 |
|
 |
|
Lamsen
(>0_o)>
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła rodem Płeć: Mężczyzna
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Wto 1:26, 03 Lis 2009 Temat postu: Chapter 1: Prologue |
|
|
-SOUNDTRACK-
Wojna... wojna się nie zmienia.
Rzymianie walczyli by zdobyć niewolników i ziemię.
Gorączka złota stworzyła imperium hiszpańskie.
Hitler zamienił upokorzone i zniszczone Niemcy w militarne mocarstwo.
Wojna... wojna się nie zmienia.
W sumie wszystko potoczyło się prawie jak przewidywano. Przeludnienie, koniec surowców, brak ziemi. 2092 rok przyniósł kolejne zmagania. Tym razem była to wojna totalna. I przyszła spoza układu słonecznego. Mimo wszystko, powody było bardzo ludzkie.
Z dawnej potęgi cywilizacji - USA, Unii Europejskiej, Chin i bloku wschodniego pozostały strzępki rozdmuchiwane przez nuklearną zimę. Wojny toczyły się już o resztki i śmieci dawnego życia.
Czerwiec przyniósł zagładę ludzkości odłożoną na kilka dni. Ogniste włócznie atomowego ognia wypaliły skorupę ziemi na szkło. Niewielu udało się znaleźć schronienie przed potwornym ciśnieniem rozsadzającym góry, temperaturą waporyzujacą stal i promieniowaniem niszczącym życie niczym kwas. Kontynenty zapłonęły, oceany zostały zagotowane. Ludzkośc została niemal zgaszona, a duchy zmarłych wkomponowały się we wszechobecną radiację.
Schrony. Olbrzymie, podziemne kompleksy budowane już od pierwszej połowy XX wieku, zaopatrzone w zdobycze nauki pozwalające na praktycznie nieograniczoną wegetację pod kilometrami skał. Przeznaczone dla tych, co mieli wystarczającą wiedzę, pieniądze, zdolności lub wpływy, aby zostać wyłowionymi z oceanu potrzebujących.
Przywaleni tonami kamieni i zasłonięci kilkumetrowymi murami i drzwiami z najlepszej stali, uwięzieni na pokolenia 'Ocaleni' wegetowali latami, nie mając pojęcia o życiu na powierzchni.
Z radioaktywnych popiołów otrząsa się i próbuje podnieść nowa cywilizacja. Nie lepsza, niż kiedyś. Jakakolwiek. Czynimy zło, bo jesteśmy.
Hans
[link widoczny dla zalogowanych]
Urodził się 24 lipca 2168 roku. Nikt nie wiedział, po co Naczelnik kazał komputerom uaktualniać kalendarz. Lata egzystencji zlewały się w jedno, szare pasmo. W przeddzień automatycznego otwarcia schronu, mało kto pozostał przy zdrowych zmysłach. W skrócie ujmując, zmuszony był wyjśc po trupach. W obronie własnej. I w imię darwinowskiej teorii ewolucji.
Eksplozja przemocy i frustracji wywołanej brakiem bodźców wzbudzona w mieszkańcach perspektywą wyjścia spowodowała istne pandemonium. W mgnieniu oka, niegdysiejsza elita społeczeństwa, ludzie powszechnie szanowani, inteligentni i wykształceni, stracili tę cieniutką warstwę cywilizacji różniącą człowieka od zwierzęcia podporządkowanego prehistorycznym instyktom.
Jak zachował trzeźwośc umysłu i pewną rękę? Jako technik miał praktycznie nieograniczoną ilość spirytusu przemysłowego.
W zdewastowanym bunkrze nie pozostało nic godnego uwagi, poza wkładkami do trumien. Chociaż biorąc pod uwagę okoliczną faunę, niezbyt długo poleżą.
Zgodnie z zaleceniami krótkiego filmu instruktażowego na wypadek ewakuacji z bunkra, puszczanego do znudzenia przez Smitha od Przysposobienia Obronnego, po raz pierwszy w swoim życiu wyszedł przez drzwi w ochronnych, przyciemnianych okularach prosto w ciemność.
Najwyraźniej instruktorzy zapomnieli dodać informacji o cyklach słońca.
Zapalona latarka wydobyła z ciemności kawałki skał oglądane do tej pory przez nieliczne wizjery ścienne.
-SOUNDTRACK-
Poruszając się prawie po omacku, ostrożnie szukał drogi na powierzchnię. Co rusz trafiał butem na śmieci i kamienie. Wilgoć kapała po ścianach na tysiacletnie formacje, tworząc kolorowe wykwity i różnorakie pagórki na podłodze.
Stukot oderwanego ze ściany kamyka poderwał go na równe nogi. Strumyczek światł padł na żółtawy, wysuszony szkielet opierający się o ścianę włazową do bunkra. W dłoniach rdzewiała tabliczka z wymalowanym spray'em napisem 'otwierać, skurwysyny'.
Ramzes
-SOUNDTRACK-
Nikt nie wie, kiedy i gdzie się urodził. Kogo by to obchodziło? Niemniej był w sile wieku i swoje już przeżył. Razem z grupą wyrostków wychował się w ruinach nienazwanej wsi w dolinie, szczęśliwie w miarę ocalałej od wybuchów i radiacji. W tej okolicy zmiany na skórze były powszechne, jednak w miarę zdobywania informacji o losach innych ludzi z powierzchni, mieli się z czego cieszyć. Nawet połowa noworodków przeżywała i rozwijała się w miarę normalnie.
Wypas krów i wydzieranie jałowej pustyni terenów nadających się do sadzenia roślin przerwała pewnego wieczoru banda uzbrojonych bandytów, szukających alkoholu i okazji do wyżycia się. Mieszkacy nie stawiali oporu - mając przewagę liczebną postawili rajderom ultimatum - ochrona, lub śmierć. Połączyli więc siły, zostając grupą nomadów. Po miesiącach tułaczki znaleźli teren o wiele lepiej nadający się do założenia osady. Niestety, był już okupowany przez innych uchodźców. Pomimo początkowo wrogiego nastawienia grupy szybko zdobyły wspólny język, dogadując się i stopniowo asymilując.
Niespokojny duchem Ramzes z niechęcią pomyślał o powrocie do zbierania krowiego gówna. Przykrym zrządzeniem losu pustkowia zabiły ostatniego żyjącego krewnego - starego ojca. Nic go już w wiosce nie trzymało. Obudził się rankiem z przemożną chęcią zrobienia czegoś ze swym kurewsko nudnym życiem.
Wiktor
-SOUNDTRACK
Minęły już dwa dni, odkąd udału mu się wyrwać. Do tej pory do jego jedynych zadań należało pilnowanie karawan handlarzy lub osad.
A miało być tak pięknie.
Mówili, kurwa, męska przygoda. Pierdolone pieniądze. Wyszło jak zwykle. Przytłoczeni ogniem przez jakichś innych, liczniejszych i lepiej wyposażonych merców powoli topnieli broniąc zapomnianej przez wszystkich fabryki, w której i tak nie znaleźli nic ciekawego, poza toną metalowego szmelcu.
Dzięki dospawanej lunetce na karabinie mógł obserwować w miare nieskrępowanie pozycje wroga. Stało się dla niego jasne, że wszyscy zgromadzeni w tym budynku nie mieli od początku najmniejszych szans na sukces operacji. Zostali wystawieni na odstrzał.
Zmierzał ku Klamath, dziurze, gdzie widywano gnidę, która pośredniczyła w najmowaniu rifle'ów. Jego między innymi.
Wilhelm Krauts.
Zgrzytnięcie zębów. Monotonny marsz wzdłuż starych śladów ciężarówek, którymi przyjechali.
Palące słońce. Upał.
Manierka w 2/3 pusta.
Gniew dodawał sił.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Czw 12:03, 10 Gru 2009, w całości zmieniany 14 razy
|
|