Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Chapter 1: Prologue
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Anno Domini 2192
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:26, 03 Lis 2009    Temat postu: Chapter 1: Prologue

-SOUNDTRACK-



Wojna... wojna się nie zmienia.

Rzymianie walczyli by zdobyć niewolników i ziemię.

Gorączka złota stworzyła imperium hiszpańskie.

Hitler zamienił upokorzone i zniszczone Niemcy w militarne mocarstwo.

Wojna... wojna się nie zmienia.

W sumie wszystko potoczyło się prawie jak przewidywano. Przeludnienie, koniec surowców, brak ziemi. 2092 rok przyniósł kolejne zmagania. Tym razem była to wojna totalna. I przyszła spoza układu słonecznego. Mimo wszystko, powody było bardzo ludzkie.

Z dawnej potęgi cywilizacji - USA, Unii Europejskiej, Chin i bloku wschodniego pozostały strzępki rozdmuchiwane przez nuklearną zimę. Wojny toczyły się już o resztki i śmieci dawnego życia.

Czerwiec przyniósł zagładę ludzkości odłożoną na kilka dni. Ogniste włócznie atomowego ognia wypaliły skorupę ziemi na szkło. Niewielu udało się znaleźć schronienie przed potwornym ciśnieniem rozsadzającym góry, temperaturą waporyzujacą stal i promieniowaniem niszczącym życie niczym kwas. Kontynenty zapłonęły, oceany zostały zagotowane. Ludzkośc została niemal zgaszona, a duchy zmarłych wkomponowały się we wszechobecną radiację.



Schrony. Olbrzymie, podziemne kompleksy budowane już od pierwszej połowy XX wieku, zaopatrzone w zdobycze nauki pozwalające na praktycznie nieograniczoną wegetację pod kilometrami skał. Przeznaczone dla tych, co mieli wystarczającą wiedzę, pieniądze, zdolności lub wpływy, aby zostać wyłowionymi z oceanu potrzebujących.

Przywaleni tonami kamieni i zasłonięci kilkumetrowymi murami i drzwiami z najlepszej stali, uwięzieni na pokolenia 'Ocaleni' wegetowali latami, nie mając pojęcia o życiu na powierzchni.

Z radioaktywnych popiołów otrząsa się i próbuje podnieść nowa cywilizacja. Nie lepsza, niż kiedyś. Jakakolwiek. Czynimy zło, bo jesteśmy.



Hans

[link widoczny dla zalogowanych]

Urodził się 24 lipca 2168 roku. Nikt nie wiedział, po co Naczelnik kazał komputerom uaktualniać kalendarz. Lata egzystencji zlewały się w jedno, szare pasmo. W przeddzień automatycznego otwarcia schronu, mało kto pozostał przy zdrowych zmysłach. W skrócie ujmując, zmuszony był wyjśc po trupach. W obronie własnej. I w imię darwinowskiej teorii ewolucji.

Eksplozja przemocy i frustracji wywołanej brakiem bodźców wzbudzona w mieszkańcach perspektywą wyjścia spowodowała istne pandemonium. W mgnieniu oka, niegdysiejsza elita społeczeństwa, ludzie powszechnie szanowani, inteligentni i wykształceni, stracili tę cieniutką warstwę cywilizacji różniącą człowieka od zwierzęcia podporządkowanego prehistorycznym instyktom.

Jak zachował trzeźwośc umysłu i pewną rękę? Jako technik miał praktycznie nieograniczoną ilość spirytusu przemysłowego.

W zdewastowanym bunkrze nie pozostało nic godnego uwagi, poza wkładkami do trumien. Chociaż biorąc pod uwagę okoliczną faunę, niezbyt długo poleżą.

Zgodnie z zaleceniami krótkiego filmu instruktażowego na wypadek ewakuacji z bunkra, puszczanego do znudzenia przez Smitha od Przysposobienia Obronnego, po raz pierwszy w swoim życiu wyszedł przez drzwi w ochronnych, przyciemnianych okularach prosto w ciemność.

Najwyraźniej instruktorzy zapomnieli dodać informacji o cyklach słońca.

Zapalona latarka wydobyła z ciemności kawałki skał oglądane do tej pory przez nieliczne wizjery ścienne.
-SOUNDTRACK-


Poruszając się prawie po omacku, ostrożnie szukał drogi na powierzchnię. Co rusz trafiał butem na śmieci i kamienie. Wilgoć kapała po ścianach na tysiacletnie formacje, tworząc kolorowe wykwity i różnorakie pagórki na podłodze.

Stukot oderwanego ze ściany kamyka poderwał go na równe nogi. Strumyczek światł padł na żółtawy, wysuszony szkielet opierający się o ścianę włazową do bunkra. W dłoniach rdzewiała tabliczka z wymalowanym spray'em napisem 'otwierać, skurwysyny'.

Ramzes

-SOUNDTRACK-

Nikt nie wie, kiedy i gdzie się urodził. Kogo by to obchodziło? Niemniej był w sile wieku i swoje już przeżył. Razem z grupą wyrostków wychował się w ruinach nienazwanej wsi w dolinie, szczęśliwie w miarę ocalałej od wybuchów i radiacji. W tej okolicy zmiany na skórze były powszechne, jednak w miarę zdobywania informacji o losach innych ludzi z powierzchni, mieli się z czego cieszyć. Nawet połowa noworodków przeżywała i rozwijała się w miarę normalnie.

Wypas krów i wydzieranie jałowej pustyni terenów nadających się do sadzenia roślin przerwała pewnego wieczoru banda uzbrojonych bandytów, szukających alkoholu i okazji do wyżycia się. Mieszkacy nie stawiali oporu - mając przewagę liczebną postawili rajderom ultimatum - ochrona, lub śmierć. Połączyli więc siły, zostając grupą nomadów. Po miesiącach tułaczki znaleźli teren o wiele lepiej nadający się do założenia osady. Niestety, był już okupowany przez innych uchodźców. Pomimo początkowo wrogiego nastawienia grupy szybko zdobyły wspólny język, dogadując się i stopniowo asymilując.



Niespokojny duchem Ramzes z niechęcią pomyślał o powrocie do zbierania krowiego gówna. Przykrym zrządzeniem losu pustkowia zabiły ostatniego żyjącego krewnego - starego ojca. Nic go już w wiosce nie trzymało. Obudził się rankiem z przemożną chęcią zrobienia czegoś ze swym kurewsko nudnym życiem.


Wiktor

-SOUNDTRACK


Minęły już dwa dni, odkąd udału mu się wyrwać. Do tej pory do jego jedynych zadań należało pilnowanie karawan handlarzy lub osad.

A miało być tak pięknie.

Mówili, kurwa, męska przygoda. Pierdolone pieniądze. Wyszło jak zwykle. Przytłoczeni ogniem przez jakichś innych, liczniejszych i lepiej wyposażonych merców powoli topnieli broniąc zapomnianej przez wszystkich fabryki, w której i tak nie znaleźli nic ciekawego, poza toną metalowego szmelcu.

Dzięki dospawanej lunetce na karabinie mógł obserwować w miare nieskrępowanie pozycje wroga. Stało się dla niego jasne, że wszyscy zgromadzeni w tym budynku nie mieli od początku najmniejszych szans na sukces operacji. Zostali wystawieni na odstrzał.

Zmierzał ku Klamath, dziurze, gdzie widywano gnidę, która pośredniczyła w najmowaniu rifle'ów. Jego między innymi.

Wilhelm Krauts.


Zgrzytnięcie zębów. Monotonny marsz wzdłuż starych śladów ciężarówek, którymi przyjechali.

Palące słońce. Upał.

Manierka w 2/3 pusta.

Gniew dodawał sił.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Czw 12:03, 10 Gru 2009, w całości zmieniany 14 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 3:22, 03 Lis 2009    Temat postu:

Ramzes

Przeciągnął się na łóżku. Leżał przez chwilę patrząc w sufit nie próbując wstać. Lekarze mówili, że trzeba dać organizmowi chwilę na rozbudzenie się. Doskonale wiedział, że chuj się stanie jeśli by wstał natychmiast ale leżał gapiąc się w powałę jak ten debil. W końcu zgramolił się do pozycji siedzącej i objął wzrokiem swoją norę.
Co za syf. Co za burdel.
Rozejrzał się za paczką papierosów, wątpiąc czy jeszcze jakaś ocalała. Nie był od nich uzależniony, bo to było po prostu niemożliwe. Widywał improwizowanego skręta raz na miesiąc, o prawdziwej paczce nie wspominając. Po prostu lubił palić. Ot tak, dla samopoczucia. I zabicia smrodu z gęby.
Przeszedł na w pół nago w poszukiwaniu czegoś do picia, a potem się ubrał. Zerknął na rozłożonego na stole kałacha w czarnej, gumowej okładzinie zamiast drewnianej z grawerowanym napisem Ebony oraz leżącą obok w kaburze Berette. Odkładał ten moment od dłuższego czasu, ale czas najwyższy znaleźć jaja. Tak to sobie wytłumaczył.
Otworzył jedną z konserw i wyszedł przed swoją ruderę wciąż zagryzając. Rzucił okiem na ludzi i kobiety. Poranny drągal jeszcze nie zniknął więc zadowalacze przykuwały póki co uwagę. Samiec alfa jak on mógł mieć każdą, czy tego chciała czy nie, nie? Ale szkoda czasu na używane towary. Powstrzymał się więc od rzucania ofert lewo i prawo ruszając się przejść. Liczył, że wpadnie na Sznyta, Gałkę albo Czarną.
Sznyt był równym chłopem, z którym znał się od dziecka, ale nie raz już o innych poglądach. Gałkę poznał dopiero po dołączeniu się do bandytów, którym proponowali znane ultimatum. Jego ksywka? Cóż, lubił mieć dobrze opierdoloną gałkę. Czarna natomiast była jedyną kobietą, którą traktował jak kumpla. Głównie od czasu, gdy wypiła więcej niż wszyscy trzej razem wzięci, rozniosła ich po domach, a na koniec poszła spać wstając bez najmniejszego kaca. No i miała fajnego psa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Alen
Redaktor



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:11, 03 Lis 2009    Temat postu:

Wiktor

Odkąd okupowali tę starą wyniszczoną do granic możliwości i zupełnie zapomnianą fabrykę części do maszyn produkcyjnych, minął 3 dzień. Zapasy powoli się uszczuplały , ale Wiktor wiedział ,że to nie potrwa już długo. - Jebani Lohnarbeiterzy od Ferrisa. - wynajęci przez tego samego człowieka , który najął jego i jego nowe crew. Wiktor znał Ferrisa , wiedział o jego dobrych kontaktach z Wilhelmem Krautsem, którego uważał zresztą za identycznego skurwysyna bez skrupułów. Jednak Krauts do tej pory prawie zawsze płacił, więc mimo całkiem odmiennego zdania w sprawach międzyludzkich, miał go maksymalnie w dupie.
Jeszcze pół godziny temu leżał w miarę wygodnie na "prawie nowej" skórzanej kurtce z lunetą od Karabinu przy prawym oku. Pomimo tego że była przyspawana mało fachowo, sprawowała się całkiem nieźle. Zanim opuścił pozycję zdążył ubić kilkunastu wrogiego śmiecia. Jednak nic nie wskazywało na to że grupa na tym straciła. Przewaga była miażdżąca. Widział co raz to nowe jednostki pojawiające się na widoku i był pewny że to już kwestia godziny może dwóch kiedy wedrą się do środka, przejmując kontrolę nad fabryka i mordując pozostałych tam kamratów. Hm... kamraci... mocne słowo. Wiktor zawsze bardzo przywiązywał się do nowo poznanych ludzi. Co prawda twierdził że przyjaźni, nie da się w tych czasach kupić za pieniądze, co nie zmienia faktu że kilka przepitych nocy w towarzystwie ludzi z grupy zazwyczaj wystarczało , aby ich polubić.
Cała ta obecna sytuacja była jedną wielką kupą gówna. Dał się wyrolować. Mógł się domyślić że coś się święci , gdy dostał konkretne rozkazy w sprawie starej fabryki , znajdującej się na zupełnym odludziu. Od jakiegoś już czasu wiadome było że zapaleńczy i mający swoje zdanie Wiktor nie jest na rękę Klautsowi. Wiktor podejrzewał więc że akcja ta miała na celu pozbycie się jego i kilku innych , także nie wygodnych pracowników.
- Kurwa, nie ma szans, muszą sobie radzić sami. Wiktor podniósł się z pozycji i pozbierał wszystkie swoje rzeczy, których zresztą nie miał zbyt wiele. Przewiesił przez ramię klamkę i ostatni raz spojrzał na jedno z okien fabryki. Czarnowłosy Thomson , młodzian w podobnym mu wieku ,z którym wyjątkowo dobrze się dogadywał biegał nerwowo pomiędzy dwoma ostatnimi punktami oporu. Ruszył po skarpie w dół.
Wracając do chwili obecnej. Wiktor wiedział że pomimo pałającej w nim żądzy mordu, nie da rady dotrzeć do Klamath w takim tempie i przy uszczuplonych ponad miarę zapasach. Wody w manierce zostało mu raptem na kilka niewielkich łyków. Wie że jeżeli nie znajdzie żadnego środka transportu lub osiedla ludzkiego będzie zgubiony. A do tego te palące słońce. Gdzie się podziało to przyjemne ciepełko , o którym mu opowiadała starszyzna gdy był mały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:54, 03 Lis 2009    Temat postu:

Hans

Spodziewał się słońca, bryzy... byłą jaskinia i trup. Po ostatnich dwóch dniach, jakoś to go nie poruszyło, zdziwiło go raczej, że się nie rozłożył.
Dopiero po chwili wpadł na pomysł by sprawdzić co zepchnęło kamyk, potem zaś? Spróbował wydostać się z sieci jaskiń. Nie miał pojęcia, ile osób zostało w bunkrze, ale nie koniecznie chciał z nimi mieć kontakt. Jeżeli się gubił, spróbował odnaleźć w komputerze osobistym mapę okolic bunkra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:29, 03 Lis 2009    Temat postu:

Hans

-SOUNDTRACK-

Z pomocą nie po raz pierwszy przyszedł mu PipBoy. Oprócz silnej latarki zaoferował jeszcze zrobić mapkę w oparciu o rozchodzenie się fal akustycznych, niczym sonar, naniósł kompas i miejsce aktualnego pobytu.

Po chwili potykania się i brodzenia przez przeróżnego pochodzenia śmieci, jeśli pominąc zaplątanie się w drut, bez problemu wyszedł na powierzchnię. Po raz pierwszy zobaczył słońce, gdy oślepiło go po wyjściu spod skalnego nawisu.



Ramzes

-SOUNDTRACK-

Piotruś może i by stał, gdyby nie palenie i inne używki pobierane w czasach dorastania.

Radyjko na korbkę umieszczone w wiejskim sklepie puszczało ckliwe kawałki z kaset. Obok siedział na krześle właściciel - Pete, zwany również rzeźnikiem.

Znając chłopaków, albo jeszcze chrapali, albo już szukali sposobu na zrobienie wódy. Po ostatniej próbie z beczką jeszcze nie odrosły im brwi.

Idąc w stronę chaty Czarnej, przypomniał sobie o obowiązkach. W oborze muczała głodna i niewydojona krowa i gdakało kilka kur. Chuj wie ile ich w końcu było, raz dziesięć, innym razem pięć. W kurniku spotkał jakiegoś gnojka od małorolnych, gdy wybierał jajka. W worku gdakało mu kilka kurcząt. Po zaaplikowanym solidnym wpierdol, rano kur było jedenaście i nadprogramowy kogut.

Merdając podbiegł do niego pies Czarnej, zwany przez przyjaciół 'crotchhound'. Swoim zwyczajem wsadził pysk w krocze i zaczął się zaciągać.

Wiktor

-SOUNDTRACK-


Ponure myśli towarzyszyły mu dopóki nie stracił koncentracji na tyle, aby potknąć się i boleśnie upaść na kolano. Stopa wpadła w rozpadlinę w ziemi, zapewne kiedyś płynęła teraz woda. Gdy błoto wyschło, pojawiły się pęknięcia. Zauważył, że znajduje się pośrodku dawnego koryta strumyka. Robił się głodny, powoli zmierzchało.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Śro 16:57, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:23, 03 Lis 2009    Temat postu:

Krowa nie zając, z obory nie spier...
- Won, won! Nie wiem czy to Czarna zrobiła z ciebie maszynkę do zadowalania i dlatego nie chce się dać zerżnąć, czy... no odpieprz się. Łap! - odgonił psa rzucając mu patyka.
Rozejrzał się za właścicielką. Jeśli jej nie było na zewnątrz, to zapukał do domu.

Liczył, że pamięta co mówił, podobnie jak chłopaki, że czas najwyższy ruszyć dupę z tego diabelskiego sracza. Myślał o tym długo nim im powiedział i każde miało to przemyśleć po swojemu. Ramzes był zdecydowany ruszyć nawet sam, ale rzecz jasna liczył, że ktokolwiek pójdzie razem z nim. W końcu to nie byli kumple od kielona. Pytali się go "po co?" i nie mógł znaleźć odpowiedzi. Z wyjątkiem faktu, że nie potrafi tu już dłużej wysiedzieć, że zamienia się w warzywo. Życie jest zbyt krótkie, a promieniowania za dużo by spędzić życie przy przerzucaniu gówna albo polowaniu na zwiewającego kurczaka. Oczywiście po pijaku wszyscy mu przytaknęli, bo jak inaczej, ale liczył teraz na normalne decyzje. Chciał coś osiągnąć. Być kimś. Budzić respekt. Miał ambicje.
Samiec alfa, nie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Wto 18:19, 03 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Alen
Redaktor



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:06, 04 Lis 2009    Temat postu:

Wiktor:

- No, żeby was wszystkich pogrzało od tego. - podniósł się i rozmasował kolano. Powoli zmierzchało, a co za tym idzie robiło się znacznie znośniej niż przy pełnym słońcu.
- Co to za teren do jasnej , ciasnej? Jak okiem sięgnąć wysuszona maksymalnie ziemia.
Gdy jechali w stronę fabryki nie przyjrzał się krajobrazowi który mijali.
Rozejrzał się dokoła i zwrócił szczególną uwagę na rozpadlinę przypominającą koryto wyschniętej dawno temu rzeki.
Po dokładnych obserwacjach stwierdził - jeżeli koryto prowadzi pi razy drzwi w kierunku Klamath, pójdzie wzdłuż koryta - kiedyś musi trafić na wodę i osiedle ludzkie.
W przeciwnym razie będzie musiał liczyć na odrobinę szczęścia. Ostatnie krople wody zostawia na kiedy indziej - w nocy poradzi sobie bez niej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alen dnia Śro 8:17, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:13, 05 Lis 2009    Temat postu:

Hans

Rozejrzał się się i wziął głęboki wdech by zaraz zakrztusić się kurzem. Trochę inaczej wyobrażał sobie wyjście na ,,świeże" powietrze. Ogólnie spodziewał się czegoś zupełnie innego.
Ale rzeczywistość mocno kopnęła go w dupę, zwłaszcza, ze bolały go oczy.
Skorzystał ponownie z okularów i spróbował zbadać otoczenie, znaleźć jakieś schronienie, coś do rozpalenia ognia. Szczerze, zaczął się na prawdę martwić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:41, 05 Lis 2009    Temat postu:

Ramzes

Alkohol, nawet rozmieszany z metanolem i innymi domieszkami samobójstwa w ratach miał tę cudowną właściwość, że powodował

a) kłótnię
b) zgodę

wśród zebranych. We wczorajszym przypadku, kumple wybrakli odpowiedź b), ostatecznie i definitywnie.

Czarna wyszła zza domu, witając słowami: -jeszcze tu jesteś? Wbrew pozorom była naprawdę inteligntna. Najwyraźniej uznała, że wczorajsza popijawa była pożegnalna.


Wiktor

Koryto prowadziło na wschód podczas, gdy do Klamath zmierzało się na północny wschód. Rozpoznanie terenu za pomocą lunetki pozwoliło odkryć ruiny jakiegoś sklepu bądź stacji benzynowej na północny zachód od aktualnego miejsca pobytu. Jakąś godzinę drogi.


Hans

Badanie terenu przerwał trzask gałęzi szczęśliwie usłyszany, gdy przestał wiać wiatr. Obróciwszy się, spostrzegł między skałami trzy skradające się w jego kierunku zdziczałe psy. Odległość - ok. 40 metrów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Czw 21:44, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:48, 05 Lis 2009    Temat postu:

Hans

Dobył broni i próbował wycofać się za jakiś ostęp skalny. Krzyczał, próbując odstraszyć psy. Jeżeli ruszyły na niego- zaczął strzelać.
Nowy świat podobał mu się coraz mniej...
Ale w bunkrze teraz można było popływać i bynajmniej nie w wodzie.
Wszystko było lepsze niż powrót do tamtej dziury.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beowulf dnia Czw 21:49, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Alen
Redaktor



Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:10, 05 Lis 2009    Temat postu:

Wiktor

Po dokładnym przeanalizowaniu aktualnej sytuacji, wybrał kierunek północno-zachodni.
- Wieczór jest jeszcze młody, dam radę, najwyżej zawrócę.
Wiedział że teraz , godzina nie zrobi mu różnicy, a wśród ruin może znaleźć jakieś przydatne rzeczy. Co prawda nie liczył na zbyt wiele , ale może trafiłby cudem na coś co byłoby na chodzie.
Nadal jednak oglądał się co jakiś czas za siebie , mimo tego , że możliwość pogoni była znikoma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:11, 05 Lis 2009    Temat postu:

Ramzes

Na chwilę zdjął maskę twardziela i przyjrzał się dziewczynie. Oczywiście raz jeszcze przetaksował ją od góry do dołu, ale bez przesadnego chamstwa i skupił się w końcu na oczach.

- Tak, jeszcze chwilę. Przyszedłem, bo... - teatralnie spojrzał w ziemię i kopnął niewidzialny kamień - Wiesz... W kupie zawsze raźniej. Znaczy... Pójdziesz ze mną?
Poczekał na jej reakcję, ale szybko dodał by się zreflektować:
- Albo chociaż dasz się zerżnąć na miłe pożegnanie? - wyszczerzył wieśniacko zęby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lamsen
(>0_o)>



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła rodem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:26, 05 Lis 2009    Temat postu:

Wiktor

Wgramolił się na drugi brzeg, podążając ku majaczącej w oddali konstrukcji. Zmierzch zapadał na pustkowiu naprawdę szybko. Pomarańczowe słońce rzucało łunę na pobliskie góry i kładło coraz dłuższe cienie na mijanych kamieniach, porzuconych samochodach i innych śmiecach, nieodłącznych w krajobrazie. Kikuty nielicznych drzew, o tej porze roku już wyłysiałe, dopełniały obrazu. Buty trafiały w pojedyncze płaty asfaltu rysujące ścieżkę ku stacji, poprzerastane jakimiś porostami i niską, wysuszoną trawą. Gdzieniegdzie leżały stare opony samochodowe.

-SOUNDTRACK-

Słońce zaszło, rzucając ostatnie refleksy przez ocalałe szyby w ruinie. Temperatura zauważalnie spadła. Okolica sprawiała wrażenie bardzo opuszczonej. Wiktor wzdrygnął się mimo woli, i to nie z chłodu. Pomimo wszechobecnego zniszczenia, do którego idzie się przyzwyczaić, to miejsce było naprawdę nieprzyjemne.

[link widoczny dla zalogowanych]

Łuszcząca się farba odsłaniająca wżerki z rdzy na blasze starej stacji benzynowej kontrastowała z zielenią mchu wczepionego w cementowe, zmurszałe bloki ścian. Minął rozbebeszone dystrybutory, kopnął butem w przegniły stół, który rozsypał się z mokrym chrzęstem. Gdzieniegdzie walały się kolorowe kawałki ceraty przywalone gruzem i żelastwem. Rozbujane wiatrem okno trzasnęło o framugę, brzęknęła szyba rozpryskująca się u stóp wędrowca.

Hans



Szybki rzut oka - za plecami miał okrągły, ok. metrowej wysokości, płaski kamień. Od biedy mógł służyć za jakąś osłonę.

Gdy z powrotem odwrócił się do piesków zauważył, że zaczęły go otaczać i jednocześnie zbliżać. Wyszło, że są cztery. Okrzyk tylko chwilowo je zaskoczył - jak na komendę rzuciły się do przodu.

Ramzes

Gdy chciała odpowiedzieć na pierwsze pytanie, przerwał jej szarmancką propozycją. Zanim zakończył, zamiast jej uśmiechu i szeptu chodź zobaczył gwiazdy. Po chwili, podnosił się sprzed jej ganka. Czarna zniknęła w drzwiach, rzuciła tylko szorstkie - Właź, bucu. Głosem tak aseksualnym, jak tyłek Pete'a.

Znikąd pojawił się Crotch i przecisnął się przez drzwi podążając za właścicielką. Ramzes usiadł na fotelu podczas, gdy gospodyni popijała piwo naprzeciwko, za stołem.

- Rozmasuj, bo będzie siniak.

Skończyła, po czym dała mu pustą, zimną butelkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:42, 05 Lis 2009    Temat postu:

Ramzes

- I po tylu latach dalej żadnego profitu. - mruknął słyszalnie, ale tak by móc się wytłumaczyć, że wcale nic nie mówił.

Rozsiadł się wygodnie i rozejrzał po znanym już mieszkanku. Zakręcił butelką i spił ostatnie krople, choćby dla smaku. Przyłożył w końcu szkło do zbolałego miejsca.
- Chciałaś coś powiedzieć, tylko przerwałem. Jak zwykle. - zdobył się na neutralny ton.
Chciał jeszcze odwiedzić Sznyta. W końcu spędził z nim całe życie. Nad Gałką się zastanawiał. Człowiek-magnes dla problemów, ale z drugiej strony japa mu się nigdy nie zamykała. Najchętniej ruszyłby z całą paczką, ale zawsze się ktoś wykrusza. Z drugiej strony... Jak wszyscy to wszyscy.

Zarzucił nogę na nogę i przechylił się w poprzek dla wygody oczekując jej wypowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:43, 05 Lis 2009    Temat postu:

Hans

Powoli się cofając, wymierzył w największego osobnika, oddał jeden strzał, a potem, próbował jak najszybciej dostać się na skałę.
Dotarło do niego- że nie tylko bunkier oszalał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Sesje zawieszone / Anno Domini 2192 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin