 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Sob 14:30, 14 Mar 2020 Temat postu: |
|
|
Wszyscy
Yrie słysząc słowa Ariadne o zbliżającym się Kalethie uśmiechnęła się oczami, jednak mimiki nie zmieniła.
- Wiem o projektach Meraniki. Jeśli cała moc artefaktu, a zarazem spaczenie obu bogów zostało uwolnione, to jestem pełna podziwu dla tej urny. Z drugiej strony, bez niej, esencja by się rozładowała w przeciwnych kierunkach bez większego efektu. Dla planety przynajmniej, bo wyspa by zniknęła. W przypadku uszkodzenia urny mielibyśmy do czynienia ze skondensowaną esencją spaczenia, która zniweluje materię w nieokreślonym promieniu. Jakkolwiek to brzmi, jest to niczym przy drugim etapie eksplozji kolorów. Stworzenie próżni esencji jest dużo gorsze od próżni materii. Po wybuchu zacznie zasysać do środka wszystko. Jest to proces, którego nikt nie był w stanie przeżyć żeby poznać. Nie wiemy czy następuje coś w rodzaju wyrównania ciśnień, portal, a może nawet nowy wymiar. I może lepiej nie sprawdzajmy bliżej niż pół globu od Naggarothu.
Agentka westchnęła w zamyśleniu.
- Teleportowanie przedmiotu zawierającego skondensowaną magię to jak kazanie choremu na drżączkę nieść butelkę bretońskiego szampana. Wiadomo, że wybuchnie, a adresat będzie miał sine oko od korka. Na waszym miejscu zostawiłabym ją u kogoś zaufanego na wyspie, albo zabrała ze sobą i przekazała później.
Ariadne
Ponad połowę dnia zaklinaczka spędziła na pobieraniu esencji Kapłanki, cierpliwym tłumaczeniu czemu się nie udało, czekaniu aż Ariadne odnowi swoje moce, ponownym pobieraniu esencji i traceniu cierpliwości przy niezliczonym podejściu. Do wieczora udało się utworzyć sześć pomniejszych magicznych cząstek, które telepatka była w stanie wyczuć w przestrzeni.
- Najgorsze za nami - oświadczyła zmęczona zaklinaczka przypalając knot świecy aby rozjaśnić wieczorny mrok w pomieszczeniu. - Pobawię się teraz w jubilera i jutro na wieczór powinny być gotowe pierścienie o uniwersalnym rozmiarze. Nie gwarantuję, że wszystkie sześć będzie udanych, ale wydaje mi się, że esencje wyszły na tyle stabilne by przetrwać zaklinanie.
W drodze na okręt dopiero poczuła jak wściekle jest głodna, gdy tylko poczuła z pobliskiej karczmy zapach świeżo pieczonego mięsa. Najwyraźniej przysmakiem dnia miały być świeżo ubite zimnokrwiste.
Widząca Kapłankę Drummond natychmiast podbiegła oddać diadem i gorąco dziękowała za jego użyczenie.
- Jego moc działa cuda na kharibdyssy. Jeśli mogę, jutro bym ponownie pożyczyła, to wówczas wrócą one do pełni sił.
Kaleth
Yrie westchnęła słysząc flirt. Była zauważalnie zmęczona, mimo bycia tylko projekcją w tym miejscu i czasie.
- Na prawdę, nie mam czasu.
Szukając kapłanów i innych uzdrowicieli, Strażnik dowiedział się, że po ostatnich wydarzeniach Lady Meranika zakazała tymczasowo praktyk rytualnych w obawie przed nawróceniem spaczenia. Świadczone przez nich obecnie usługi dotyczyły zszycia i opatrzenia ran, co Strażnik zdążył już otrzymać. Najwyraźniej, Kalethowi pozostawała tylko maść i próba namówienia Ariadne na poświęcenie niewolnika lub zakupienie takowego samemu. Ostatnią alternatywą mogła być pokładowa zielarka, ale z tego co pamiętał, mogła mu zagwarantować jedynie środki przeciwbólowe na samą walkę.
Rozpytywanie na targu o siedzibę zaklinaczki i jej mistrza zostało wyraźnie potraktowane jako nietakt. Wszyscy mówili, że nie wiedzą gdzie może mieszkać, ale zarazem dodawali, że klient nie powinien nawiedzać rzemieślnika w domu. Raz, że godziło to w dobre maniery, a dwa: powodowało obniżenie jakości produktów.
- Potem albo przewraca się im w dupie, albo zaczynają mieć dość swojej roboty i robią na odpierdol się - skwitował klient sąsiedniego straganu.
Naesala wydała się urażona wytkniętym błędem konstrukcyjnym.
- Cylinder lepiej rozkłada naprężenia niż prostopadłościan o tej samej grubości. Dlatego w budownictwie kolumny zastąpiły proste belki. Poza tym, będzie to zdecydowanie lżejsze i wygodniejsze dla kogoś, kto nie ma mięśni by obsługiwać protezę. Same zdobienia chciałam zrobić nie tylko jako perełkę dla oka, ale odpowiednio wyprofilować krawędzie dodatkowymi spawami, żeby prawie nigdy ostrze nie było w stanie uderzyć ręki pod kątem prostym. A jeśli uderzenie będzie w tarczę, to przecież albo będzie je zbijać pod kątem, albo amortyzuje cios z bioder i pleców przytulając pawęż do całego ramienia. Zresztą, to metal, grubości około dwóch milimetrów. I tak będzie twardszy niż gnaty zapijaczonego starego dziada.
W kontekście napędu, Naesala się zamyśliła.
- Magia brzmi prosto dla kogoś kto normalnie posługuje się magią. Czyli ani ja, ani on. No chyba, że ktoś będzie to potrafił go nauczyć kontroli wiatrów magii, albo jakoś z nim to zestroi, ale ja takiej osoby nie znam i nigdy się w to nie bawiłam. O mechanizmie zbliżonym do zegarka też myślałam, ale to ponad moje siły. Przypominam, że jestem inżynierem oblężniczym, a nie majstrem od nakręcanej pozytywki.
Wieczorne stosowanie maści przyniosło natychmiast kojącą ulgę na rany. Po około godzinie, Kaleth dostrzegł że pogryzione miejsca zaczęły się pokrywać delikatnym białym nabłonkiem, zauważalnie gojąc się szybciej. Rany nadal bolały, ale przynajmniej powierzchniowo wyglądało to lepiej.
Daz
- Z wieży miałabym lepszy widok niż z kajuty - odparła z uśmiechem pokładowa wiedźma.
Muskat wydawał się zaskoczony propozycją, ale zarazem zadowolony.
- Przegadam to w takim razie z chłopakami i jutro dam znać. Mi się pomysł podoba - dość mam północnych pizgawic.
Niemniej zaskoczony był wieczorem Bosch.
- Trochę mi się nie podoba to, że będę z butami wchodził na nieznany mi pokład, wśród nieznanej mi załogi, która na dokładkę jest zgrana. I trochę jebnięta - skrzywił się. - Dopóki gadałem z nimi przy gorzałce jako obcy, to szepnęli mi to i owo o sobie i tym co odpierdalali. Będą... niesforni. I mocno samodzielni.
Meldujący się Remkel wyraźnie miał lepszy humor, niż podczas poprzedniej kontroli.
- Przed południem powinniśmy skończyć, potem jeszcze tylko sprawdzić po mojemu i jakieś małe poprawki wprowadzić. Tak szczerze, to przedłużyłbym nasz pobyt tutaj tak ze dwa dni. Chłopaki pracowały tu bez wytchnienia i trochę kurwica ich brała widząc jak reszta się bawi. Wieczorami po robocie byli tak zjebani, że nawet ruchać im się nie chciało a połówka flaszki starczała na trzech by się ululali. Dziś byli na tyle nerwowi, że dwóch dało sobie po ryjach o upuszczony do wody młotek.
- Widziałam to - wtrąciła się Felia. - Dobrze, że Drummond akurat pilnowała kharibdyssów bo mogło się to gorzej skończyć jak jeden drugiego wrzucił potem do wody.
Post został pochwalony 0 razy
|
|