 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Pon 21:13, 28 Gru 2020 Temat postu: |
|
|
Ariadne
Dopiero po chwili dotarło do Kapłanki, że zgromadzeni nie byli świadkami objawienia bogini i tylko jej dane było zobaczyć Ereth Khial oraz usłyszeć jej słowa. W ich oczach, Missisi umarła i zmartwychwstała za sprawą Ariadne albo ich wspólnych modlitw. Nikt jednak nie odważył się zadawać pytań, a tym bardziej - negować zdania Najwyższej Kapłanki.
Nim Wiedźma zakończyła swoją wypowiedź do obecnych, na miejsce przybiegła zawezwana Sania. Zielarka pierwotnie kierowała swe kroki w stronę skinka, jednak zatrzymała się widząc zajście. Obejrzała pobieżnie próbującą się podnieść i usiąść na tyłku Missisi, po czym wzruszyła ramionami.
- Nie ma nawet zadrapania, ale jest skrajnie wycieńczona. Żadnego wysiłku, żadnego treningu. Tydzień w łóżku. Najlepiej bez towarzystwa.
- Brednie. Nic mi nie jest... - wystękała z trudem podnosząc się do chwiejnego pionu. - Pani mnie wyciągnęła z zaświatów, bym dalej służyła.
- A jak się nie posłuchasz, to zaraz tam wrócisz - rzuciła lekceważąco Sania odchodząc w kierunku nabrzeża.
Missisi warknęła i zrobiła krok za nią, lecz Melva zatrzymała ją trzonkiem bata wymierzonym w pierś.
- Dojdź do siebie. Jeśli zamierzasz być kalekim ciężarem, to nie będę miała skrupułów.
Wściekła wiedźma odepchnęła trzonek broni i się zakołysała. Siostra Rzezi ponowiła ruch ze znudzeniem, tym razem jednak nie celem powstrzymania koleżanki, a bardziej utrzymania jej w pozycji stojącej. Missisi warknęła.
- Będę na Dumie - oświadczyła z rezygnacją.
Dekappian & Bloodblade
Fakt wejścia Kaletha do kajuty Admirał mógł tłumaczyć faktem, iż Miklos Ulongyr i Anvil Naelgrath, nowi korsarze, uznali że Lord przychodzi tylko w ważnych kwestiach. Pozostawieni bez nadzoru rannego Ganesha oraz zajętego tymczasowo posterunkiem Latarnia Kuskusem, najwyraźniej nie wiedzieli do końca jak mają postępować. Słyszalna przez drzwi, acz delikatna, reprymenda, na jakiś czas zwiastowała poprawę w ich zachowaniu. Naesalla zachichotała słysząc o zwiastowanej roli eunuchów do pilnowania niewolnic przez niedopełniających swych obowiązków korsarzy.
Ponownie zachichotała na wzmiankę o porównywaniu penisów na stół.
- Od początku wiedziałam, że o to chodzi. - podsumowała, gdy skończyła chichrać.
- Jeśli można... - wtrąciła gdy została poruszona kwestia pracowni rusznikarskiej i zmieniła ton na delikatny, wręcz aksamitny. - Nie jest wskazane bym tak delikatna praca... - zobrazowała swoje działania obracając mały niewidzialny przedmiot przy samej twarzy, łącząc przy tym łokcie na pępku - ... odbywały się wśród uderzeń młotów czy syczenia chłodzonej stali. A już na pewno nie w bezpośredniej bliskości otwartego ognia. - Neasalla splotła dłonie, jednak nie w błagalnym geście, a zwyczajnie opuściła je na wysokość bioder. Łokci nie rozłączyła. - Admirale, bądźmy szczerzy. Wszystkie strony z tego osiągną niezmierne korzyści, jeśli rusznikarnia będzie w bezpośredniej bliskości portu i kuźni. Czy to hellblastery naprawić... albo i poprawić... czy zwykłe armaty... czy jakieś projekty specjalne... No tylko, że najbliższe możliwe pomieszczenie zajmuje kapitanat.
Elfka zrobiła rozczarowaną minę wydymając usta. Podeszła do biurka admirała siadając na rogu, bliżej jego osoby. Zakładając nogę na nogę jednocześnie zgarnęła ręką i przysunęła do twarzy jeden z tworzonych przez niego granatów, cmokając przy tym z aprobatą.
- Jesteśmy coś w stanie na to poradzić?
Dekappian z trudem powstrzymał się przed mimowolnym kiwnięciem głową. Widząc brak reakcji kobieta kontynuowała.
- Dzięki mojej wiedzy, celem zaoszczędzenia kosztów, byłabym skłonna poświęcić czas i wytworzyć potrzebne narzędzia tu na miejscu. Jeśli mnie pamięć nie myli, mamy grawera. Przy odpowiedniej zachęcie byłby chyba w stanie poszerzyć zakres swych umiejętności, nieprawdaż? Potrzebne będą jednak surowce. Miedź i cyna przede wszystkim. Mithril. No i najlepszych przyjaciół każdej damy - diamenty. Nie pogardziłabym też żadnymi resztkami po skaveńskiej technologi. Niekoniecznie by ją adaptować, bo to często się wiąże z samobójstwem... Bardziej pomniejsze części jak zębatki, żyroskopy, soczewki... To są części które możemy wykorzystać wtórnie.
Wszyscy
Pojawiająca się na resztkach nabrzeża głośna awantura wytrąciła wszystkich ze skupienia. O ile pierwotne krzyki podniosły męskie głosy, o tyle po chwili dochodziły wulgaryzmy i groźby ze strony kobiet. Nie można było jednak rozpoznać przyczyn takiego stanu rzeczy, choć niektórzy mogli się domyślać.
Ariadne
Wybuchła wrzawa ułatwiła jej szukanie Vestana, gdyż to jego głos rozpoznała jako jeden z pierwszych. Kierując swe kroki za poszukiwanym, dotarła na nabrzeże, gdzie miała miejsce awantura. Na resztkach prowizorycznego nabrzeża stała cała jej świta, wliczając w to Melvę, Missisi, Vestana, a także niewolników, którym odmawiano wejścia na poklad Dumy. Trapu pilnowało dwóch korsarzy w towarzystwie Jaskra, jednak to stanowiło jedynie połowę problemu. Drugą połową był fakt, że znajdujący na Pięści Mathlaana żuraw podniósł leżący wcześniej przy Primogenie posąg Khaine'a i obracał się właśnie w stronę Dumy, na której czekali już gotowi na przejęcie ładunku marynarze.
- Wzywam was do zachowania spokoju, rodacy druchii! - oznajmił Jaskier.
- Ze spokojem zaraz was wszystkich zarżnę jak nie odstąpicie - odparła chłodno Melva.
- Jak śmiecie odmawiać Najwyższej Kapłance Khaine'a wejścia do własnej kajuty? Jak możecie tak traktować sługi boskie?! Jeszcze kradniecie ostentacyjnie relikwie! - wrzeszczał zauważalnie tracący nad sobą panowanie Vestan.
Ariadne dostrzegła, że Sania wraz z Shifu i towarzystwie trzech marynarzy znosiła na desce rannego skinka pod pokład.
- Nikt nikomu niczego nie odmawia i odmawiać nie będzie, dopóki intencje nim kierujące są czyste! - zignorował wrzaski Jaskier.
- O czym ty pierdolisz?! - krzyknął któryś z niewolników. Aramis wyszedł przed szereg swojego oddziału dając rozkaz gotowości.
- Nie udawajcie ślepych! Nie udawajcie głuchych! Wszyscy słyszeli, choć nie chcieli. Wszyscy milczeli, choć winni reagować! Kapłanka Chaosowi cześć oddać nalegała!
Niewolnicy zamilkli, a i sama Melva zastygła w miejscu. Vestan nie miał odwagi kwestionować wydarzenia.
- Jak może czcić chaos, skoro za łaską Ereth Khial wróciłą mnie do żywych?! - wykrzyczała wyraźnie słaba Missisi.
Jaskier skierował spojrzenie i wskazał palcem wiedźmę.
- Wszyscy wiedzą, żeś życie za nią gotowa oddać, a i kłamać również.
- Może i mnie kłamcą raczyć nazwać? - odezwał się Aramis.
- Spróbuj i mnie, wierszokleto, a nowy bat zrobię z twego ozora - dodała Melva, stając na samym czele na trapie.
Kapłanka widziała, że burty Pięści Mathlaana upstrzyli już korsarze gotowi do akcji. W ramach pokazu siły załadowano też armaty, choć nie sądziła, że ktokolwiek odważy się wystrzelić. Z drugiej strony, pamiętała dobrze, że Daz należał do impulsywnych osób. Ich pierwsze spotkanie poniekąd wymagało leczenia urzędnika w Clar Karond, bo nie miał wolnego doku na jego okręt.
- Kłamu wam nie zarzucam, bo w uczciwość waszą wątpić nie mam powodów! Wy, owieczki przecie, w pasterzu szukające ochrony, nieświadome swojej przyszłości. Imię plugawego boga do czci padło, a Admirał Daz Dekappian bierny na bluźnierstwa nie pozostanie! Póki Kapłanka wierności Khaine'owi nie udowodni, póty na pokładzie okrętów nie zagości. Głęboko sam wierzę, może naiwnie, że chaos ją wodzi ją na pokuszenie... A to widzieliśmy już w Porcie Meraniki! Opłakane skutki pokus spadały na wszystkich, nawet najgłębiej wierzących! Flota tego błędu nie popełni!
Kilka osób odwróciło głowy w stronę Ariadne, oczekując odpowiedzi. Ta jednak stała jak zahipnotyzowana wpatrując się w żuraw opuszczający posąg Khaine'a na pokład Dumy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|