 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Nie 18:56, 02 Sty 2022 Temat postu: |
|
|
Kaleth
Po zaserwowaniu nowiny żołnierzom nie trzeba dwa razy powtarzać by się pospieszyli. Nawet nieumiejętni jeźdźcy nabrali animuszu by wyciskać z koni siódme poty. Tętent kopyt przerywało rytmiczne charczenie wierzchowców i pojedyncze stęknięcie konnych niepotrafiących wpasować się do wyskoków siodła. Lord nie potrafił stwierdzić, czy to sugestia wspomnień, czy faktycznie doganiał ich roztaczany przez wulkan zapach siarki.
Ariadne
Dormrith na słowa Ariadne klasnął w dłonie z radością podobną dziecku. Dziecku trochę opętanego, trochę niespełna rozumu.
- O to to! Mathlanna radujemy niezmiernie i to więcej niż pewne. Jego przekleństwem byłaby nuda, zwana przez hipokrytów spokojem. Za takie słowa otwartego umysłu aż pójdę utopić krewetkę w waszym imieniu! - oznajmił kapłan wyciągając z kieszeni szaty coś, co być może lata temu było skorupiakiem, a obecnie przypominało bardziej wysuszony zwitek pożółkniętego pergaminu, a następnie powędrował do przeciwległej burty by nim cisnąć mamrocząc coś pod nosem.
- Nie wiem czy mam go bardziej doceniać za niezłomność wiary... - odezwał się niepewnie Huriof. - ... czy bardziej się obawiać, że faktycznie mnie przerobi na ozdobę w podziemnym oczku wodnym dla węgorzy, jak to wczoraj opowiadał.
Egzekutor niemal niezauważalnie pokręcił okutą w złotą maskę głową, jakby wahając się między tym co traktować jako żart, a co jako fakt. Huriof ukłonił się Kapłance, a następnie oddalił się na nabrzeże, nieświadom jeszcze przekazanej przez Lorda informacji.
Dekappian
Załadunek przebiegał sprawnie, zwłaszcza tam, gdzie wcześniej Caede miała okazję przeprowadzać instruktaż na temat efektywnego pakowania zdobyczy. Po wcześniejszym przygotowaniu skrzyń na nabrzeżu, praktycznie w zaledwie kilku turach załogi ulokowały towary na wyznaczonych miejscach w ładowniach, praktycznie będąc gotowymi do dalszej drogi.
Po dokonaniu kontroli załadunku i powróciwszy na pokład Pięści, gdzie jeszcze niedawno chciano dokonać linczu, zastał Erefa i Velaca wychodzących z ładowni.
- Macie coś do powiedzenia? - zakończył wypowiedź Admirał.
Kapitańska twarz Erefa stężała, jakby właśnie ktoś go sprowokował. Głośno wciągnął powietrze, ale po przeciągającej się pauzie, szybciej myśli na słowa przełożył jego pierwszy oficer.
- W trakcie powrotu zamierzamy przebadać serca i umysły naszych załogantów, czy na pewno są po właściwej stronie - oświadczył Velac. - Jeśli będziemy mieć chociaż cień podejrzeń, dowiesz się pierwszy Admirale.
- Velac, zostaw nas samych na chwilę - wycedził przez zęby Eref. Gdy oficer się zawahał z wykonaniem polecenia, kapitan pogonił go tylko spojrzeniem.
/priv/
/spadek morale floty o 5, obecny stan 39/
Dekappian & Ariadne
Gdy zawiał wiatr, wszyscy unieśli nosy do góry węsząc niczym stado psów. Wraz z powietrzem od zatoki przywędrował zapach siarki, potwierdzając wcześniejsze rewelacje Kaletha. Na niebie brak było jednak zwiastunów nadchodzącej zagłady, a przynajmniej słupy dymu bądź erupcje lawy pozostawały niewidoczne. Pojedyncze basowe mruknięcie rozeszło się po zatoce, ale nagłe wzburzenie wody, które niemal natychmiast ustało, pozwoliło sądzić, że to tylko kharibdyss daje wyraz niezadowolenia bądź sygnalizuje zagrożenie.
- Wracają! - krzyknął ktoś z bocianiego gniazda przykuwając uwagę do przedpola za portem.
Wszyscy
Oddział kawalerii wysypał się z wąwozu na przedpole, przedstawiając przy tym mieszane zdolności jeździeckie. Nim dojechali do wąskiej ulicy przejazdowej w poprzek zabudowań, na rozkaz Aeny żołnierze pospiesznie zaczęli rozsuwać improwizowane barykady z kolcami umożliwiając przejazd aż do samego nabrzeża. Gdy tylko kawalkada mijała kolejne punkty, natychmiast zasuwano barykadę na swoje miejsce, a dowódczyni obrotem dłoni nakazała wycofanie się na okręty. Strzelcy z wież również zaczęli dołączać pod trap Pięści Mathlanna, gdzie próbowano ulokować 6 zdobycznych koni, przy zauważalnym zdegustowaniu Velaca.
Lipali jako pierwsze powzięło kroki do ewakuacji z portu. Pomimo bycia najmniejszym okrętem, opuszczenie przez nią żagli i wypłynięcie z zatoki zauważalnie ułatwiło wyjście kolejno Dumie, Karaho i Pięści na końcu. Po ustawieniu się w formacji i kharibdyssem pod okiem Thralla byli w stanie ruszyć w drogę powrotną. Niezbadane są wyroki Mathlaana, co przejawiało się zauważalnie w pogodzie. O ile kilka godzin wcześniej rozpoczynali szturm z idealnie sprzyjającym wiatrem, tak jego kierunek zmienił się o dokładnie 180 stopni... umożliwiając tym razem wręcz błyskawiczną ucieczkę. Pomimo zmęczonej bitwą i plądrowaniem załogi pracującej teraz na pół gwizdka, nie było mowy by ktokolwiek był w stanie przypuścić kontratak i złapać flotę ze spuszczonymi portkami.
Gdy oddalali się od miejsca lądowania, nad półwyspem niebo zaczynało się zaciemniać od gęstniejącego dymu.
- Wściekły pożar! - krzyknęło bocianie gniazdo. - Erupcji nie widać, ale chyba wszystko od gór do dołu zaczyna płonąć!
- Nie tak rozumiałem taktykę spalonej ziemi, ale nie będę grymasił - parsknął któryś z korsarzy.
Im bardziej zapadał zmierzch, tym bardziej widoczne okazywały się oprócz księżyców tylko dwie rzeczy: kometa o dwóch ogonach, coraz bliższa granicy horyzontu, oraz półwysep na ich rufie, zmieniający się wręcz w jedną żarzącą się linię ognia. Polin wpatrywała się w zjawisko zagryzając wargi. Nie do końca było jasne czy ubolewa nad pozostawieniem miejsca za sobą, czy też zwyczajnie rozkoszuje się widokiem.
Po niespełna siedmiu godzinach wpływali ponownie pomiędzy znajome sterczące z wody skały ukrywające wejście do Zatoki Czaszki. Pomimo ciemności, Posterunek Latarnia pierwszy zareagował na ich przybycie, nadając krótki komunikat świetlny:
WRÓG WYGRAŁ?
Załogi zarechotały. Najwyraźniej nikt nie przypuszczał, że tak wszystko będzie po wszystkim. Pozostali na lądzie zapewne chcieli już szykować stypę.
W odpowiedzi nadano tylko jedno słowo: ZWYCIĘSTWO.
Wewnątrz groty panował znajomy zaduch i stęchlizna, przemieszana tym razem z nutą zapachu rozgrzanego żelaza. Kowale nie obijali się podczas nieobecności właścicieli, albo przynajmniej świetnie pozorowali pracę. Z racji, że dokowanie miało trwać dłuższą chwilę, a pierwsza przybijała do remontowanego nabrzeża Duma, z pozostałych okrętów spuszczono szalupy z kapitanami pozostawiając na pokładach pierwszych oficerów.
Na czele gromadzącego się komitetu powitalnego stała Missisi z Ganeshem. O ile ten drugi wyrażał zdziwienie, o tyle ta pierwsza malowała się w kpiących barwach.
- Czego zapomnieliście? - rzuciła.
- Z DROOOOGI! - rozległo się po grocie od strony Pięści. Sarge przebiegł przez pokład, ledwo zasłaniając usta po wykrzyczanym haśle i ledwo dopadł burty nim chlusnął zawartością żołądka. Spojrzenia politowania nie wydawały się go wcale peszyć.
- Co się tak patrzycie? Ważne, że jestem już gotowy. - dodał wycierając usta mankietem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 21:54, 02 Sty 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|