 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Nie 17:05, 02 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
@
Szukanie niejakiego Snake'a nie przyniosło żadnego rezultatu. W spisie nie pacjentów ani kontaktów nie widniał nikt taki. Może w Knoxville będzie więcej informacji na ten temat, gdyż na razie tkwiliście w martwym punkcie.
Po chwili do łaźni dołączył Paweł.
- Wymontowałem jeszcze lokalizatory z wozów. Dopóki nie chwycą za satelitę, a to możliwe będzie dopiero gdy złożą wniosek wyżej, mamy święty spokój. Potem możemy jakieś zakłócacze kupić albo diabli wiedzą. - oznajmił.
Oficer szybko zmienił wizaż. Zaczynając od ścięcia bródki i gładkiego ogolenia całej paszczy przeszedł od typowego żołdaka do stylu iście gangsterskiego zakładając wytarte na kolanach jeansy, adidasy a na grzbiet - ciemną bluzę z kapturem. Nawet kaburę przesunął pod ciuchy na plecy. W efekcie, jego podwładni mieli wątpliwości kto im właściwie wydaje rozkazy.
- Za pamięci. Oddział! - huknął - Od tej pory, ku chwale Konfederacji Człowieka, uprawniam Tomasza i Kazika Chesterfieldów do wydawania wam rozkazów, a wam narzucam obowiązek służenia im, a także ochrony, choćby za cenę własnego życia, Lili Logs, Taszy Chesterfield oraz Milly Lang. Wykonujemy zadanie w ramach infiltracji szeregów wroga, o czym nie wszyscy oficerowie, z powodów bezpieczeństwa, są uświadomieni. Z tego też powodu, o ile nie znają hasła operacji, które brzmi... - zamyślił się. - ... które brzmi... Nabukadnezar Trzynasty... macie za zadanie ich ignorować. Zrozumiano?
- Tak jest! - potwierdzili, aż ziemia zadrżała.
- Do wozów! - po czym dodał ciszej - Zapiszcie gdzieś tę brednię, abyśmy nie strzelili sobie tym w kolano...
Dwójka natychmiast wskoczył na miejsce strzelca, zaraz po nim Kazik zajął miejsce pasażera w tym samym pojeździe. Dołączył do nich renegat jako kierowca i podłączył interkom do ładowarki samochodowej jednocześnie włączając CB radio na nasłuch. Jak na razie - panowała cisza w eterze.
Do drugiego wsiadły wszystkie 3 dziewczyny zajmując od razu łóżka oraz Tomasz z Jedynką w ramach kierowcy. Ostatnie wolne spanie zajmował, rzecz jasna, Casper.
Silniki zaburczały i samochody powoli opuściły piaszczysty plac wkraczając na asfaltową drogę.
- Żegnaj Chesterfield. - odezwał się Paweł w interkomie.
Miasteczko Duchów oddalało się powoli i znikało w lusterkach samochodów. Teraz jechaliście prosto w paszcze lwa.
Nagle odezwała się gitara. To Tasza wyczarowała niewiadomo skąd gitarę, a niej z kolei czarowała smętną melodyjkę. Renegat podgłosnił odbiór na interkomie i tak w obu samochodach brzmiała smutna piosenka.
- Z dokładnością atomowej sekundy globalnej
Wyruszyliśmy ratować świat
Podejmując się niewykonalnej sprawy
Porzuciliśmy rodzinny kraj
Ponad miastem, ponad linią miast
Odurzeni okrucieństwem świateł
Przez kosmiczną katastrofę gwiazd
Wystrzeleni w tajemnicę znaczeń
Przez granicę niespokojnych krain
Plyną nowotwory szalonego gniewu
Giną slońca napęczniałe krzywdą
Oceany wystepują z brzegów
Miną wieki zanim wróci swiatło
Miną światy zanim wróci spokój
Kto ma uszy niechaj słucha bacznie
Że już nic nie zdoła pomóc
Dopóki co
Dopóki co
Tylko My
Posiadamy moc
Na pewno tak
Na pewno tak
Tylko My
Pokonamy strach
Odjazd nastąpił o 11:59.
***
Po około 2 godzinach jazdy pojawiła się na drodze blokada. A raczej jej resztki, gdyż ktoś wcześniej już stratował porozstawiane pachołki i aluminiowe zakazy przejazdu.
- Szybko się zdecydowali. Jak wczoraj tu jechałem to jeszcze pracowali budując drogę... - mruknął renegat.
Po upływie pewnego czasu na drodze pojawił się pierwszy samochód. Był to typowy Hummer, obłożony na masce workami z piaskiem oraz podobnym do waszego gniazdem na dachu. Pasażerowie prawdopodobnie wzieli was za 'swoich', gdyż na widok przerobionych i zapewne odbitych transporterów CoH wynurzyli się z okien z kałachami w dłoniach wyjąc jak wilki i salutując.
Po jakichś 3 godzinach jazdy dziewczyny zażądały postoju dla rozprostowania nóg. Ideałem okazała się opuszczona stacja benzynowa. Równie szybko przestała nim być, gdy z damskiej łazienki z krzykiem wybiegła Milly na widok trupa na sedesie z dziurą między oczami. "Uroki pustkowi" jak to podsumował Paweł.
***
Godzina 19:21.
"Freeport / Knoxville - 6 KM" mówił mijany znak.
I faktycznie, po wyznaczonej odległości ukazały się ceglane mury i poprzedzające je siatki odgradzające Freeport od reszty świata, zbrojony transporter z działkami obrotywymi przy każdym wjeździe i około 20 członków SPU, jak wam obwieścił były oficer. W kontraście do tego rozwijało się Knoxville: biedne, pełne przysadzistych domów, niekiedy odznaczających się wieżowców, zadbanych tylko do pewnego piętra. Większą część stanowiły kamienice, magazyny i liczne neony reklamujące wszystko, włącznie z gumami do żucia.
W krajobraz wpisane były taplające się w kałużach przy rynsztokach dzieci oraz niemal nieodróżniający się od nich żebracy.
Wasze transportery niemal nie robiły żadnego wrażenia. Traktowano je jak coś normalnego, po części nawet spodziewanego.
- Może najpierw jakieś lokum? - zaproponował Paweł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|