 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Pon 14:37, 04 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Tasza:
- Nie bardzo mamy czym. - odpowiedział Tomasz - Tez bym olał, ale nie wiem czy z moją pseudo-twarzą da się jakoś unikać kontroli.
- Nie rzucaj się w oczy po prostu.. - odparł stróż i ziewnął zasłaniając usta.
Tomasz spojrzał się wymownie "łatwo ci mówić, nie ty urodziłeś się z wycieraczką zamiast twarzy".
- To może golarkę chcesz pożyczyć?
- Nie! - warknął zwierzęco - A co? Uważasz że źle mi z tym?! Razi cię mój wygląd?
- Stul ten pysk! - wrzasnęła z dołu Lila - Rozmawiam, nie widać?!
- Uh, przepraszam. Ciężko zostać normalnym przy takich dawkach stresu.
Stróż z przerażeniem kiwnął głową. Najprawdopodobniej zastanawiało go w co wdepnął i jak głęboko z taką bandą psychopatów pod jednym dachem. Tomasz natomiast machnął ręką i poszedł posiedzieć na swoim porannym miejscu na schodach. Po drodze wysłał Dwójkę po coś do zaparkowanego samochodu, lecz gdy wrócił, nie widać było co przyniósł.
- Przymknij drzwi i weź to odpal, bo nie umiem. A ponoć działa. - odezwał się zza przymkniętych drzwi ewakuacyjnych.
Udająca, że w wypożyczalni nic nie miało miejsca Milly pomogła w przygotowaniach do obiadu. Z zakupionych wcześniej rzeczy nie udało się za wiele wyczarować z wyjątkiem kiełbasy na gorąco z chlebem i gorącym kubkiem do popicia. Dwójka odmówił spożycia posiłku i oddając swoją porcję zjadł 3 tabletki energetyczne, które według napisów na opakowaniu, już w jednej dawce zapewniać powinny dzienną dawkę kalorii. Biorąc pod uwagę masę Goliata, nie dziwne było, że potrzebował potrójnego kopa.
- Olbrzymie? - zagadnęła przy posiłku Milly stojącego za nią na baczność żołnierza.
- Słucham, madame.
- Jak ty masz właściwie na imię?
- Starszy funkcjonariusz operacyjny oddziału pacyfikacyjnego numer dwa pod dowództwem...
- Nie, nie! Naprawdę, jak masz na imię?
- Proszę sprecyzować zapytanie.
- Zanim wyprali ci mózg głąbie i potrafiłeś samodzielnie trafić dolną szczęką w górną to kim byłeś. - wytłumaczyła Lila.
- Moje akta nie są dostępne do publicznej wiadomości.
Lila parsknęła. Tomasz ugryzł kęs chleba i zamyślił się. Zaczął niepewnie.
- Podaj swój profil cywilny w celu uaktualnienia statusu misji.
Dwójka najwyraźniej zaczął trawić informację.
- To rozkaz! - warknęła Lila uderzając sztućcami o talerz. Atmosfera ponownie zaczęła robić się napięta.
- Murphy Johnson, urodzony 3 stycznia 2097 roku w Phoenix w stanie Texas. Syn Winstona i Izabeli. Ukończona trójstopniowa szkoła sportowa imienia Reagana. Przez 3 lata zawodowy zapaśnik. Od 2119 roku początek kariery wojskowej.
- Przedstaw profil wojskowy. - ponowił Tomasz.
- Ochotnicza służba w oddziałach pacyfikacyjnych Konfederacji Człowieka i uzyskanie stopnia podoficera w randze kaprala. Od stycznia 2121 delegacja do oddziałów specjalnych Konfederacji. Od kwietnia wcielony do neuroresocjalizowanych oddziałów pacyfikacyjnych pod zarzutem niedopełnienia obowiązków.
Kazik:
- Zależy co chcesz kupić. Najpotrzebniejszego towaru jak morfina nie dostaniesz w sklepie ot tak, a na pewno nie bez recepty. Ja ci ich przecież nie wypisze... Nie zaszkodzi jednak, byś wziął trochę leków przeciwbólowych, aspiryn, gazików, bandaży, igieł do zszywania was, najlepiej kilka. Oczywiście nici, weź kilka szpul cienkich, kilka grubych. Jak cie stać to nici co rozpuszczają się same po około trzech tygodniach. Czekaj, bo mi pieprzą nad uchem i nic nie słyszę...
Najwyraźniej przysłoniła słuchawkę dłonią i wrzasnęła z furią "Stul ten pysk! Rozmawiam! Nie widać?!"
- No, jestem. Jakbyś był tak miły, weź mi podpaski, bo chyba okresu dostanę. Czy coś więcej... moment, pomyślę. - zamilkła na chwilę pomrukując do siebie.
- Poczekaj, nie rozłączaj się. Zaraz wrócę. - słuchawkę puknęła o ladę, a w tle słychać było kroki po schodach. Po około dwóch minutach drętwienia w ciszy przy słuchawce ponownie dał się słychać tupot jej nóg po schodach jakieś "tak, tak" rzucone do kogoś w tle.
- Przejrzałam graty. Potrzebny nam jest spirytus, bo została resztka. Weź kilka tych mniejszych butelek, po 250. Jak stłuczecie to przynajmniej nie cały zapas, a jak będziecie chlać, to przynajmniej będę widzieć ile jest otwartych. Poza tym, nie uznaje wody utlenionej. Dalej, mam tylko jedna kleszcze, potrzebuje jeszcze dwóch par. Albo trzech. Przy głębszych ranach muszę je rozszerzać... No co się gapisz? Jestem lekarzem, dziwi cię to?! Jezu, nawet przez telefon pogadać nie można. Dalej... wątpię czy byś znalazł, ale na sytuacje ekstremalne sytuacje przydałaby się adrenalina. A z takich pierdół, to możesz wziąć trochę agrafek, plastrów i tyle. Jakby optymistycznie nie patrzeć, banku krwi nie okradniecie, a jak będzie naprawdę ostro... to ja cudotwórczynią nie jestem. Więc możesz też wziąć orchidee. W sumie tyle. Nie zapomnij o tych podpaskach. Siema.
Rozłączyła się po chwili, jeśli nie została o nic więcej zapytana.
Szukane rękawiczki okazały się być na przecenie i można je było zakupić za jedyne 12$.
- Mogę się tak spytać, po co konkretnie chcecie go namierzyć, skoro, jak wywnioskowałem z rozmów, to wasz ziom, tak? Skoro jesteście na tropie Czachy, i on też, to może jest jakiś sens w tym by się rozdzielić? Albo odciąga od was jakieś zagrożenie? - spytał Jeff podczas łażenia - Znaczy, nie wiem jak jest między wami, może to tylko kumpel któremu chcesz zapakować kulkę, może jemu coś odbiło, albo po prostu macie dziwne relacje rodzinne... Ale zamiast go śledzić powinniście przewidzieć, gdzie będzie?
Zadał pytanie w momencie gdy weszli do apteki, w której w ogonku stały dwie osoby. Po wysłuchaniu koncertu życzeń aptekarka zaproponowała wizytę w hurtowni lub danie sobie spokój z dziecinnymi zabawami, jednak nie wyrzuciła ze sklepu. Po przejrzeniu towaru zaproponowała pojedyncze apteczki do kupienia, w której powinny się znajdować potrzebne rzeczy.
- Ta firma produkuje gotowe zestawy - zachęciła i pokazała spis zawartych rzeczy - Są środki antyseptyczne jak woda utleniona, mogę dołożyć również spirytus, gdyż jak rozumiem będzie służyć do sterylizacji narzędzi. Również aseptyczne środki, gaziki, plastry i bandaże są w środku zawarte. Firma starała się zrobić najlepszy pakiet na rynku i można znaleźć też kilka strzykawek i igieł, a także żele przeciw stłuczeniom i oparzeniom. Jedna powinna wystarczyć do domowych warunków, jednak jak rozumiem, w państwa przypadku będzie to trochę za mało. Jedna jest w cenie 29$ i powinna wystarczyć na około.. dwa do trzech przypadków jednego typu potrzeb. Jeśli chodzi o chirurgiczne narzędzia to niestety nie u nas. Proponuję udać się pod ten adres. - wyjęła kartkę i napisała coś. Kobieta wydała się sympatyczna, pod trzydziestkę z urodą typowego mola książkowego. Druga z ekspedientek spojrzała się na nią.
- Ellie, mogę na chwilkę cię prosić?
- Już, pan poczeka chwilkę. - odezwała się do Kazika.
Odeszły na zaplecze nie domykając drzwi.
- Czyś ty zgłupiała?! - warknęła cicho - Wiadomości nie oglądasz?!
Jeff zmarszczył brwi drepcząc w stronę drzwi.
- Wczoraj pół miasta stało w ogniu, strzelaniny na ulicach a dziś przychodzi ci takich trzech zakapiorów i prosi o zapas do wskrzeszania. Czy tobie dokumentnie odbiło? Dzwoń po policje!
- No i co z tego? - parsknęła uchylając drzwi i wracając do klientów - Mam to gdzieś, a na pewno nie będę ułatwiać życia Konfederacji.
Koleżanka syknęła, jednak nazwana Ellie się zupełnie tym nie przejęła.
- To jest adres hurtowni klinicznej. Nie wiem czy to należy już do Freeport, czy jeszcze do Knoxville, jednak są tam państwo w stanie się zaopatrzyć w to, czego nie potrafimy dostarczyć. - pokazała długopisem na treść zapisanej kartki - Natomiast... co do tych pakiecików... ile państwo potrzebują? - wskazała na apteczkę uśmiechając się.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Pon 15:47, 04 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|