 |
|
 |
|
Lamsen
(>0_o)>
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła rodem Płeć: Mężczyzna
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Nie 12:30, 15 Maj 2022 Temat postu: |
|
|
Alex
- Nie ruszaj, bo zrzu… – zaczął chory.
Upuszczona przez Alexa buteleczka z Ibuprofenem z głuchym stuknięciem odbiła się od półki niżej, od jego kolana, od komódki niżej, i puknięta kicksave’m buta z grzechotem poturlała się pod mebel.
Gdy hałas ustał, Hill równie teatralnie westchnął.
Skrzypnęły uchylone drzwi, przez które zaniepokojony Marks wetknął głowę do środka z pytającym spojrzeniem adresowanym do burmistrza.
- Spokojnie, nic się nie dzieje. A ty siadaj na dupie i ręce w kieszeniach – warknął do Alexa.
Gdy ten usiadł, a za gliną zamknęły się drzwi, Hill kontynuował swoim monotonnym głosem kazaniowym:
- Tak, też mnie to zaskoczyło. Miasteczko musi być w takim razie w czarnej dupie, nieprawdaż? – z oczu przymkniętymi woskowymi powiekami wyskoczyły jednak ogniki rozbawienia, zabarwiając nieco jego chrapliwy głos. Trochę upajając się własnym wywodem, ciągnął:
- Oczywiście, nie teraz tak jak stoisz. Masz tutaj image pierdoły, sieroty w każdym względzie, upierdliwca, i słabeusza. Nie masz rodziny, znajomości, ani majątku. Wyuczonego zawodu, umiejętności, talentu. Jesteś pacyfistą, co przy Twoich warunkach oznacza jedynie, że jesteś nieszkodliwy. - wymieniał beznamiętnie.
- Ale… masz gadane. Próbujesz manipulować ludźmi. Bardzo niewprawnie i z gracją Leopolda, ale się wyrobisz z czasem. Może. Nie reprezentujesz żadnej okolicznej frakcji, ani wewnętrznej koterii, co oznacza dla Colllins względną neutralność. Więc, moim zdaniem, jesteś przyszłym zawodowym politykiem. A tego potrzebujemy. Może już nie teraz, ale za parę miesięcy czy rok.
Spytał jeszcze:
- Jesteś religijny, synu?
Archie
Finley spojrzał na niego z powątpiewaniem i odpowiedział:
- Ty jesteś handlarzem, ja jestem handlarzem. Moja propozycja nie ma ale, nie zamierzam tracić czasu na negocjacje, nie będziemy udawać zdziwienia do pierwszej propozycji. Towaru nie oferujesz, więc o żadnych zaliczkach nie będzie mowy.
Wstał i poprawił szpej.
- Komuś innemu bym odpowiedział „chuj Ci do tego”, ale stymulanty wprawiły mnie w dobry humor. Maxwell to osada szumnie zwaną targową, bo co tydzień zjeżdżają się tam okoliczni i wędrowni handlarze na geszefty. Z grubsza spokój od dziczyzny i bandyterki, trochę wolnych nieruchomości, bar z żarciem i bimbrem, niskie podatki. Więc zamierzam otworzyć tam warsztat, żeby mieć pod ręką i klientów, i nieskażone żarcie z Collins niedaleko.
Pokręcił karkiem na boki, aż chrupnęły kości.
- Więc?
Lara
Zanim skończyła zdanie zauważyła, że Młody nie jest już skupiony na niej, tylko z zaciekawieniem oglądał narzędzia w garażu i różne półprodukty wiszące albo walające się w pomieszczeniu. Wyglądało to, jakby ciężko mu skupić uwagę na dłużej w jednym miejscu.
- Brian James Donner jestem. – rzucił półgębkiem.
Lara skojarzyła, że w ciągu ostatniego kwartału pochowali trzech członków rodziny z tym nazwiskiem. Stary dziadek, chyba Stephen, zmarł z przyczyn naturalnych. Jego rodzice, Brennan i Laura, zatruli się starą konserwą. Taka była oficjalna wersja przynajmniej, ale plotki sugerowały zbyt duży zbieg okoliczności, dla takiej małej rodziny, w tak krótkim czasie.
Starsi miasteczka wydali decyzję, że Brian jest na tyle samodzielny żeby samemu zostać w domostwie i nie szukali mu żadnej kurateli. Sprzeciw sieroty był w tym względzie jednoznaczny. Młody często wypuszczał się w wolnej chwili poza Collins i przeszukiwał okoliczne ruiny w poszukiwaniu czegoś na sprzedaż. Chłopak sprawiał wrażenie zadowolonego z życia, ale wiodło mu się ogólnie kiepsko.
Słysząc jej pytanie, parsknął:
- Co byłby ze mnie za dziennikarz, jeśli zdradzałbym swoje źródła? Powiem Ci już na zewnątrz.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lamsen dnia Nie 13:34, 15 Maj 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|