 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Śro 22:12, 31 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Sinister
Facjata z wielokrotnie kserowanego zdjęcia definitywnie nie należała do właściciela rozbitej czaszki. Różnic było aż nadto. Od samych rysów, przez kształt czaszki na wieku kończąc.
Ostatnim rzutem oka przed podniesieniem rąk dostrzegł jedno podobieństwo między białym a czarnym na kartce - obaj mieli w miarę podobne blizny na policzkach. Różnica tyczyła zaś strony po której wspomniana cecha charakterystyczna się znajdowała.

- Nie szczekaj bo zaraz nie będziesz miał czym - upomniał chłopaka Carrey, gdy ten zaczął słać obelgi w stronę tłumu. Na ludziach nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, pilnujący go natomiast pewniej chwycił broń skierowaną w nogi aresztanta.
- Pokaż - mruknął starszy strażnik. Wziął do rąk list gończy i po pierwszym spojrzeniu zadarł ze zdziwieniem głowę. Szybko przeniósł wzrok na ogłuszonego, następnie na Sinistera, Carreya i wrócił do leżącego. Przekazał kartkę koledze.
W tej chwili ciszy dostrzegł przemykającą się w tłumie za ich plecami blond grzywkę, której po chwili udało się przebić do drugiego rzędu. Buzia Felicii wystawała między ramionami dwóch mężczyzn przed nią. Stała dokładnie za brązowymi strażnikami.
Gdy Carrey oglądał list gończy, starszy odpiął od paska krótkofalówkę.
- Jedenaście-jeden do bazy, słyszycie mnie? - poczekał na odpowiedź.
Felicia posłała pytające spojrzenie, a następnie zmrużyła wyczekująco oczy.
- Mam tu rannego z uszkodzoną czaszką, a zarazem podejrzanego. Przyślijcie mi mi dwóch sanitariuszy.
Poczekał na twierdzącą odpowiedź zakończoną "bez odbioru" ze strony rozmówcy.
- Co z nim? - spytał Carrey.
- Myślę - zakomunikował ruszając wąsami niczym szczur. Po chwili przyszło mu coś do głowy i spytał Sinistera - Orzeł czy reszka?
Jason
Próba doliczenia się dnia spełzła na niczym, głównie z powodu, że już wcześniej zupełnie stracił rachubę podróżując w poprzek całego kraju konno. Dodatkowa przerwa jeszcze utrudniała ten fakt. Zwłaszcza gdy nie wiadomo po jakim czasie go w ogóle znaleźli.
Nikt za specjalnie nie zareagował ani na podziękowania, ani na przedstawienie się. Nie był natomiast pewien czy komuś nie wymsknęło się pod nosem krótkie "odpracujesz". Wzruszenie ramion na pytanie o datę także nie zaspokoiło jego ciekawości.
Dziewczyna przysunęła coś co mogło uchodzić w danej chwili za talerz, a wcześniej mogło równie dobrze być kołpakiem. Nałożyła niewielki kawałek mięsa i podała go Jasonowi. Sztućców nie dostał, aczkolwiek wnioskując z bogatej zastawy, jego widelec okazałby się pewnie grabiami, zaś nóż - nożyczkami.
Przybijała go towarzysząca tu atmosfera obojętności, jego tymczasowym kompanom natomiast - wręcz przeciwnie.
Nagle poczuł czyjeś dłonie, które znienacka zostały mu położone na ramiona. Wystraszył się delikatnie, jednak zdołał się opanować.
- Widzę, że zdrowyś - skomentował głos, którego właściciel nosił koloratkę. Pastor, który bezszelestnie zbliżył się do Jasona, przypominał mu kogoś. Pierwsze skojarzenie dotyczyło jakiegoś świętego, lecz nie był w stanie sobie przypomnieć. Mężczyzna był bardzo wysoki i liczył sobie około metra i 90 centymetrów, lecz był przy tym niesamowicie chudy. Skóra na policzkach przypominała nieco zwisające psie fafle. Fafle wychudzonego, łysego, pomarszczonego i starego psa, jeśli już opis ma być trafny. Pastor lekką ręką mógł sobie liczyć 60 lat, ale zapewne miał mniej. Przyspieszone starzenie z wyglądu zawdzięczał zapewne ascetycznemu trybowi życia oraz promieniowaniu.
- Śniłeś mi się - podjął duchowny, nie zdając sobie sprawy, że dla niektórych mogło to zabrzmieć dwuznacznie. - Mam wrażenie, że nie przypadkiem. Wręcz przeciwnie, sam Bóg mi cię zesłał. Jak się posilisz, przyjdź do mnie.
Ostatnie słowa wypowiedział w nieznający sprzeciwu sposób.
- Elen, zadbaj by naszemu gościowi niczego nie zabrakło nim go przyprowadzisz - skierował swoje słowa do dziewczyny, która jedynie skinęła głową.
Zadziwiający okazał się fakt, iż odchodząc pastor nie wydał z siebie najmniejszego dźwięku. Widać było, iż idzie, jednak towarzyszyła temu cisza. Nawet ciężka marynarka i spodnie nie wywołały żadnego odgłosu pocieranego o siebie wzajemnie materiału.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Śro 22:23, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|