 |
|
 |
|
Beowulf
Ordo Mechanicus
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Czw 23:04, 11 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Armia Rebelii
Kiedy Marcus prowadzi kolejny bohaterski atak w samo serce przeciwnika, są tysiące, które pilnują by nie wyrwano tego serca rebelii. Nie są oni idealistami, są to ludzie bez domów, perspektyw… ale ciągle mają nadzieje i pokładają ją w jednej osobie- Generale. Lehel Farkas, dawniej marszałek w armii Konfederacji, skazany z całą rodziną na neuroresocjalizację, w momencie kiedy wyraźnie powiedział co sądzi o nowych metodach szkolenia. Ocalał tylko on. Konfederacja odebrała mu wszystko, dom, rangę, rodzinę, przyszłość. Jedyne co mu zostało to potężna wola walki o Sprawę, o wolność i o szansę dla każdego. Generał nie jest typem skrajnego idealisty jakim jest Marcus. Jest natomiast wielkim przywódcą i doskonałym taktykiem. Zna każdą taktykę przeciwnika, bo jest autorem wielu z nich i jako jedyny wie, jak wielka siła leży w desperacji. Na początku działał na terenie niewielką garstką słabo uzbrojonych, ale przeszkolonych przez samego siebie ludzi i mutantów. Wkrótce stał się jednym z najbardziej znanych terrorystów, a potem przywódcą największej siły przeciwstawiającej się CoH w Europie, ale w momencie gdy poznał Marcusa, sytuacja znacznie się odmieniła.
Każdy kto kiedykolwiek myślał o przeciwstawieniu się Konfederacji, słyszał o Marcusie, a w momencie, kiedy stanął obok niego Generał, setki tysięcy, ludzi pragnących tylko szansy i odrobiny szczęścia, zaczęło się zaciągać, zainspirowanych tajemniczym Węgrem, który nie krzyczał o ideach, który nie ciągnął ich do nowego świata… On obiecał im, że w tym, będą mieli prawo i możliwości, że da im szansę wywalczenia sobie tej drobiny życia, której potrzebował każdy… Podarował im to czego pragnęli najbardziej- nadzieję.
,,Żołnierze! Stoję tu przed wami żołnierze, dumny i poruszony. Widzę was i wiem, że tak jak ja, nie mogę was zawieść, tak wy nie zawiedziecie mnie! Patrząc na was, jestem pewien tego, że Sprawa, ma szansę! Że Utopie otworzą przed nami swoje bramy! Dlatego żołnierze wzywam was, nie upadajcie w wierze, bo dziś nadszedł dzień, kiedy mamy szansę wywalczyć sobie możliwość życia! Dzisiaj wykażcie się męstwem, jakiego oni nie znają, bo żadne z nas, nie ma już nic do stracenia, my nie możemy przegrać! Możemy tylko odnieść wielkie zwycięstwo!”
Generał Farkas przed bitwą o bunkier 45 do nowo uformowanego Piętnastego plutonu armii ochotniczej
Armia Rebelii, nie jest jednak sama w sobie grupą idealistów. Są to ludzie, zwykli przeciętni ludzie, pragnący tego co każdy. Jednak Konfederacja w swym pochodzie ku ,,lepszej przyszłości” depcze miliony niewinnych osób, wprowadzając je w stan, w którym zostaje im tylko postawić na szali własne życie. Kiedy nie mają już absolutnie nic do stracenia, a śmierć, staje się jedyną alternatywą. Nikt kto przyłącza się do generała, nie oczekuje niczego ponad szansę na normalne życie. Niewielu jest takich, którzy pragną czegoś ponad, jednak przede wszystkim, są zjednoczeni. W mniejszych grupach, byliby niegroźni, łatwi do spacyfikowania i zresocjalizowania, jednak kiedy wszyscy stają pod generałem, stają się armią zdolną do równej walki. Tego właśnie potrzeba tym ludziom- szansy i odpowiedniego przywódcy.
,,Wygraliśmy! Tak o to Sprawa odniosła kolejne wielkie zwycięstwo, a wraz z nią my! Stoimy tu teraz w samym sercu ich utopii i niech usłyszą nas! Tych, których nie wpuścili i odrzucili! Niech poczują nasz gniew i oddadzą nam to co należne jest każdemu! NIECH DADZĄ NAM PRAWO DO ŻYCIA!”
Generał Farkas na dachu sztabu dowodzenia Utopią, 10 minut po zabiciu ostatniego oficera selekcjonującego.
Sama frakcja nie stanowiłaby poważnego zagrożenia, gdyby nie to, że oprócz determinacji, jest w niej jeszcze jeden element, który czynią ją prawdziwą armią- dowódca. W ciągu 10 lat generał przeszkolił miliony osób, między innymi wielu wybitnych oficerów. Stworzył regularne wojsko z ludzi, którzy traktują je jako ostatnią nadzieje, nawet jeżeli nie są to siły elitarne. Do tej pory mówi się, że jest w stanie zrobić z pijaka strzelca wyborowego. Generał wprowadził tu dyscyplinę, zasady i możliwości. Widać to najlepiej na podstawie samej struktury armii, która mimo słabego rekruta w pewnym momencie okazuje się posiadać prawdziwych weteranów. Taka jednostka jaką są Spartanie już nieraz zmieniła losy bitwy, a każdy, kto poświęci się dla Sprawy, ma szansę wstąpić w jej szeregi. Generał daje nie tylko nadzieje na normalne życie, ale możliwość stworzenia sobie nowego w armii.
,,Stoicie przede mną, głodni, przemarznięci, pozbawieni wszystkiego! Kiedyś i ja byłem w takiej sytuacji, dlatego, rozumiem was lepiej niż ktokolwiek inny! Żołnierze, Teraz, jedyne co nam pozostało to marzenia i gniew! Powiem wam, co teraz zrobimy! Widzę bramy, za którymi jest wszystko czego nam potrzeba, widzę także waszą determinację, ból i gniew! Spełnijmy nasze marzenia! Przysłużmy się Sprawie! Pokażmy faszystom nasz gniew żołnierze! Dziś oddamy im z nawiązką za wszystkie krzywdy! Dziś otworzymy bramy tej Utopii i obiecuję wam! Że Jeszcze dziś będziemy w niej świętować!"
Generał Farkas, przed zdobyciem Utopii nr 67. Obietnicy dotrzymał.
Mimo częstych problemów ze sprzętem, istnieje jednostka, która stanowi wizytówkę tej Armii i sama jej obecność podnosi morale. Jeszcze nie było bitwy, którą Spartanie by przegrali. Trzysta pancerzy bojowych, stworzonych z najlepszych dostępnych części ofiarowanych przez wyzwolone bunkry, trzystu najlepszych żołnierzy towarzyszących samemu Generałowi. To cel dla wszystkich tych, którzy swoją przyszłość wiążą z armią. Sami Spartanie natomiast są ciężką piechotą szkoloną przez samego generała i wielokrotnie członkowie tej formacji robią za dowódców na polu bitwy. Ich taktyka jest prosta- z zainstalowanymi generatorami pola magnetycznego, są w stanie dzięki swemu szkoleniu prowadzić wymianę ognia, opartą na wzajemnej osłonie. Zaś o synchronizacji świadczy fakt, że moment przerwania ostrzału w wypadku trzech Spartan trwa około sekundy. Najczęściej z tego powodu są wysyłani na misje, mające na celu przebicie linii frontu.
Jeśli zaś chodzi o poglądy samej armii… Większość wierzy w Sprawę. Jest to idea, za którą warto walczyć, a żołnierze lubią mówić o niej dumnie, wzniośle i nierzadko są jej lojalni aż do końca. Jednak tą frakcję trawi chroniczna nienawiść względem Skaarów, za sprowadzenie takich czasów i ,,podarunek” dla CoH jakim jest argument przetrwania. Sama Armia zaś, ze szczerego serca nienawidzi Konfederacji i w momencie upadania bunkra, często osoby związane z ,,budową nowego świata” doznają kary za swoje czyny. Poznają co to ból, brak perspektyw, strach i na końcu ogień. Generał obiecał przecież, że nie przestanie, dopóki ostatnia Utopia, nie zostanie otwarta i każdy oficer selekcjonujący, nie otrzyma odpowiedniej zapłaty.
,,Edward Wolf, zwany Wilkołakiem przemierzał obozowisko, przyglądając się ludziom, zgromadzonym po prowizorycznymi namiotami. Był dumny. Słyszał jęki i kaszel, widział wielu rannych, lecz nikt, absolutnie nikt nie narzekał. Powoli powstawali z nich prawdziwi żołnierze, co najlepiej widać było, gdy trzech ochotników, jak jeden mąż zasalutowało Spartaninowi, który był ich dowódcą.
Leniwym gestem skopiowanym od generała, odpowiedział i wszedł do swojego małego piekła- do lazaretu… Tutaj spotkał tylko i wyłącznie jęki, krew i ból, połączone z nieustanną prośbą o morfinę, przyglądał się tym biedakom i czuł smutek, bo wiedział, że tego nie da się uniknąć, a także jak wielu nie dożyje ranka. Kiedy jednak ujrzał na stole pewnego rudzielca, stanął jak wryty. Opanował się dość szybko by podejść do niego i spod hełmu spytać:
-David, co ci się stało?- Był zszokowany widokiem swojego młodszego brata, pozbawionego trzech palców u lewej dłoni i potężnym gipsem na prawej nodze.
-Eddie? To ty?... Ja się zaciągnąłem przedwczoraj…-mówił dość spokojnie młodzieniec, widać było działanie morfiny.
-Młody, miałeś przecież zostać z matką i ojcem!- i powoli do zakutego w zbroje żołnierza dotarło…- Co z nimi?- Spytał twardo
-Eddie… Dopadli ich, zrobili nalot na obóz i… tylko ja uciekłem, to była łapanka do resocjalizacji po tym, jak wysadzono fabrykę… Przepraszam… ja przepraszam…- mówił prawie płacząc siedemnastoletni rudzielec, nawet przystojny, z piekielnie zielonymi oczyma.
-Młody spokojnie, spokojnie… Nie zawiodłeś mnie, grunt to fakt, że żyjesz-Powiedział Wilkołak dwa razy głaszcząc głowę brata, bo w tej chwili, został mu tylko on..
-Ale naprawdę, starałem się, wyrwałem jednemu z nich klamkę i zacząłem strzelać, próbowałem zabrać stamtąd rodziców ze wszystkich sił… ale dogonili ich…- głos chłopaka łamał się i po policzkach popłynęły łzy
-Nie mazgaj się młody, do cholery, zrobiłeś co mogłeś, wierzę ci, i jestem za to piekielnie wdzięczny, tylko czemu do cholery się zaciągnąłeś?- Pytał starszy brat, wiedząc, jaką usłyszy odpowiedź… Taką jakiej udzielił ojcu pięć lat temu.
-Bo co mam do stracenia? Co mi mogą zrobić? Ty jesteś inny, a teraz, odebrali szansę dla mnie. Chcę przynajmniej się do cholery odgryźć!- Odpowiadał pod wpływem narkotyku David, zahaczając temat mutacji brata.
-Cholera…-mruknął Wilkołak- Wiesz, że będzie ciężko, prawda?- Mówił pozbawionym nadziei głosem przewidując dalszy ciąg rozmowy… Teraz kiedy wychodził z lazaretu był przerażony… Kiedy przechodził obok ludzi pozbawionych wszystkiego, często prawie niezdolnych do służby, wiedział, że dopiero następny dzień będzie trudny…
Południe paliło żarem, kiedy Dziesiątka odpalał tarczę, zaś Wilkołak z piekielną precyzją strzelał do obsługi karabinu. Wkrótce perymetr miał być sforsowany… jednak cały czas, obawiał się o swojego brata, który właśnie zniknął mu z pola widzenia. Kiedy zdobywali kolejne metry, nagle ujrzał pojazd pancerny wyrastający zza okopu i wtedy zobaczył swojego brata padającego by uniknąć morderczej serii z karabinu maszynowego. zZdążył tylko krzyknąć w komunikator:
-Cwaniak, wchodzisz za mnie, ja zajmę się czołgiem!- I zaczął pędzić, jak szalony, nie przejmując się piekielnym świstem kul i komunikatami. Teraz walczył o ostatnią osobę, która pozostała z jego rodziny- o swojego młodszego brata. Na szczęście operator karabinu natychmiast obrał za cel Spartanina, który błyskawicznie włączył tarczę… Tylko dzięki temu zdążył wrzucić granat do włazu… Po chwili, z czołgu zaczął dobywać się dym i krzyki, wywołane zapewne ogniem sprowadzonym przez granat fosforowy, zaś David powoli podnosił się z ziemi z pomocą swojego brata, który natychmiast wciągnął go za dymiącego ze wszystkich szczelin molocha. Miał właśnie wyjaśnić swojemu bratu, co sądzi o szarżowaniu w pierwszej linii, kiedy zobaczył za nim delikatny błysk i rozpoznał najgorszy koszmar senny bitwy z Konfederacją… Morderca odziany w pancerz mitagonowy, natychmiast pociągnął za spust… Kiedy krew Davida opryskała jego pancerz. Wilkołak nie czekał nawet chwili z odpowiedzią…
Edward Wolf zwany Wilkołakiem ponownie przechadzał się po obozie, lecz teraz nie czuł dumy, czuł tylko przygnębienie. Nie widział żołnierzy, a ludzi, którzy są tutaj, bo inne opcje odebrała im Konfederacja. Dostrzegał braci, ojców i synów, którzy każdego dnia, ryzykowali swoim życiem. On zaś ściskał w ręku nieśmiertelniki, które były ostatnim dowodem na istnienie jego brata…”
Post został pochwalony 0 razy
|
|