Earth 2092 Earth 2092
Forum systemu w klimatach postapokaliptycznych
Earth 2092
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Rebelia / Rewolta

 
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Organizacje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:41, 27 Maj 2007    Temat postu: Rebelia / Rewolta

Bardzo krótko, może ktoś to dopasie:

Rebelia jest ruchem działającym przeciwko większości zasad Konfederacji Człowieka. Ich glównymi domenami jest humanitaryzm i socjalizm, których wg. nich brakuje w totalitarnych, skrajnie egoistycznych i pełnych fobii działaniach CoH. Często zbrojnie stawiają opór, buntują się przeciw segregacji człowieczeństwa na "mutanta" i "zdrowego" z powodu wojny i promieniowania, do którego Konfederaci doprowadzili. Domagają się socjalistycznych ułatwień życia, równości ludzi i traktowania ich w odpowiedni sposób, godząc tym samym w proces neuro-resocjalizacji.
Kwestia rasy Skarrów u rebeliantów nie jest jasno zdefiniowana. Są to przeważnie osobiste przemyślenia i światopogląd, nie będące prezentowane przez grupę jako całość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Anderkent
Wtrąciłem swoje 3 grosze.



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:48, 27 Maj 2007    Temat postu:

Ja bym ich nazwał cyberpunkami, jesli tylko lubią nosić broń i nie lubią obcych ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yelonek
Ranald's middle finger



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:00, 27 Maj 2007    Temat postu:

Problem w tym, że żadnej organizacji nie można nazwać dobrą lub złą. Z jednej strony sprzeciwiają się brutalnym metodom i faszystowskim poglądom CoH, z drugiej zaś, czasem wcale nie robią lepiej. Anyway, przydałby się ktoś od opracowania tego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:38, 09 Paź 2007    Temat postu:

Nazwa organizacji: Rebelia
Obszar Działania: Praktycznie cała kula ziemska
Ilość członków: Nieznana (około 100 milionów członków w Odłamie Marcusa i Generała)
Najważniejsze ośrodki: Nowy Jork (Miasto Nowej Nadziei), Paryż (Miasto Wolności) i Budapeszt (Baza operacyjna nr1)


Historia:


W dniu, kiedy wybuchła wojna, wszyscy pokładali nadzieję w Konfederacji, dumnej, wielkiej i zjednoczonej. W tytana, prowadzącego ludzkość ku przyszłości, tego samego, który postawił bunkry i ocalił wszystkich przed zagładą, który po strasznych siedmiu dniach, miał rozpocząć jednoczenie i odbudowę cywilizacji. Wizja nowego świata pełnego utopii, okazała się jednak mirażem, pięknym obrazem zasłaniającym prawdę o jego budowie… Daniel Marcus, syn Alberta Marcusa jednego z założycieli Konfederacji Człowieka, odkrył prawdę na komputerze swojego ojca, prawdę o tym, jak budowana będzie nowa świetlana przyszłość. Nazywany później Synem Marnotrawnym Daniel zdobył nagrania z pierwszych neuroresocjalizacji i plany maszyny, która w przyszłości, mogłaby zniszczyć wszelkie oznaki świadomości pośród ludzi objętych jej działaniem… W bohaterskiej ucieczce z bunkra Nr 5, który opuścił w ostatnim samolocie, wszyscy dopatrują się początku, jedynej organizacji zdolnej przeciwstawić się CoH- rebelii. Nagrania są do tej pory trzymane w muzeum w Nowym Yorku, zwanym teraz Miastem Nowej Nadziei. Taśmy te pokazują pełen proces neuroresocjalizacji. Przedstawiają od początku do końca jak rodzą się robotnicy i żołnierze Konfederacji, ujawniając największe brudy,,obrońców ludzkości”, trwają 96 godzin. Pokazują jak reporter, który dowiedział się za dużo, zostaje,,przywrócony na łono społeczeństwa”.

Daniel zaczął działać od razu. Nie minął miesiąc, kiedy wokół niego stało już tysiące osób i taśmy trafiły do Europy. Wtedy rozpoczęły się wyścigi, by dotrzeć do otwartego bunkra przed CoH i najważniejsze, by powstrzymać ich przed zdobywaniem tych już otwartych. Szczytne idee Rebelii ściągały miliony, mniej lub bardziej charyzmatycznych i uzdolnionych osób. Był to istny kocioł indywidualistów, idealistów, buntowników, artystów, ludzi inteligentnych i z wizją. Pierwsze dni były okresem, kiedy zbudowano Miasto Nowej Nadziei i kiedy wszyscy wierzyli w słowa przywódcy, który prowadził wiernych sprawie, naprzeciw faszystowskich metod, stosowanych przez nowe,,utopijne” społeczeństwo. Wtedy wszystko było niczym w filmach klasy B. W ciągu dwóch lat obok Przewodnika (gdyż ten tytuł przypadł przywódcy prowadzącemu do lepszej przyszłości) Marcusa wyrosły takie postacie, jak Lehel Farkas, zwany Generałem i Bianka Liberte, nazywana przez niektórych Płomieniem.

Jednak już po pierwszych dniach walki, wszystkie marzenia i wyobrażenia błyskawicznie wygranej wojny rozbiły się o twarde pancerze żołnierzy Konfederacji. Nawet wielka charyzma i zdolności przywódcze młodego Marcusa nie mogły powstrzymać upadku morale. Ci, którzy przybyli tylko w imię chwilowego buntu, którzy nie mieli serca, szybko odeszli, lub uznali Przewodnika za nieudolnego, wielu porzuciło sprawę, tak jak Bianka, woląc bronić tylko i wyłącznie swojej wolności. Płomień wkrótce, stał się symbolem gangów, podających się za buntowników i wyzwolicieli, które rabują i plądrują,,surowce” na wojnę… której już nawet nie prowadzą. Jednak nadzieja pozostała, wielu pozostało przy milczącym i surowym Generale, który zadawał coraz bardziej stanowcze ciosy dla CoH i Przewodnika, który swoim zapałem i zdolnościami pozwalał toczyć wojnę, która dla wielu wydawałaby się nie do wygrania. Jednak, o ile ich podejście do sprawy było bardzo podobne, tak każdy z nich walczył o nią w sposób zupełnie odmienny i gdy prawie doszło do rozłamu, w momencie kiedy generał powiedział wyraźnie, że nie wierzy w to, by Marcus był zdolny do walki zbrojnej stało się…

Atak na bunkier kalifornijski jest drugim, co do wielkości sukcesem Rebelii. Jednak odniesionym za straszliwą cenę. Od początku, od momentu, w którym Marcus ujrzał plany maszyny, działającej na tak wielką skalę i z tak strasznym skutkiem, myślał, że już nigdy nie zaśnie, poświęcił dziesięć lat by odnaleźć owe narzędzie dominacji i powstrzymać je… W Kalifornii, jednym z największych bunkrów w posiadaniu Konfederacji badania dobiegały końca. Wzniesiono tam antenę i zakończono pracę nad projektem ”Uwolnienia”. Kiedy piętnaście helikopterów z feniksami na kadłubie wyładowało obok wrót bunkra, tego dnia, wszyscy, którzy wierzyli w ideę, mogli to udowodnić. Plany zostały odbite, maszyna podminowana, jednak zbliżające się potężne siły Konfederacji, zmusiły zamkniętych w środku rebeliantów do wprowadzenia do sterowników maszyny wirusa. W wyniku tego antena zawiesiła się, zamieniając strefę w dom dla setek bezmózgich istot. Z całej misji powrócił jeden pilot, tylko po to, by móc opowiedzieć o tym, jak 80 rebeliantów oddało swoje życie zabierając ze sobą tysiące jednostek Konfederacji, jak wysiłek włożony w stworzenie tej broni, został powstrzymany i sam projekt, opóźniony na wiele lat…

Dzięki temu mimo niechęci do patosu przewodnika, generał pozostał z nim w ścisłej współpracy, pokazując mu wielki projekt… Pięć lat potem, generał, na czele 60 milionów weteranów i mutantów uzdolnionych w dziedzinie wojny rozpoczął otwarte działania wojenne przeciwko Konfederacji, one trwają już od pięciu lat i wśród nich są wielkie zwycięstwa, między innymi prawie mityczny już powrót do bunkra nr 5, jednej z pierwszych Utopii, która została spalona i zrównana z ziemią. Wtedy pierwszy raz do akcji wkroczyły oddziały Taurusów i Spartan, Rebelia udowodniła tamtego dnia, że może walczyć z Konfederacją jak równy z równym, kiedy ośrodek neuroresocjalizacji stał w ogniu. W trakcie bitwy do użytku wprowadzono pancerze, stworzone nie przed, ale po wojnie. Przez umysły, które szukały rozwiązań dosłownie wszędzie i terakotowi żołnierze, nabrawszy innego znaczenia, przełamali bramy. Oba oddziały mimo swej niewielkiej liczebności zatrzymywały każdy kontratak i prowadziły natarcie, upadek tego bunkra był tylko ich zasługą. W momencie, gdy oba oddziały zostały desantowane w samo serce wroga, bitwa była praktycznie rozstrzygnięta. Do tej pory wielu ludzi nie wierzy w plotki, które tamtego dnia zrodziły się o bohaterach buntu. Mimo wielu zwycięstw prawie tak wielkich i heroicznych jak te wspomniane, rebelia wielokrotnie zawodziła, gdyż odłam anarchistów Bianki, wielokrotnie niszczył opinię i oddalał od ludzi Sprawę, a generał, wierzy tylko w jeden wariant zwycięstwa- całkowitą anihilacje. W tej chwili wojna balansuje na ostrzu noża i ciągle nie widać zwycięzcy.

Jednak buntownicy nie przestaną, dopóki nie powstanie prawdziwa utopia, gdzie wszyscy, niezależnie od wyglądu i zdolności, będą mogli żyć na równych zasadach i prawach. Do momentu kiedy ostatni ośrodek resocjalizacji, nie stanie się tylko smutnym pomnikiem faszystowskich metod upadłych wizjonerów….


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beowulf dnia Pią 18:46, 12 Paź 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:27, 10 Paź 2007    Temat postu:

Struktura Wewnętrzna:

To, co definiuje rebelie, to metody działania, to jak sprawa jest niesiona poprzez kontynenty i kto jest przez swoich ludzi uznawany za przywódcę. Pośród wszystkich buntowników, są trzy nazwiska, za które konfederacja oferuje małe fortuny, jeżeli zostaną schwytani żywi i przyprowadzeni, Daniel Marcus, Lehel Farkas i Bianka Liberte, znani również jako Generał, Przewodnik i Płomień. Każde z nich udowodniło, że jest gotowa walczyć z CoH do samego końca i za wszelką cenę. Aczkolwiek, ich rozumienie sprawy jest dosyć różne, jednak to właśnie te trzy postacie, są końmi pociągowymi ruchu oporu i to do nich, garną się setki ochotników, zainspirowane opowieściami i poglądami, bądź zwabione sobie podobnymi. Każdy z trzech przywódców buntu, stworzył wokół siebie odłam, działający według schematu stworzonego przez przywódcę. Tak powstali Jeźdźcy Ognia, Obrońcy Wolności i Armia Rebeliantów.

O ile Jeźdźcy Ognia, więcej mają wspólnego z rabusiami niż bohaterami walczącymi z potwornościami ukrytymi w podziemiach utopii, tak Armia Rebeliantów i Obrońcy Wolności często współpracują by storpedować, co większe projekty Konfederacji, bądź utrzymać te tereny, które ogłosiły niepodległość i przyłączyły się do Rewolty. Najważniejszy jednak jest stopień oddania Sprawie i idealizm w podejściu do niej.

Obrońcy Wolności:

Taką dumną nazwę przyjęli wszyscy ci, którzy wierzą w idealny świat i to, że prędzej czy później wszyscy przyjmą sprawę, ci, którzy z nadzieją słuchają słów Przewodnika i wiedzą, że przywódca prowadzi ich ku lepszej przyszłości. To ten odłam, który do tej pory walczy za pierwsze ideały, które tworzyły Rebelię, oddani im całym sercem i duszą, rycerze w srebrnych zbrojach, podążający za Przewodnikiem.

,,Od początku, powtarzam wam- nie traćcie nadziei i wiary bracia i siostry! Choćbyście mieli wątpić w Sprawę, pomyślcie chwilę i zrozumiecie! warto dla niej żyć i umierać! Teraz, gdy pokazaliśmy im, że wolności nie da się zdusić, umysłu stłamsić i pozbawić nas idei, niech odejdą i powiedzą, co tu się stało- że nie damy się zatrzymać! Lecz niech odejdą w spokoju, by pogłębić ich hańbę i po tysiąckroć zwiększyć nasze zwycięstwo, by wszyscy ujrzeli, że Sprawa przynosi wolność, równość i dobrobyt! Za Sprawę!”
Daniel Marcus do zwycięskiej 13 Kompanii Desantowej, po zdobyciu bunkra nr 341 i spaleniu ośrodka resocjalizacyjnego.

Wszyscy ci, którzy podążają za Synem Marnotrawnym, są najbardziej oddanymi sprawie. Widać to było w Kalifornii, gdzie nie zawahali się oddać swojego życia, zabierając ze sobą setki żołnierzy CoH i jedyny sprawny emiter (Przerywającym tym samym ,,Uwolnienie. Jednak istnieje ciemna strona tej frakcji… Mimo swojej szlachetności i nieskazitelności rzadko kiedy wypowiada otwartą wojnę przeciw Konfederacji. Ich specjalizacja to infiltracja i potężne ciosy w witalne punkty przeciwnik, jednak pochłaniają one wiele istnień. Mimo rzadkich starć, ta organizacja, dla sprawy poświęciła najwięcej żyć, ale ,,żadne z nich nie zostało zmarnowane” mówi Przewodnik. Przypomina także, że nikt nie został zmuszony oraz to, iż on sam pragnie pewnego dnia móc powiedzieć, że dla sprawy poświęcić wszystko… Najpiękniejsze jest to, że nie kłamie. Zawsze jest tam, gdzie Obrońcy potrzebują wsparcia, nigdy się nie chowa w trakcie bitwy. Dowodzi atakiem i osłania odwrót. To dlatego jego przemowy tak ogrzewają serca i dodają wiary, dlatego w Mieście Nowej Nadziei i bunkrze post-waszyngtońskim mówi się o nim jako o największym bohaterze Sprawy.

Najsłynniejszymi jednostkami oddanymi pod jego rozkazy są Rycerze Prawdy, nazwani tak ze względu na bardzo specyficzną taktykę. Posiadają 5 myśliwców i 5 helikopterów, a ich głównym założeniem jest dostać się do najsilniej bronionego miejsca i po ostrzale wejść do walki kontaktowej. Ich pancerze są wyposażone w plecaki odrzutowe, by przyśpieszyć zrzut, a następnie wykorzystać ospałość, lub zaskoczenie przeciwnika do uzyskania przewagi w walce w zwarciu, dlatego taktyka silnych ciosów Daniela, jest tak niebezpieczna, jest do niej idealnie przygotowany, wykorzystując największą słabość CoH i swoją siłę- zdolność do kreatywnego działania.

,,Wolni obywatele! Podnieśmy nasz głos i niech faszyści usłyszą nasz gniew, niech poczują strach i zrozumieją, że nie unikną kary, nie spoczniemy, dopóki ośrodek neuroresocjalizacji nie zostanie obrócony w ruinę, a naukowcy, bez serca odbierający tożsamość naszym towarzyszom! Niech wiedzą, że nie unikną kary, że Sprawa przyniesie sprawiedliwość!”
Daniel Marcus Przemowa przed akcją rozbicia ośrodka neuroresocjalizacji w Detroit. Uwolniono 25 skazanych na neuroresocjalizację za głoszenie treści wywrotowych.

Najłatwiejszą drogą by zostać osobą znaną w tym odłamie jest powrót z misji infiltracyjnej lub dostanie się do którejś z kompanii desantowych. Te drogi, choć diabelnie ryzykowne, najszybciej udowadniają twoje oddanie sprawie. Gdy zaś zaryzykujesz życiem dla sprawy, wiedz, że twoje imię będzie miało swoje pięć minut w każdym bunkrze lub odbudowywanym mieście. Wśród obrońców nie ma bezimiennych, są tylko bohaterowie pięciu minut. Nie ma tajemniczych regimentów, bez nazwisk, są tylko odważni indywidualiści, którzy swoimi pomysłami, niejednokrotnie ratowali dziesiątki istnień.

-Tango 5, Tango 5 odbiór!- Młody kobiecy głos krzyczał w szumiącą krótkofalówkę, pośród świstu kul
-Tu Tango 5, o co chodzi Alfa 2? Odbiór.- odpowiedział drżący głos, przygłuszany łopotem wirnika.
-Startuj! Powtarzam rozkaz, startuj!- Krzyk wezbrał na sile, przepełniony jakimś nieuchwytnym uczuciem, które zabijał wszechobecny terkot karabinów maszynowych
Pilot przez chwilę zapomniał o całym świecie, ta informacja oznaczała tylko jedno…
-Alicja, do cholery, zrobiliśmy swoje, lecę po ciebie i nie zostawię cię! Odbiór!- Wykrzyczał z desperacją w głosie, nie wierzył, że sytuacja może być tak beznadziejna. Powoli podnosił maszynę słuchając kolejnych komunikatów od Brawo 5, Foxtrota 3 i Gammy 4: każdy z nich opowiadał to samo, kolejne regimenty szturmowców, kolejne utracone drogi ewakuacji i o wprowadzeniu sprzętu przeciwlotniczego… Dla niego to był Jack ,,Piąteczka”, Max ,,Lisek” i Gabriel ,,Ponurak”… oraz Alfa 2, Alicja ,,Szefowa” Valentine- osoba, której Aleks nie miał zamiaru tu zostawić. Niezależnie od ryzyka jakie miałby podjąć. Na twarzy młodego bruneta o niebieskich oczach pojawiła się skrajna determinacja, kiedy podrywał maszynę, wiedział, że będzie latał z 2 metrowym zapasem miedzy budynkami. Postanowił jednak walczyć do końca.
Alicja natomiast wywrzeszczała kolejny rozkaz do Farciarza i Paula, by utrzymywali ostrzał kiedy Optimus będzie wgrywał wirusa… spróbowała ukryć w swoim głosie żal, uzasadnić swoją decyzję sprawą, wyjaśnić sobie, że inaczej Cohasie, będę mieli w swoim arsenale potężny środek zniewolenia… Jednak głos Aleksa ,,Ptaszyny”, który nie chciał pozwolić jej tu zginąć bolał jak nigdy. Z trudem rzuciła do słuchawki:
-Ptaszyno, Wiej… proszę, powiedz innym co tu się stało… proszę, zrób to dla mnie i uratuj chociaż swoje życie… do nas nie dolecisz, mają osiem wyrzutni rakiet.- Z każdym słowem oddychała coraz ciężej, jej pancerz bojowy przyjął na siebie serię z jakiegoś eksperymentalnego karabinu i po piątym pocisku Szefowa miała dziurawą nerkę.- Ratuj siebie, my…
-Nie wierzę, nie zostawię cię!- Odpowiedział głośnik głosem pilota… dlatego zgrabnej blondynce o niebieskich oczach i pociągłej twarzy, ostatnie rozkazy wydawało się tak trudno. Wyczuwała w owych słowach jego straszliwą desperację, tę nadzieję, którą miał za ich dwoje i dzięki której tak wiele zrobiła dla sprawy… Rozpłakała się i odpowiedziała:
-Przeładowujemy antenę Ptaszyno… inaczej odzyskają plany i cała akcja…-wzięła głęboki oddech, chcąc zamaskować swój strach i łzy- wszyscy którzy zginęli, zginą na marne…- Kocham cię… Dlatego proszę wiej…-łzy mieszały się na dole ze sporą już plamą krwi, cieknącej z paskudnie bolesnej rany. Uparty głośnik jednak odpowiedział tylko –Alicjo… Nie Mo..- Przerwała gwałtownie wydobywając z siebie resztki energii- Za SPRAWĘ poruczniku! Kanał wylotowy numer 24… Kocham cię… Bez odbioru.- Krótkofalówka została rzucona niczym granat przez jedyne okno pracowni. Szefowa wydawała charcząc kolejne rozkazy, dopóki nie usłyszała komentarza Kilometra:
-On tu leci Szefowo…-
Podniosła głowę i z przerażeniem zobaczyła jak jeden z Feniksów ostrzeliwuje linie przeciwnika i ląduje tuż obok budynku… Rozkazy mimo łez wydała błyskawicznie…
Aleks zaciskając zęby modlił się, błagał, by radary nie wykryły jego szalonego lotu. Kiedy lądował, modlił się jeszcze gorliwiej, by zdążyć. Kiedy Alicja wylądowała na pokładzie, Twardziel krzyknął tylko:
-ZA SPRAWĘ PTASZYNO! A TERAZ SPIERDALAJ!- Nie czekał ani chwili. Alicja nie mogła nawet próbować przeciwdziałać. Śmigłowiec natychmiast ruszył kanałem 24, gdy w radiu zaczęły rozlegać się kolejne krzyki: ,,Za Sprawę!"

Był już prawie na zewnątrz strefy kiedy ostatni krzyk zamilkł. Cała sfera zamieniła się w dom trupów i opuściła ją tylko jedna, samotna rakieta, która doskonale wiedziała, jaki ma cel…
Zdążył tylko obniżyć pułap i zacisnąć zęby. Pocisk dosięgnął go w momencie, kiedy zaczął wykonywać skręt. Potem, była tylko eksplozja i karuzela, która wydawała się dla niego trwać wieczność. Usztywniał ster do końca zaciskając zęby, kiedy widział jak kolejne systemy stają się bezużyteczne. Tak naprawdę ,,wieczność" trwała 25 sekund, które zakończyły się ciemnością...

Wyciągnął ją z helikoptera i opatrzył, dotargał do najbliższego ośrodka ludzkiego, spisując dokładnie co stało się w Kalifornii… Straciła obie nogi w katastrofie, ale dzięki jego wierze i nadziei, przeżyła. On zaś ma zaszczyt głosić historię tych, którzy wiedzieli, że sprawa jest bezcenna…”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:04, 11 Paź 2007    Temat postu:

Armia Rebelii

Kiedy Marcus prowadzi kolejny bohaterski atak w samo serce przeciwnika, są tysiące, które pilnują by nie wyrwano tego serca rebelii. Nie są oni idealistami, są to ludzie bez domów, perspektyw… ale ciągle mają nadzieje i pokładają ją w jednej osobie- Generale. Lehel Farkas, dawniej marszałek w armii Konfederacji, skazany z całą rodziną na neuroresocjalizację, w momencie kiedy wyraźnie powiedział co sądzi o nowych metodach szkolenia. Ocalał tylko on. Konfederacja odebrała mu wszystko, dom, rangę, rodzinę, przyszłość. Jedyne co mu zostało to potężna wola walki o Sprawę, o wolność i o szansę dla każdego. Generał nie jest typem skrajnego idealisty jakim jest Marcus. Jest natomiast wielkim przywódcą i doskonałym taktykiem. Zna każdą taktykę przeciwnika, bo jest autorem wielu z nich i jako jedyny wie, jak wielka siła leży w desperacji. Na początku działał na terenie niewielką garstką słabo uzbrojonych, ale przeszkolonych przez samego siebie ludzi i mutantów. Wkrótce stał się jednym z najbardziej znanych terrorystów, a potem przywódcą największej siły przeciwstawiającej się CoH w Europie, ale w momencie gdy poznał Marcusa, sytuacja znacznie się odmieniła.

Każdy kto kiedykolwiek myślał o przeciwstawieniu się Konfederacji, słyszał o Marcusie, a w momencie, kiedy stanął obok niego Generał, setki tysięcy, ludzi pragnących tylko szansy i odrobiny szczęścia, zaczęło się zaciągać, zainspirowanych tajemniczym Węgrem, który nie krzyczał o ideach, który nie ciągnął ich do nowego świata… On obiecał im, że w tym, będą mieli prawo i możliwości, że da im szansę wywalczenia sobie tej drobiny życia, której potrzebował każdy… Podarował im to czego pragnęli najbardziej- nadzieję.

,,Żołnierze! Stoję tu przed wami żołnierze, dumny i poruszony. Widzę was i wiem, że tak jak ja, nie mogę was zawieść, tak wy nie zawiedziecie mnie! Patrząc na was, jestem pewien tego, że Sprawa, ma szansę! Że Utopie otworzą przed nami swoje bramy! Dlatego żołnierze wzywam was, nie upadajcie w wierze, bo dziś nadszedł dzień, kiedy mamy szansę wywalczyć sobie możliwość życia! Dzisiaj wykażcie się męstwem, jakiego oni nie znają, bo żadne z nas, nie ma już nic do stracenia, my nie możemy przegrać! Możemy tylko odnieść wielkie zwycięstwo!”
Generał Farkas przed bitwą o bunkier 45 do nowo uformowanego Piętnastego plutonu armii ochotniczej

Armia Rebelii, nie jest jednak sama w sobie grupą idealistów. Są to ludzie, zwykli przeciętni ludzie, pragnący tego co każdy. Jednak Konfederacja w swym pochodzie ku ,,lepszej przyszłości” depcze miliony niewinnych osób, wprowadzając je w stan, w którym zostaje im tylko postawić na szali własne życie. Kiedy nie mają już absolutnie nic do stracenia, a śmierć, staje się jedyną alternatywą. Nikt kto przyłącza się do generała, nie oczekuje niczego ponad szansę na normalne życie. Niewielu jest takich, którzy pragną czegoś ponad, jednak przede wszystkim, są zjednoczeni. W mniejszych grupach, byliby niegroźni, łatwi do spacyfikowania i zresocjalizowania, jednak kiedy wszyscy stają pod generałem, stają się armią zdolną do równej walki. Tego właśnie potrzeba tym ludziom- szansy i odpowiedniego przywódcy.

,,Wygraliśmy! Tak o to Sprawa odniosła kolejne wielkie zwycięstwo, a wraz z nią my! Stoimy tu teraz w samym sercu ich utopii i niech usłyszą nas! Tych, których nie wpuścili i odrzucili! Niech poczują nasz gniew i oddadzą nam to co należne jest każdemu! NIECH DADZĄ NAM PRAWO DO ŻYCIA!”
Generał Farkas na dachu sztabu dowodzenia Utopią, 10 minut po zabiciu ostatniego oficera selekcjonującego.

Sama frakcja nie stanowiłaby poważnego zagrożenia, gdyby nie to, że oprócz determinacji, jest w niej jeszcze jeden element, który czynią ją prawdziwą armią- dowódca. W ciągu 10 lat generał przeszkolił miliony osób, między innymi wielu wybitnych oficerów. Stworzył regularne wojsko z ludzi, którzy traktują je jako ostatnią nadzieje, nawet jeżeli nie są to siły elitarne. Do tej pory mówi się, że jest w stanie zrobić z pijaka strzelca wyborowego. Generał wprowadził tu dyscyplinę, zasady i możliwości. Widać to najlepiej na podstawie samej struktury armii, która mimo słabego rekruta w pewnym momencie okazuje się posiadać prawdziwych weteranów. Taka jednostka jaką są Spartanie już nieraz zmieniła losy bitwy, a każdy, kto poświęci się dla Sprawy, ma szansę wstąpić w jej szeregi. Generał daje nie tylko nadzieje na normalne życie, ale możliwość stworzenia sobie nowego w armii.

,,Stoicie przede mną, głodni, przemarznięci, pozbawieni wszystkiego! Kiedyś i ja byłem w takiej sytuacji, dlatego, rozumiem was lepiej niż ktokolwiek inny! Żołnierze, Teraz, jedyne co nam pozostało to marzenia i gniew! Powiem wam, co teraz zrobimy! Widzę bramy, za którymi jest wszystko czego nam potrzeba, widzę także waszą determinację, ból i gniew! Spełnijmy nasze marzenia! Przysłużmy się Sprawie! Pokażmy faszystom nasz gniew żołnierze! Dziś oddamy im z nawiązką za wszystkie krzywdy! Dziś otworzymy bramy tej Utopii i obiecuję wam! Że Jeszcze dziś będziemy w niej świętować!"
Generał Farkas, przed zdobyciem Utopii nr 67. Obietnicy dotrzymał.

Mimo częstych problemów ze sprzętem, istnieje jednostka, która stanowi wizytówkę tej Armii i sama jej obecność podnosi morale. Jeszcze nie było bitwy, którą Spartanie by przegrali. Trzysta pancerzy bojowych, stworzonych z najlepszych dostępnych części ofiarowanych przez wyzwolone bunkry, trzystu najlepszych żołnierzy towarzyszących samemu Generałowi. To cel dla wszystkich tych, którzy swoją przyszłość wiążą z armią. Sami Spartanie natomiast są ciężką piechotą szkoloną przez samego generała i wielokrotnie członkowie tej formacji robią za dowódców na polu bitwy. Ich taktyka jest prosta- z zainstalowanymi generatorami pola magnetycznego, są w stanie dzięki swemu szkoleniu prowadzić wymianę ognia, opartą na wzajemnej osłonie. Zaś o synchronizacji świadczy fakt, że moment przerwania ostrzału w wypadku trzech Spartan trwa około sekundy. Najczęściej z tego powodu są wysyłani na misje, mające na celu przebicie linii frontu.

Jeśli zaś chodzi o poglądy samej armii… Większość wierzy w Sprawę. Jest to idea, za którą warto walczyć, a żołnierze lubią mówić o niej dumnie, wzniośle i nierzadko są jej lojalni aż do końca. Jednak tą frakcję trawi chroniczna nienawiść względem Skaarów, za sprowadzenie takich czasów i ,,podarunek” dla CoH jakim jest argument przetrwania. Sama Armia zaś, ze szczerego serca nienawidzi Konfederacji i w momencie upadania bunkra, często osoby związane z ,,budową nowego świata” doznają kary za swoje czyny. Poznają co to ból, brak perspektyw, strach i na końcu ogień. Generał obiecał przecież, że nie przestanie, dopóki ostatnia Utopia, nie zostanie otwarta i każdy oficer selekcjonujący, nie otrzyma odpowiedniej zapłaty.

,,Edward Wolf, zwany Wilkołakiem przemierzał obozowisko, przyglądając się ludziom, zgromadzonym po prowizorycznymi namiotami. Był dumny. Słyszał jęki i kaszel, widział wielu rannych, lecz nikt, absolutnie nikt nie narzekał. Powoli powstawali z nich prawdziwi żołnierze, co najlepiej widać było, gdy trzech ochotników, jak jeden mąż zasalutowało Spartaninowi, który był ich dowódcą.
Leniwym gestem skopiowanym od generała, odpowiedział i wszedł do swojego małego piekła- do lazaretu… Tutaj spotkał tylko i wyłącznie jęki, krew i ból, połączone z nieustanną prośbą o morfinę, przyglądał się tym biedakom i czuł smutek, bo wiedział, że tego nie da się uniknąć, a także jak wielu nie dożyje ranka. Kiedy jednak ujrzał na stole pewnego rudzielca, stanął jak wryty. Opanował się dość szybko by podejść do niego i spod hełmu spytać:
-David, co ci się stało?- Był zszokowany widokiem swojego młodszego brata, pozbawionego trzech palców u lewej dłoni i potężnym gipsem na prawej nodze.
-Eddie? To ty?... Ja się zaciągnąłem przedwczoraj…-mówił dość spokojnie młodzieniec, widać było działanie morfiny.
-Młody, miałeś przecież zostać z matką i ojcem!- i powoli do zakutego w zbroje żołnierza dotarło…- Co z nimi?- Spytał twardo
-Eddie… Dopadli ich, zrobili nalot na obóz i… tylko ja uciekłem, to była łapanka do resocjalizacji po tym, jak wysadzono fabrykę… Przepraszam… ja przepraszam…- mówił prawie płacząc siedemnastoletni rudzielec, nawet przystojny, z piekielnie zielonymi oczyma.
-Młody spokojnie, spokojnie… Nie zawiodłeś mnie, grunt to fakt, że żyjesz-Powiedział Wilkołak dwa razy głaszcząc głowę brata, bo w tej chwili, został mu tylko on..
-Ale naprawdę, starałem się, wyrwałem jednemu z nich klamkę i zacząłem strzelać, próbowałem zabrać stamtąd rodziców ze wszystkich sił… ale dogonili ich…- głos chłopaka łamał się i po policzkach popłynęły łzy
-Nie mazgaj się młody, do cholery, zrobiłeś co mogłeś, wierzę ci, i jestem za to piekielnie wdzięczny, tylko czemu do cholery się zaciągnąłeś?- Pytał starszy brat, wiedząc, jaką usłyszy odpowiedź… Taką jakiej udzielił ojcu pięć lat temu.
-Bo co mam do stracenia? Co mi mogą zrobić? Ty jesteś inny, a teraz, odebrali szansę dla mnie. Chcę przynajmniej się do cholery odgryźć!- Odpowiadał pod wpływem narkotyku David, zahaczając temat mutacji brata.
-Cholera…-mruknął Wilkołak- Wiesz, że będzie ciężko, prawda?- Mówił pozbawionym nadziei głosem przewidując dalszy ciąg rozmowy… Teraz kiedy wychodził z lazaretu był przerażony… Kiedy przechodził obok ludzi pozbawionych wszystkiego, często prawie niezdolnych do służby, wiedział, że dopiero następny dzień będzie trudny…

Południe paliło żarem, kiedy Dziesiątka odpalał tarczę, zaś Wilkołak z piekielną precyzją strzelał do obsługi karabinu. Wkrótce perymetr miał być sforsowany… jednak cały czas, obawiał się o swojego brata, który właśnie zniknął mu z pola widzenia. Kiedy zdobywali kolejne metry, nagle ujrzał pojazd pancerny wyrastający zza okopu i wtedy zobaczył swojego brata padającego by uniknąć morderczej serii z karabinu maszynowego. zZdążył tylko krzyknąć w komunikator:
-Cwaniak, wchodzisz za mnie, ja zajmę się czołgiem!- I zaczął pędzić, jak szalony, nie przejmując się piekielnym świstem kul i komunikatami. Teraz walczył o ostatnią osobę, która pozostała z jego rodziny- o swojego młodszego brata. Na szczęście operator karabinu natychmiast obrał za cel Spartanina, który błyskawicznie włączył tarczę… Tylko dzięki temu zdążył wrzucić granat do włazu… Po chwili, z czołgu zaczął dobywać się dym i krzyki, wywołane zapewne ogniem sprowadzonym przez granat fosforowy, zaś David powoli podnosił się z ziemi z pomocą swojego brata, który natychmiast wciągnął go za dymiącego ze wszystkich szczelin molocha. Miał właśnie wyjaśnić swojemu bratu, co sądzi o szarżowaniu w pierwszej linii, kiedy zobaczył za nim delikatny błysk i rozpoznał najgorszy koszmar senny bitwy z Konfederacją… Morderca odziany w pancerz mitagonowy, natychmiast pociągnął za spust… Kiedy krew Davida opryskała jego pancerz. Wilkołak nie czekał nawet chwili z odpowiedzią…

Edward Wolf zwany Wilkołakiem ponownie przechadzał się po obozie, lecz teraz nie czuł dumy, czuł tylko przygnębienie. Nie widział żołnierzy, a ludzi, którzy są tutaj, bo inne opcje odebrała im Konfederacja. Dostrzegał braci, ojców i synów, którzy każdego dnia, ryzykowali swoim życiem. On zaś ściskał w ręku nieśmiertelniki, które były ostatnim dowodem na istnienie jego brata…”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beowulf
Ordo Mechanicus



Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:29, 15 Paź 2007    Temat postu:

Jeźdźcy Ognia

Pośród wszystkich wielkich nazwisk Rebelii, jest jedno wymawiane z pogardą - Liberte. Bianka, nazywana później Płomieniem, nie buntowała się tylko i wyłącznie przeciwko faszystom. Ona podniosłaby bunt przeciwko każdej władzy. Ta młoda paryżanka gorąco popierała utopijne idee Rebelii, dopóki nie uznała, że współpraca z pozostałymi dwoma odłamami nie ma najmniejszego sensu. Była anarchistką nie altruistką. Do Rebelii zbiegła ścigana wyrokiem neuroresocjalizacji i pewnie stała by się szarą postacią, gdyby nie jej buta, brawura i uroda, dzięki której jej podróż z Paryża do Nowego Yorku mogłaby stać się fabuła niezłej ksiązki. Ignoruje Sprawę, gdyż wierzy tylko w totalna anarchię, na skraju której znajduje się w tej chwili świat. Mimo gorącego zapału na początku, gdy przyszło do ofiar i ryzykowania zaczęła działać wręcz na szkodę ruchu oporu Marcusa i Armii Generała, zbierając wokół siebie anarchistów, wyrzutków, psychopatów i ludzi dla których prawo okazuje się przeszkodą. Jeźdźcy Ognia są tym, czego boi się każda wiosk:, bandą przestępców, którzy wypaczając piękne hasła, mordują, palą, gwałcą i za nic mają sobie wszelkie zasady. Tak jak Płomień, która dawno temu stwierdziła, iż dobór naturalny jest najlepszym sposobem na przetrwanie. Zaczęła toczyć wojnę z całą resztą świata, ze szczególną sympatią polując na popleczników i poważne persony piastujące stanowiska w Konfederacji.

,,Towarzysze! Dziś kolejny raz dopadliśmy sukinsynów z Konfederacji i pytam was! Co mamy z nimi zrobić? Mamy tutaj same perełki: sędziego, prokuratora i szefa policji! Więc?
No właśnie! Teraz pochłonie ich płomień!, Zobaczymy, który pierwszy zapali się pod paloną gumą! Zobaczymy, który z tych skurwysynów zawyje najgłośniej!”

Bianka Liberte do tłumów oglądających egzekucje na urzędnikach CoH.

Sama frakcja zasługuje na to miano tylko ze względu na liczebność, bo w żadnym innym stopniu nie są oni zorganizowani. Jest to potworny motłoch sunący z przerażającą siła do przodu, w którym mieszankę wybuchową stanowią psychopaci i ludzie marginesu zbierający się w jedno miejsce, by przynajmniej pooglądać efektowne egzekucje organizowane przez Biankę. Nie potrzebuje ona wielkich wizji i bohaterstwa, nie oczekuje niczego poza jedną jedyną rzeczą od swoich popleczników: że pomogą jej zaprowadzić totalną anarchię. Jednak sama Płomień nie dałaby rady utrzymać tej bandy w ryzach, dlatego też dookoła niej zebrała się grupa ponad 400 bezgranicznie wiernych ,,Jeźdźców Apokalipsy”, z których najsilniejszy z nich ma przyjemność sypiać z Bianką. Zazwyczaj nie grzeszy inteligencją toteż Płomień nigdy nie narzeka na ograniczenia swojej władzy, tak jak ponoć nie narzeka jej partner Michaił ,,Brutal” Miedzwiedź, który spokojnie robi to co wychodzi mu najlepiej- rozbija łby.

,,Patrzcie, kogo tu mamy! Kolejny cwaniak! Twierdzi, że nie walczymy z Konfederacją tylko rabujemy! Nieładnie tak obrażać Jeźdźców Ognia! Że co? Że i tak nie udzielisz nam wsparcia?! Towarzysze, mamy tu Konfederata! Dajcie mi tu łańcuch, zaraz wpierdolę temu skubańcowi! Wtedy zrozumieją! Nas się nie odmawia! Jesteś z nami albo przeciw nam! A wtedy na pohybel ci, rządowa kurwo! ”
Bianka Liberte przed publicznym linczem burmistrza Oak Springs. Na zwłokach znaleziono ślady 214 uderzeń tępym narzędziem.

Co trzeba przyznać to, że Bianka jest groźnym przeciwnikiem dla Konfederacji, ze względu na mobilność, okrucieństwo i niezrozumiałą brawurę w działaniach, przez co wielokrotnie porywała się na rzeczy praktycznie niemożliwe. Osiągała i osiąga nadal zwycięstwa zaskakując strategów głupotą, uzyskując tak potrzebny element zaskoczenia. Większość jej sił jest mobilna. Są to głównie wraki pickupów często wymyślnie zdobione i cała armada motocykli, które zbliżając się brzmią niczym rój szarańczy, którym właściwie są. Przewodnik wyrzekł się Liberte po tym jak siłą zarekwirowała na potrzeby wojny z Konfederacją zapasy żywności dla całej wioski. Po wydaleniu nie tylko nie zaprzestała tej praktyki, a zaczęła pozwalać swoim ludziom na znacznie więcej, tworząc wokół nich mir cuchnący krwią i trupami. Nikt nie wita ich z otwartymi ramionami, nikt nie uznaje ich za swoich sojuszników, nikt nie zasypia spokojnie, jeśli są w pobliżu.

Jednak mimo swych wad, ściągają na siebie uwagę znacznych sił Konfederacji, wielokrotnie ułatwiając działania pozostałym frakcjom. Niejednokrotnie przypadkowo zniszczony konwój, zawierał zaopatrzenie na pole bitwy, dzięki braku którego Armia Rebelii wygrywała. Mimo wszystkich swych grzechów, swojego szaleństwa , okrucieństwa i istnienia jako grupa, której jedyną religią jest darwinizmw najczystszej postaci, Konfederacja dalej jest ich głównym celem i nie przestanie nim być dopóki choć jeden urzędas będzie mógł dla nich pokrzyczeć, gdy twarda guma zacznie zdzierać mu skórę z pleców.

,,Pyro, Psych, Rzeźnik i sześciu innych Jeźdźców Ognia wpadło na swoich świeżo pomalowanych motocyklach do miasteczka. Pewnie kiedyś miało nawet szyld z nazwą, ale w tej chwili nie obchodziło to żadnego z pseudobuntowników. Oni zawsze robili tutaj zakupy. Trochę paliwa, amunicji, żarcia i może mały skok na co ładniejsze miejscowe, a jak sprzeciw to kula w łeb. Proste i piękne. Taka filozofia życia przypadła do gustu każdemu z nich. K
iedy z rykiem przejeżdżali przez miasto, do żadnego z nich nie dotarło jak bardzo jest tu cicho. Byli zbyt zajęci ,,prezentacją” siebie i swojej broni, strzelając z niej na wiwat w niebo, jak zwykli to czynić po udanym napadzie na konwój amunicji. Dopiero, kiedy zajechali pod ratusz, Pyro wykazał resztki inteligencji.
-Te, za troche cicho tutaji...- I począł się bacznie rozglądać. Pozostali hulali w najlepsze po mieście, tymczasem jeden Rzeźnik zatrzymał się obok swojego długoletniego towarzysza walki i odpowiedział:
-Pyro? Czaisz dym? Bo mi coś tu jedzie krwią…- rzucił standardowy tekst kiedy zanosiło się na strzelaninę. Może za pierwszym razem dowodził istnienie jakichkolwiek szarych komórek u motocyklisty, jednak w tej chwili był już bardziej zużyty niż niejedna dziwka.
Zagadnięty w odpowiedzi tylko zapalił zapalniczkę sięgając po koktajl mołotowa umieszczony w torbie. Powoli naciskał gaz warcząc silnikiem i odpowiedział równie starą odzywką.
-Chyba znowu zawitało tu piekło, brachu...
Szmata w szyjce zajęła się ogniem i wiedziony instynktem gaz do dechy. W ślad za nim ryknął Rzeźnik, a kule świsnęły tuż za ich głowami. Oprócz nich tylko Psych miał tyle szczęścia. Podczas kolejnego popisu swoich umiejętności unosiósł przednie koło i ze zdziwieniem pojął, że pocisk unieruchomił rozpędzony silnik. Wyfrunął z siodła swojego rumaka wpadając w jeden z zaułków i tłukąc kości o pozostałości chodnika dobył swojego UZI zasypując wszystkie okna gradem. Tymczasem Pyro wykonując najdziwniejsze manewry na drodze do ratusza, usiłował wrzucić butelkę do gabinetu burmistrza. Przy ilości świszczących w powietrzu kul była to dla nich jedyna nadzieja.
Kolejne strzały były wymierzone dokładniej i motor Rzeźnika stracił chęć na rzężenie, a bezustanny ogień z pistoletu maszynowego ustał. Pyro podjął decyzję - jeżeli ma umrzeć to tylko jeśli zabierze ze sobą jak największą ilość tych skurwysynów.
Gwałtownie zawrócił naprzeciw ratusza praktycznie kładąc motocykl i rozpoczął szarżę. Gdyby był trochę gorszym kierowcą, pewnie nie udałoby mu się wykonywać istnego slalomu śmierci między strumieniami laserów wywodzacych się z celowników ukrytych snajperów. Ale nie był.
Pierwsza kula uszkodziła układ hamulcowy dopiero w momencie, kiedy do ,,gorąca przesyłka” została dostarczona do rąk własnych. Szyba brzdęknęła od grubej butelki po wódce, a w chwilę później całe okno przypominało teatrzyk z krzyczącymi w ogniu marionetkami. Pewne byłby z tego zadowolony, gdyby nie to, że tuż naprzeciw mocarnych drzwi ratusza motor odmówił posłuszeństwa.
Pyro ledwo zeskoczył tracąc oddech przy bolesnym uderzeniu plecami o kolumnę, a oprócz wybuchu usłyszał także głośny trzask w swoim barku. Kiedy krzyki i kanonada ustały, na placu pojawił się ranny Psych powoli zmierzając w stronę towarzysza.
-Trafiłeś oficera jebany farciarzu. Nie no... Ty to masz kurw… - potok elokwencji kamrata przerwał postrzał wyrywający spory kawał gardła i zraszając krwią okolice. Pyro z bólem obrócił się by zobaczyć z czyjej lufy został oddany i ujrzał podstarzałego gospodarza z wysłużonym karabinem myśliwskim, którego lufa jeszcze dymiła. Pamiętał doskonale krzepkiego, posiwiałego bruneta, który miał cztery piękne córki. Pyro próbował się podnieść i dobyć swojej spluwy jednak z przerażeniem pojął, że w trakcie gdy największym zagrożeniem były drzwi ratusza, wypadła ona z prowizorycznej kabury i znajdowała się w tej chwili dobre dwadzieścia metrów od niego. Z jękiem zaczął się podnosić, nie odrywając oczu od zabójcy Psycha. Powoli przygotowywał się na to, że sam wkrótce dołączy do towarzyszy i wtedy usłyszał kliknięcie i puste szczęknięcie iglicy.
Patrząc z okrutnym uśmiechem na niedoszłego mściciela swoich córek powoli poszedł w stronę broni. Z każdym krokiem coraz więcej ludzi wyłaniało się ze swoich domostw zacieśniając krag. Mimo sporego szumu w uszach dotarło do niego, że każda żywa osoba w miasteczku miała właśnie zamiar odbić sobie na nim wszystkie swoje krzywdy. Kiedy tylko spróbował podnieść broń, natychmiast spadły nań cztery ciosy. Kolejne cztery uderzyły w bark. Kolejnych trzysta dopilnowało, by w niedoszłym panie życia i śmierci tutejszych tliła się mała iskierka życia, zalana bólem ze zgruchotanych kości i krwotoków wewnętrznych, gdy polewano go benzyną. Pyro umierał w płomieniach wywołanych przez starszego pana z jeszcze starszym karabinem, który doskonale pamiętał tą zbitą twarz i z niemałą satysfakcją patrzył jak Jeździec Ognia płonie wydając mniej lub bardziej artykułowane dźwięki z połamanych szczęk. Płonący bardzo szybko odkrywał, że każda krzywda, prędzej czy później musiała wrócić do niego…”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Earth 2092 Strona Główna -> Organizacje Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin