 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Pią 13:10, 12 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
W drodze powrotnej do obozu Garrosh na przemian to zaciekle ponaglał swoich podwładnych, to chwalił się jak rozwinął dobytek pozostały mu po ojcu. Trójka bohaterów nie mogła oprzeć się wrażeniu, iż w każdym słowie Wielkiego Wodza Wojennej Pieśni czuć było narcyzm oraz usilną próbę dorównania starszemu Hellscreamowi.
- Dobra, kur*a. Dość już pier**lenia i czczych przechwałek - przerwał subtelnie swe wywody. - Czujcie się jak w domu.
Wprowadził ich do swojej siedziby znajdującej się wewnątrz płytkiej jaskini. Nim zasiedli, gestem przywołał gwardzistę i nakazał mu sprowadzenie Solkura. Nim jego centurion zdążył się zjawić, na stole pojawiła się butelka z grubego szkła ze skorpionem i żmiją w środku. Hujinowi na ten widok zajaśniały oczy.
- O, widzę że twój kamrat już się cieszy - zaśmiał się Garrosh. - Dobrze widzi. Prawdziwa Xa'sala, robiona przez najbardziej zasuszone jędze jakie tam macie w plemieniu. Prawda, trollu?
- Dobre to chociaż? - spytał Tornhorn z wątpliwością w głosie.
- Czy dobre?! Kur*a, to miesięczny żołd oddziału kosztuje! A spróbuj mi to który popijać albo zagryzać to go na oczy nie chcę oglądać! Bluźnierstwo na królewskim napitku!
- Oho - rzekł Solkur wchodząc do jaskini. - Widzę, że dziś iście po królewsku.
- Centurionie, poznaj naszych...
- Już się spotkaliśmy - wtrącił Mall. - Witał nas jako pierwszy.
- Jak to kur*a?! Do centuriona przed wodzem? - oburzył się Garrosh. Ku ogólnemu zdziwieniu złość nie była udawana i nie wyglądało by miał żartować.
- No jakoś cię trzeba było znaleźć...
Zapadła napięta cisza. Syn Groma wydawał się być momentami bardziej chwiejny psychicznie niż jego rodzic. Rzadko kiedy można było się spodziewać co go urazi, chyba że robiono to zamierzenie. Sprowokowanie Garrosha nie było żadnym wyczynem, do czego najprawdopodobniej dążyła Tyrande. Jako dowódca był on przewidywalny, lecz jako osoba w normalnych kontaktach międzyludzkich uchodził za niezrównoważonego, momentami szalonego.
- To może po szklanicy na odprężenie... - przerwał milczenie Solkur sięgając po butelkę.
Rozlał. Napili się. Wszyscy zacisnęli powieki i dostali szczękościsku, by chwilę później łapczywie złapać powietrze. Każdemu pociekły łzy.
- Ałe fo gępe ksywi... - skomentował tauren na połowicznym wdechu wycierając łzy i to co pociekło mu z nosa. Hujin patrzył z nieopisaną miłością na butelkę.
Odczekali chwilkę aż wszyscy dojdą do siebie. Garrosh chrząknął.
- Dobra braty. A teraz poważnie, bo nie uwierzę kur*a, że was tęsknota ruszyła i przyszliście tylko na flaszkę. Mówić, bez zbędnego pier**lenia.
Wymienili spojrzenia, włącznie z centurionem. Wiedzieli, że stąpają po kruchym lodzie. Odrobina fałszu, którą Hellscream mógłby wyczuć i mają wojnę gwarantowaną. I na dokładkę zawisną na gałęzi po uprzedniej trzydniowej chłoście. Mall odsunął szklankę i popatrzył Garroshowi głęboko w oczy.
- No co?
- Przysyła nas Thrall.
- Nosz kur*a. Wiedziałem! Zdrajcy zasrani!
- Daj mi powiedzieć. Nie będę owijać w bawełnę. Thrall chce cię sprawdzić.
- Jak to kur*a sprawdzić? Jak znam życie to wysłać gdzieś bym zginął bym nie bruździł pod nogami, skur...
- Garrosh, do kur*y nędzy. Posłuchaj raz co chcę ci powiedzieć!
Hellscream zaskoczony wybuchem agresji na chwilę bezdźwięcznie otworzył usta w szoku.
- Thrall ma niewyobrażalny szacunek dla twojego ojca i chociażby z tego powodu się o ciebie martwi.
- Tak, kur*a, bo ja chomik jestem co w klatce się trzyma i...
- Powiem prosto z mostu. Thrall chce zrobić z ciebie godnego zaufania wodza, byś mógł mu doradzać. Ale nie może tego zrobić ot tak. Musisz zyskać szacunek w oczach innych klanów.
- A mam w dupie inne klany! Co mi mogą zrobić? To my walczyliśmy...
- Garrosh.
- Mów.
- Wiele klanów nie popiera Thralla jako wodza Hordy.
- No i ja też.
- Ale ciebie tym bardziej. Jesteś, nie oszukujmy się, nieopierzony jeszcze.
Czerwony ork zacisnął szczęki, ale nie skomentował.
- Thrall chce, w razie jakby mu się coś stało, byś ty zajął jego miejsce.
Mall nie miał pojęcia co myśli Thrall, ale jakiś czas później odniósł wrażenie, że chyba nawet nie skłamał. Garrosh oparł brodę na pięści i wpatrywał się w szamana. Solkur polał szybko. Wypili z ociąganiem wpatrując się w wodza, ten zaś w Malla. Kontakt wzrokowy został rozwiązany gdy alkohol przyćmił zmysły.
- Ta gorzała nawet w uszy idzie... - skomentował centurion i podłubał palcem w uchu.
- Kiedy przyjdzie co do czego - wtrącił Tornhorn - będziesz mieć poparcie w Mulgore.
- I Mrocznej Włóczni - dodał Hujin. Nikt nie zwrócił uwagi na jego rzekomą nieznajomość języka.
Garrosh popatrzył po zebranych.
- Czego Thrall ode mnie oczekuje?
Wszyscy wewnętrznie odetchnęli.
- Ruszamy na wschód.
- Po kiego, za przeproszeniem kur*a, ch**a?
- Będziesz jednoczyć wszystkie klany, którym niegdyś piastował twój ojciec, albo uznawały jego zwierzchnictwo. Zajmiemy się też wszystkimi, którzy zostali. Wzmocnimy twoją pozycję w Hordzie.
- I samą Hordę - dodał Solkur.
Garrosh oparł się o ścianę i popatrzył w sufit. Uśmiechnął się. Pozostali przy stole wymienili mrugnięcie i kopnięcia pod stołem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|