 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Wto 13:31, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Tallahasse
- Kurwa... - warknął Sid i oddalił się by wręczyć komuś plik banknotów.
Kwestia przywództwa JB była umowna. Teoretycznie nikt nie musiał go słuchać, jednak jako jedyny posiadał wojskowe wyszkolenie. Z racji oficerskiego stopnia miał też wiedzę z zakresu dowodzenia, toteż grupa nie rozłaziła się jak robactwo. Rzecz jasna nie wszyscy chcieli się podporządkować i pierwotnie mieli wybór: spieprzać z obozu i nie marnować zapasów lub potulnie iść w stadku. Późniejsze ekscesy zmusiły Becketta do radykalniejszych środków w postaci tortur lub śmierci ku przestrodze - jedynie lojalnych zgodził się prowadzić do punktów zaopatrzeniowych, zaś cwane pasożyty lub konkurencję zwyczajnie eliminował. Usunięcie JB jedynie by zaszkodziło wszystkim, gdyż jego wiedza nie była nigdzie spisana. Wszystko trzymał w głowie, przez co pamięć była zarazem jego ubezpieczeniem. Dopóki nie zawodziła.
@
Beckett poczekał nim wszyscy się zbiorą. Nim doszedł do nich Żyd, rzucił Talowi pytające spojrzenie spoglądając to na niego, to na ich nieświadomą niczego ofiarę.
Przeczesał włosy i rozejrzał się po kaprawych mordach. Westchnął.
- Plan jest taki, że przenosimy obóz do checkpointu. Kilku naszych go obsadza i można się bezpiecznie przemieścić. Na ciężarówki ładujemy tylko towary, maszyny i tych, na których Talowi nie starczyło amunicji.
Ekipa zaniosła się gardłowym rechotem.
JB klepnął Tala po ramieniu rzucając spojrzenie mówiące "robisz co musisz". Rzucał je już wielokrotnie wcześniej, starając się dbać o morale wszystkich.
- To jest jakieś 12 kilometrów, a paliwa mamy mało, więc reszta co nie wejdzie na furgony musi dojść na piechotę. Do zmierzchu powinniście dotrzeć i przez noc odsapnąć. Noma - zwrócił się do medyczki -[/i] idziesz z nimi. Jakby się coś działo to wtedy jesteś od razu na miejscu i działasz. Nie będziemy mieć łączności, więc będziecie zdani na siebie, ale szczerze wątpię by cokolwiek się stało po drodze.[/i]
Odpiął od pasa manierkę i gestem dał znać, że jeszcze nie skończył. Pociągnął łyk i odwiesił ją na miejsce.
- Jutro z rana ruszamy do kopalni. O'Connor i Rodgriguez są obserwatorami na miejscu i póki co meldują, że nie ma tam żywej duszy, ale może się to w każdej chwili zmienić. Jakaś inna banda, niekoniecznie ze względu na sprzęt bo mało kto o nim wie, może sobie tam zrobić bazę wypadową. A aby odbić kopalnię to, wybaczcie, ale zbyt wielkie z was pierdoły. Ruszamy z rana, bo we dwóch to oni tam jaja zniosą siedząc dwa dni w ukryciu.
Klasnął w dłonie.
- Dobra! Żyd, zrób przegląd fur. Barney i Tasha, prowadzicie konwój. Paulo, bierz z Dynią drugi furgon. Po dwóch z bronią na każdą pakę. Sid i Noma, zbierzcie pozostałych i ruszajcie jak tylko będziecie gotowi. Tal, masz tu mapę i przeprowadź ich cało. Weźmiecie psy, to szczekanie chociaż będzie was ostrzegać i odstraszać menażerię. Widzimy się na punkcie.
Gwizdnął na konia i jak tylko ciężarówki ruszyły, kłusem podążył za nimi.
Zaciekawieni cywile wylegli zobaczyć co się dzieje. Około 14 osób, oprócz nich 5 pod bronią (wliczając w to Nomę, Tala i Sida).
Post został pochwalony 0 razy
|
|