 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Nie 20:32, 11 Lip 2010 Temat postu: Rozdział 1: Krok po kroku |
|
|
[SOUNDTRACK]
4 czerwca 2094, okolice miasta Boston.
2 lata. Dokładnie 2 lata minęły od chwili, gdy pierwsze rakiety uderzyły o powierzchnię Ziemi. Wrzaski. Ogień. Wybuchy. Krew. Błoto. Gruzy. Trupy. Ból. Wspomnienia. Wszystkie wspomnienia wróciły, tak jak w zeszłym roku, rzeczywiste tak jak 2 lata temu. Każdy wiedział, że to będzie ciężki dzień, pełen refleksji i goryczy. John Beckett za wszelką cenę chciał inaczej.
Rozległo się szczekanie psów. Było ich całkiem sporo, około dwóch tuzinów. Beckett wolał im powierzyć swoje bezpieczeństwo, niż dwudziestce zebranych naprędce farmerów, biznesmenów, chuliganów, dziwek, prawników i pracowników stacji benzynowej. Miał powody do narzekania, gdyż jedynie część była zdolna nosić broń, a jeszcze mniej spośród nich - powinna ją nosić.
Sfora kundli pobiegła w stronę wyjazdu z tunelu, w pobliżu którego rozbili obóz, by powitać powracających z raportem dla Becketta.
Wypada w tym momencie wspomnieć kim jest John Beckett, a przynajmniej kim był. Równo 2 lata temu zwracano się do niego "Sir" lub "majorze Beckett", a na piersi nosił jeszcze identyfikator z logiem Konfederacji Człowieka. Pracował wówczas w logistyce i odpowiedzialny był za zaopatrzenie oraz transport. Fakt, dla którego jest tak ważną osobą nie wynika wcale z jego przeszkolenia, a fotograficznej pamięci. Dokładnie spamiętał wszystkie wytyczne zadań jakie mu przydzielono, a także spisy towarów, za których bezpiecznych przejazd z punktu A do B był odpowiedzialny. Tak się składa, że wiedza gdzie leżą owe "punkty B" jest wprost nieoceniona, przez co sama osoba JB również.
Obóz, do którego wjechała pospiesznie ciężarówka w obstawie ludzi, zajmował teren małej miejscowości, a raczej jej resztek. Było to jedno z tych miejsc, gdzie rodzice wybierając dziecku imię od razu wróżyli mu przyszłość. Tak więc każdy mechanik zwał się Joe, każda kelnerka Rose, szeryf Bob, a jedyna ładna i puszczalska - Sandy. Oczywiście, sytuacja ta miała miejsce 2 lata temu, nim wszystko poszło w diabły i zastąpiono całą okolicę mianem wielkiego pierdolnika.
Beckett podjechał konno do miejsca zbiórki i zeskoczył zostawiając Kradzionkę samopas. Imię klaczy rzecz jasna odzwierciedlało pochodzenie. Gestem przywołał swoją dwójkę ulubionych podopiecznych, Tallahasse i Nomę.
- Rozstawiliśmy checkpoint na trasie, łączność powinna już być. Obserwatorzy kopalni są na miejscu, meldowali się do checkpointu.
Beckett skinął głową i rozwinął mapę. Cała poznaczona była kółeczkami, większość przekreślona. Mniejszość stanowiły checkpoint, punkt obserwatorów oraz nadmieniona kopalnia, która była częścią dawnego życia JB. Była właśnie jednym z tych punktów B.
JB pamiętał, że spis był częściowo utajniony, częściowo nie. Na odtajnionej liście widniała broń i żywność, a także części, które według innych służyły do budowy małej elektrowni jądrowej. Utajniona lista nie została mu pokazana, przez co zmuszony był w ciemno gwarantować bezpieczeństwo przewozu około 35 TIRów. W jego przekonaniu był to pewnie jakiś schron albo mały ośrodek badawczy, co potwierdzała obecność elektrowni. Niezależnie od zawartości, to rzeczy z jawnego spisu były najważniejsze, reszta mogła być jedynie dodatkiem.
- Gauss, nawiąż łączność. Sid, ogarnij stan paliwa. Noma, sprawdź stan chorych i rannych. Tallahase, idź z nią, z tymi dla których nie ma sensu się wysilać wiesz co zrobić. Żydzie, zbierz kundle do zagrody... - Beckett wpadł w serię wydawania rozkazów. Po wyczerpaniu ludzi, zasiadł do radia by nawiązać kontakt z nowym checkpointem.
Obozowisko było skupione w zaledwie kilku budynkach. Teoretyczny sztab miał miejsce w opuszczonym posterunku policji; szpital w dawnej lecznicy dla zwierząt; centrum kulturalne w dawnej kawiarni lub barze, czymkolwiek to było; pojedynczy ludzie pozajmowali opuszczone przyczepy kempingowe lub wolno-stojące domy; część zaś zwyczajnie rozpaliła ognisko zaraz przy drodze. W zasadzie nikt nie oddalił się na dalej niż 300 metrów, chyba że za potrzebą.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Nie 20:35, 11 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|