 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Czw 15:07, 05 Gru 2019 Temat postu: |
|
|
Daz
Bosch skinął głową.
- Wezmę ze dwóch bitnych ze sobą na wszelki wypadek. Raz, że wiadomo...
Thrall parsknął.
- Taa... Sznurkiem was wszystkich przywiązać i dzwonki na szyi zawiesić, żebyśta się nie pogubili.
Drummond zmierzyła go wzrokiem i groźnie, powoli naciskała kciukiem każdy z palców dłoni, aby strzelające knykcie podkreśliły jej niezadowolenie.
- ... a dwa.. - kontynuował Bosch - ... będzie szybciej.
- Zwłaszcza, że sama bym chciała tu trochę na targu spędzić - wtrąciła zjawiająca się nie wiadomo skąd Caeda - Tutaj to naprawdę można znaleźć ciekawe rzeczy.
Wyrwana z zamyślenia pytaniem Imra chwilę trawiła co do niej powiedziano. Najwyraźniej zmysł badacza na widok portu w jakim się znaleźli dostał szaleju.
- A... tak. Idzie. Jakoś - odparła niechętnie. - Zrobiłam słowniczek z połowy tego pożalcie się bogowie czytadła, ale to kwestia techniczna jest uciążliwa. Co jakiś czas muszę słowa układać alfabetycznie, żeby się nie zakopać w tym wszystkim. Ponadto, z tego co spojrzałam, pan kapitan żabojadek pisał po starobretońsku i mocno skrótowo. No i umówmy się, biegły w piśmie i ortografii to on nie był, więc część zdań to będą po prostu zagadki co poeta miał na myśli...
Młoda uczona westchnęła i przerzuciła włosy za ucho. Spojrzała kapitanowi w oczy.
- Tak będąc całkowicie szczera, to potrzebuję trochę od tego odpocząć. Chyba, że jak znowu przez fale wyleje się atrament na kartki to mam przyzwolenie nas wszystkich spalić razem z okrętem.
Kaleth
Na okrzyk zbiórki większość przybiegła zabijając się prawie o własne nogi, wliczając w to niewolników Ariadne, poganiaczy a nawet kucharkę. Sarge jak rasowy oficer - zajął miejsce na prawym skrzydle szeregu. Polecenie najwyraźniej nie dotyczyło Gorra ani Grizelle. Norsmen i półnorsmanka skrzyżowali ręce na piersi i usiedli na tobołkach ciekawi nadchodzącego widowiska. Rozsądniej było ich zignorować tymczasowo, zwłaszcza że reszta tego nie widziała. Próba przywrócenia ich do pionu mogła zaowocować utratą autorytetu.
Zgodnie z przewidywaniami, pierwszym do oberwania po ryju był Gustaw, którego baczność polegało na zdjęciu beretu i trzymaniu go oburącz przyciśniętego do piersi. Kolejnymi byli poganiacze i kilku niewolników, którym zachciało się rechotać. Po zakończonej musztrze Sarge wystąpił i wskazał, że chce odejść na bok na słowo.
- Strażniku, jeśli wolno mi wtrącić... Może następnym razem ja poprowadzę? Jeszcze pamiętam jak się to robi. A samym praniem po pyskach daleko nie zajdziemy, jeśli powtórzy się sytuacja z ostatnich dni, że jedzenia zacznie brakować.
Następnie były kawalerzysta przyjął skinieniem głowy rozkazy z odprawy i ruszył się przygotować do zejścia.
Ariadne
- Jeśli łaska, moja pani... - odezwał się kapłan w odpowiedzi na polecenia - Skoro już mam wkład w nasze szerzenie słowa i wiary Khaina, to nieśmiało chciałbym poruszyć kwestię swojego honorarium...
Na otrzymane wizje skink skrzywił się i zasyczał. Dopiero teraz Ariadne zauważyła, że przyozdobił sobie łeb licznymi piórami, które nie do końca wiedziała skąd wziął. Bezpiecznie można było założyć, że uzbierał gdzieś na poprzedniej wyspie, na której mieli przystanek, albo była to sprawka Grizelle. Skink zmrużył oczy i do Ariadne dotarł obraz.
Leciała niczym ptak nad taflą morza prosto do gigantycznej budowli Slaver's Point. Gdy była juz wewnątrz, zanurkowała w środek wody. Otoczyły ją bąbelki powietrza od uderzenia o fale, a prawdopodobnie ryby uciekały z granic pola widzenia w zielonkawo brudnej wodzie. Płynęła głębiej, aż otoczyła ją całkowita ciemność. Wówczas, skończyła się woda i pojawiła się przestrzeń z kolejną taflą wody, dużo poniżej jej stóp. W mroku nie była jej w stanie widzieć, ale wiedziała, że tam jest. Podobnie jak wiedziała, że pod powierzchnią "kolejnej" wody coś na nią czeka. Coś gigantycznego. Coś oślizgłego. Coś potwornego. Coś zapraszającego.
Skink skończył wizję i obrócił się odchodząc. Jaszczur zwinął się w kłębek pod ciepłą ścianą okrętowego warsztatu. Najwyraźniej nie miał zamiaru się więcej uzewnętrzniać.
Wezwani Portos, Aramis, Atos i Etos stawili się na wezwanie zaraz po musztrze Kaletha. Dwóch miało zaczerwienione twarze od agresywnego wtłaczania dyscypliny przez Strażnika.
- Chłopaki są posłuszne, bo w sumie wiele się od nich nie wymaga - zaczął wąsaty Portos.
- Zbędny balast. - podsumował pozbawiony jednego oka Etos.
- No bez przesady. Jakby faktycznie ich przeszkolić to może coś z nich będzie. Cudów się nie spodziewam, ale przynajmniej mięso armatnie na czarną godzinę, które by narobiło coś więcej oprócz krzyku i w gacie. - zaopiniował Aramis, niedawny niewolnik.
- Jak dla mnie, to nadal zbędny balast. - przewrócił pustym oczodołem i jednym pozostałym okiem Etos. - Od przeszło dwóch tygodni są tylko gębami do wykarmienia. Ja bym ich albo sprzedał, albo poświęcił w jakimś rytuale. Jak chcemy wojowników, to sobie złapiemy jakichś na miejscu.
- Ja mam inną propozycję. - pogładził się w poszukiwaniu włosów na łysej głowie Atos. - Albo decymacja, albo igrzyska. Możemy najsłabszego z danego dnia treningów Kaletha się pozbywać w ramach przykładu. Wtedy urządzimy wyścig szczurów i będzie wiadomo kto jest najlepszy. W przypadku igrzysk, możemy zrobić płatne widowisko. Ci co przeżyją, to przynajmniej będą się do czegoś nadawać. Zmniejszy się pogłowie do utrzymania... a zarazem się coś zarobi.
Kaleth
- Ojej, biedaku. I co na to poradziłeś? - rzuciła zaczepnie wiedźma. Powolnym krokiem zaczęła obchodzić Strażnika za plecy, a mijając go sunęła palcami po krawędziach wystających płyt nowo ozdobionego pancerza. Nie wiedział, czy się cieszyć, że metal nie przewodzi jej elektryzującego dotyku.
- Widzę, że się wystroiłeś jakbyś wiedział o spotkaniu ze mną.
Gdy obeszła Kaletha dookoła stanęła przed nim, a następnie ukłoniła się teatralnie.
- Przesyłam uroczyste podziękowania od Lorda Ferengi, przekazane mi poprzez Lady Ezrę, za otwarcie nowego kanału Podmorza przez góry Blackspine do Morza Wiedźm, Jezior Otchłani i Slaver's Point. - wyprostowała się i dodała z uśmiechem - Sam Malekith się pod tym nie zdążył podpisać, ale Felicion mówiła, że jest wielce rad z możliwości przerzucania niezauważonych wojsk Podmorzem z Naggarothu na południe kontynentu w linii prostej. A wszystko dzięki wam, oh waleczni bohaterowie. - ostatnie słowa zaakcentowała unosząc głowę i przysłaniając oczy otwartą dłonią, niczym dworska dama. Po chwili się zreflektowała, że przesadza z sarkazmem.
- Nie masz pojęcia o czym mówię, prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|