 |
|
 |
|
Wania
Grafoman
Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Śro 18:44, 29 Sty 2020 Temat postu: |
|
|
Daz
Szerokie morze powitał z ulgą. Nareszcie mógł odetchnąć pełną piersią. Rozumiał nastawienie załogi, nie miał nic przeciwko niemu, tak długo jak byli mu posłuszni. Nie traktował ich ani lepiej, ani gorzej, wszak nic się nie zmieniło. A potem pogorszyła się pogoda. Sztormy przychodziły i odchodziły, a on trwał na mostku pilnując steru i kierując załogą. Mimo niepogody udało im się utrzymać tempo żeglugi - co samo w sobie powinno wzbudzac podziw - bez większych strat.
Ale marynarze i tak gadali. Dekappian kręcił tylko głową, gdy Drummond przekazywała mu raporty, ale czego się spodziewał po najbardziej przesądnej grupie zawodowej. Gdy zaginęło dwóch członków załogi, stwierdził, że miarka się przebrała.
-Slavers point prawie mnie złamało, ale z nimi chyba zwariuje. Hiatl nie był wszak żadnym nad-elfem, tylko zwykłym kapitanem, który miał fart, że dożył starości. To, że miał zasługi względem druchii, to nie prestiż, to był jego zasrany obowiązek. Taka celebra, bo jaśniepan uznał, że jego obowiązki się skończyły. A całe życie to służba. To, tamto miejsce i okoliczności, może nie tłumaczą mojego zachowania, ale rzucają na pewno jakieś światło. Wiem, że popełniłem błąd, ale też nie oczekujcie, że będę każdego płatka śniegu za niego przepraszał. Natomiast to, co wydarzyło się dalej, no cóż, to już było poza moim zasięgiem; my byliśmy gotowi do wypłynięcia. Lecz będąc już w tej sytuacji, nie żałuję, że pomogłem kapłance. Zrobił bym to jeszcze raz - powiedział swoim oficerom i korsarzom, na zwołanej przez siebie naradzie. - Liczę na was, że pomożecie utrzymać mi ich w ryzach do czasu, aż wróci im wiara we mnie.
Zaczepki Strażnika ignorował, a gdy ten spróbował konfrontacji fizycznej, rzucił tylko: Zawsze możesz wysiąść - i zatoczył ręką półkrąg po horyzoncie. Akurat słońce wysoko świeciło nad spokojnym morzem. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zdawało mu się, że coś mu zamajaczyło w oddali. Zaniepokoił się, choć nie dał tego po sobie poznać. Ostentacyjnie odwrócił się od Kaletha i poszedł na mostek, zmienić bosmana u steru. Wydobył lunetę i co chwilę skanował horyzont. Dostrzegł wyspę chwile przed Sokolim Okiem, ale to nie ona przykuła jego uwagę. Mógłby przysiąc, że dostrzegł falę, zmarszczkę na tafli oceanu. Gdy marynarze cieszyli się z przyjaznego portu, na mostek wpadła Drummond. Dekkapianowi wystarczyła sekunda, by zrozumieć, co się dzieje.
Mocniej zacisnął dłonie na sterze.
- Spuścić Gada, nadać na Lipali! - polecił Thrallowi i sygnaliście.
Ten pierwszy błyskawicznie puścił Khasię luzem. Sygnalista potwierdził otrzymanie meldunku przez Vaasa. Kątem oka obserwował, w którą stronę zmierza jego kharybdiss i odbił sterem prostopadle doń, tak, by w momencie zwarcia morskich stworzeń mieć możliwość oddaniu strzału z prawej burty i wykonania zwrotu na lewą, by mieć cel przed dziobem, a następnie na lewej burcie.
Oblizał spierzchnięte usta i uśmiechnął się widząc walczące bestie. Zaczął wykrzykiwać rozkazy.
-Bosch, armaty. Ładuj śrutem. Czekać na mój rozkaz. Ziggi na hellblastera. W gotowości.
-Kuskus, granaty zaczepne, są w kwaterze, rozdaj i czekaj. Kapłance też daj, jak będzie chciała.
-Drummond, pilnuj gadów, oceń, kiedy możemy strzelać, by nie trafić naszych. Zaczerpnij wiatrów i bądź gotowa do rzucenia piany na kadłub.
-Sygnał na Lipali, armaty w gotowości, strzelać po naszej salwie.
Widząc Strażnika z halabardą na plecach zastanowił się, czy zamierza on tego lewiatana tym kijkiem szturchnąć, czy co, ale bardziej ucieszyło go że Dastą przymierza się do rzucenia czaru.
-Thrall, to stworzenie jest dla nas cenne martwe, ale cenne i przydatne żywe, więc jak mam te dwie opcje, to rozważę. Co potrzeba, by go złamać?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wania dnia Śro 19:04, 29 Sty 2020, w całości zmieniany 2 razy
|
|