 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Wto 3:44, 04 Lut 2020 Temat postu: |
|
|
Kaleth
Przez twarz Meranice przebiegł grymas niechęci, gdy Strażnik poprosił ją o przedłużenie rozmowy, jednak natychmiast się zreflektowała i ponownie przyjęła swój dziękczynny uśmiech.
- Z tego co mi wiadomo, jesteście strażniku ochroniarzami Kapłanki Ariadne i to jej zdanie powinno się liczyć w kwestii waszego awansu - przypomniała Kalethowi jego miejsce, gdy była pewna że pozostali rozmówcy oddalili się od drzwi. - Nie sądzę, żebym źle zrozumiała słowa Felicion, gdy mówiła o kapitanie z ważną misję, kapłance Khaine'a zajmującą się kwestią komety i jej przybocznym w postaci norskańskiego bękarta.
Meranice przeszła się po pokoju, a jeśli Kaleth próbował się odezwać - uciszyła go uniesieniem palca. Telekinezą przyciągnęła sobie puchar i usiadła na rogu stołu patrząc na niego od góry do dołu.
- Mam dylemat słuchając twych słów.
Elfka pociągnęła łyk wina i przechyliła głowę na bok, przytulając puchar do piersi.
- Nie wiem czy mam to traktować jako błaganie o wyrwanie się z okowów swego urodzenia, czy śmiałą głupotę i zapomnienie o swym pochodzeniu.
Meranice uniosła naczynie wskazując drzwi, ponownie dając do zrozumienia, że chce pozostać sama. Stojąca do tej pory niczym posągi straż zaakcentowała jej gest uderzeniem trzonków halabard o podłogę.
- Dam ci radę, "ambitny dreadlordzie" - powiedziała na odchodne, ledwo wstrzymując śmiech po użyciu cytatu. - Władzę się wyszarpuje pazurami i zdobywa czynami, a nie żebrze o nią w alkowach. To akurat, to domena szczęśliwie urodzonych pociotków.
Wszyscy
Desua, Sarge, Vestan i Bosch byli zajęci nad wyraz intensywną rozmową, jednak natychmiast zamilkli na widok trójki bohaterów. Desua przejęła inicjatywę zwracając się do Ariadne.
- Pani, Arcymag Lea kazała mi przekazać, że w podziękowaniu i w ramach przeprosin, ofiaruje ci pewien zwój. Studiowała go w ramach przeprowadzania obrzędu nad... - zawiesiła się na chwilę myśląc nad doborem słów. - Myślała, że z racji natury może służyć do opanowania artefaktu, jednak okazało się to mylnym tropem. Jest to zwój przypisywany bogini Hekarti, dotyczący pewnej wyroczni. Został on już dostarczony na okręt, gdzie przekazano go na ręce pani Imry.
Zapytany o wykonanie rozkazów, Sarge skinął głową.
- Nikogo nie porwano, wszyscy żywi. Wszyscy zameldowani w południe na okręcie. Grizelle z Gorrem spóźniona, ale to chyba przez złośliwość, bo widziano ich przed czasem jak szli na okręt, a potem zawrócili w miasto. Gorr z tuzinem dziwek naturalnie, a Grizelle... Cóż, sami zobaczycie - ponownie się uśmiechnął jednak nie zamierzał puścić pary z ust.
Słysząc nowe wytyczne, Sarge skinął głową i rzucił mimowolne "tajest". Informacja o awansie wprawiła go zauważalnie w osłupienie.
- Z całym szacunkiem, sir, doceniam zaufanie jakim mnie obdarzacie i wiarą w umiejętności dowódcze... Jednak co to za dowódca bez wojska?
Bosch zbliżył się do kapitana i zdał relację.
- Nikogo nie brakuje, wszyscy na okręcie i w zajebistych humorach. Część, na spółkę z Jaskrem, zaczęła już układać piosenki o Hiatlu jakim to chujem nie był. Jedna się nawet przyjęła i śpiewała ją pełna karczma wraz z sąsiadującym burdelem - taka impreza łączona - puścił oko. - Była na pokładzie krawcowa z pierwszymi wzorami mundurów, które chłopaki przyjęli ze średnią radością, ale to bardziej za sprawą załogi Vaasa, która stwierdziła, cytuję, że "wyglądają jak pierdolone ministranty ze szkółki niedzielnej". Doszło do małej sprzeczki między nimi, bo nasi się wstawili za kapitanem rzecz jasna, ale w efekcie tego chyba Vaas odpuści sobie noszenie maski. Tak czy inaczej, krawiec potrzebuje 5 dni żeby wyrobić się zamówieniem dla wszystkich, bo brakuje jej rąk do pracy.
Bosch zamilkł na chwilę i na bezgłośnie poruszał ustami licząc na palcach czy wszystko powiedział.
- A, jeszcze kwestia łusek. Stoczniowcy robią to z radością, bo wyklinają lewiatana za cały pierdolnik w mieście, ale potrzebują czasu żeby nie spierdolić. Powiedzieli, że trzeba je odpowiednio oczyścić i osuszyć, żeby po prostu nie zgniło i odpadło, co samo w sobie zajmie 3 do 4 dni. Potem rzucą nas na suchy dok i wzmocnią spodnią stronę kadłuba, bo tylko na tyle starczy. To znaczy, albo starczy na to, albo jedną burtę, albo na przerobienie dzioba na taran. Mamy czas zmienić zdanie póki wszystko schnie.
Drummond skinęła głową na wydane polecenia i ruszyła w stronę Dumy, ale jakoś inaczej niż zwykle. Fakt, że nie tylko Daz i Bosch, ale także Kaleth, Sarge i Vestan odprowadzili ją wzrokiem świadczył o tym, że elfka nie była postrzegana już po prostu pokładowe lejce na kharibdyssa. Najwyraźniej wieczorna kąpiel w ramach rytuału, a także nowy koronkowo-skórzany ubiór wpływał także na jej poczucie pewności siebie i ogólny seksapil.
Vestan dał znać Ariadne, że ma ważne wieści, jednak wstrzyma się z ich przekazaniem, aż będą sam na sam. Nie umknęło to uwadze pozostałych, ponieważ kapłan miał w sobie tyle subtelności co jęcząca dziwka za potrójną stawkę przy otwartym oknie.
Sarge zaczepił również Ariadne i Daza.
- Gustaf zwrócił się do mnie z pewną sprawą... - westchnął były kawalerzysta. - Mianowicie, chodzi o niego i Felię. Według zwyczaju, to kapitan okrętu udziela ślubu, ale skoro mamy kapłankę... Nie bardzo wie do którego z was się zwrócić, żeby nie podpaść drugiemu.
Kaleth
Desua skrzywiła się, gdy po raz setny ktoś przekręcił jej imię na przestrzeni ostatniej doby. Kapłanka oświadczyła, że meldunek może przekazać do Morathi za pośrednictwem Lady Meranici jako gwarantującego szybkość sposobu, ale też i jedynego dostępnego na chwilę obecną. Słysząc to Kaleth musiał podjąć decyzję, czy należy uświadomić kapłankę i jej przełożoną, iż artefakt nie został doszczętnie zniszczony, jak im się wydawało.
Kaleth i Ariadne
Zaklinaczka wydała Kapłance diadem oraz oddane do ulepszenia pazury.
- Nie było łatwo, ale zdążyliśmy. Na szczęście mieliśmy sprzyjające nasycenie wiatrów magii wczorajszego wieczoru.
Widząc Strażnika, zaklinaczka odezwała się do niego, nim ten zdążył zadać pytanie.
- Mistrz kazał przekazać, że zjawi się osobiście na waszym okręcie, żeby obejrzeć te przedmioty. Jest ciekawy waszego znaleziska, ale nie chce kupować w ciemno spaczenia, które może mu sprawić więcej problemów niż pożytku. Rzekł mi, że przyjdzie między 6 a 7 wieczorem.
Ariadne
Wyczuwając moment, Vestan odciągnął na bok oglądającą nowe błyskotki Ariadne.
- Te dwie nowe... - zająknął się szukając słowa - wyznawczynie Khaine'a... Zdaje sobie pani sprawę, że ich obecność wymusi trochę inne podejście do naszych publicznych nabożeństw? One są trochę bardziej ortodoksyjne i mogą źle zrozumieć nasze liberalne podejście do religii. Mam tu na myśli, że wymordują wszystkich heretyków i niewiernych. O ile chyba nie będą specjalnie mieć czegokolwiek przeciwko szerzeniu wiary wśród niżej urodzonych oraz innych ras, o tyle podejrzewam, że nie da rady w ich obecności powtórzyć spektaklu ze Slavers Point.
Vestan wydawał się tym wyraźnie zmartwiony. Było to zrozumiałe, bo wiedział, że niesamowite zastrzyki gotówki zostały właśnie ukrócone, o ile jego pani nie wpadnie na coś nowego.
Post został pochwalony 1 raz
|
|