 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Wto 16:24, 07 Kwi 2020 Temat postu: |
|
|
Ariadne
Zawczasu miała okazję rozłożyć sobie na stołach dwie, różniące się kolorami, połamane tabliczki. Po bliższym zbadaniu oceniła, że każda z nich jest nasączona innym kolorem magii. Czerwona mrowiła palce ciepłem, ale Kapłanka nie potrafiła jej wyczuć - jakby mówiła kompletnie innym językiem. Gdy dotknęła szarej, umysł Ariadne zaćmiła esencja szarej magii. Przez ułamek ułamka sekundy w jej umyśle pojawił się obraz idealnego kwadratu. Czyżby to miało stanowić rozwiązanie?
***
Na pokładzie widziała Portosa, który jakby szukał jej wzrokiem. Przyjął wiadomość i skinął głową, odwracając się do reszty kamraterii.
Skink zaszczycił kapłankę znudzonym spojrzeniem, a następnie odpowiedział obrazem spadającej komety, w wyniku której tonie jeden ze statków, a reszta przechyla się od fal. Kolejnym obrazem był widok z oczu gada, który widząc nadciągających wrogów, wysadza całe wnętrze kajuty, najwyraźniej ze sobą.
Kaleth
Sarge skrzywił się na widok prezentu, ale nie oponował montażowi. Grymas niezadowolenia nie schodził z jego twarzy. Założył protezę z hakiem i spróbował sięgnąć po kufel na stole, niezdarnie zrzucając go na podłogę. Nim Naesalla się odezwała, uciszył ją uniesieniem palca zdrowej ręki.
- Wiem. Kwestia przyzwyczajenia i treningu - warknął. - Lepsze to niż nic. Dziękuję.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł bez dalszej rozmowy.
Naesalla skwitowała to wzruszeniem ramion. Zapytana o balisty, powtórzyła czynność.
- Byłam zbyt zajęta pracą nad protezą i chęcią zobaczenia tego wylewu wdzięczności by nadzorować naukę obsługi balist. Pokazałam gdzie postawić, powiedziałam jak używać i zostawiłam to w rękach chłopaków. Niewolnicy kapłanki wydawali się tym zainteresowani najbardziej. Najwyraźniej nie chcą ginąć w pierwszej linii.
***
Cienie przyjęły rozkazy ze zdziwieniem. Najwyraźniej do tej pory nikt nie wymagał od nich czegoś więcej niż strzelanie z krzaków lub przygotowywanie zasadzek. Mimo to, nie oponowali, znikając zgodnie ze swą nazwą.
***
Stając w szranki z Demienem, Kaleth zrozumiał, że ma wiele do nauki. Szampierz spędził na arenie najwyraźniej całe swoje życie i, pomimo znacznej utraty kondycji przez bycie jeńcem, potrafił zaskakiwać zupełnie nieznanymi mu technikami. A to skracał chwyt, a to markował rytm i zmieniał kroki, a to używał niespodziewanie barku jako broni... Zachowywał przy tym klasę i dystans, a po każdym zdobytym "punkcie" nie wywyższał się. Niestety, był nad wyraz beznadziejnym nauczycielem. Zapytany o techniki nie potrafił często ich wyjaśnić inaczej niż "była okazja". Kaleth zaczynał wierzyć, że dla chłopa świat posuwał się w zwolnionym tempie, przez co zawsze miał czas analizować każdy ruch, czy to swój, czy oponenta.
Daz
- Aye! - odparła Caede.
- Aye! - zawtórował Kuskus. - Ruchy! Ruchy! Na szalupy i przeokrętowanie!
- Chwała lub chała! - krzyknął jeden z wyłowionych korsarzy.
- Aye! - Drummond dołączyła do chórków - Bosch! Vaas! Tyraliera! Kuskus wstrzymaj wiosła, przeskoczycie!
Korsarze spojrzeli zdziwieni, ale zarazem podekscytowani. "Dziecinada się skończyła, witamy wśród dorosłej ligii" zdawały się mówić ich miny.
Sterujący Lantashem Bosch wyrównał okręt perfekcyjnie, przez co Vestan, Jaskier, Imra oraz Shassa mogli spokojnie przejść z Dumy bez najmniejszego zagrożenia. W ostatniej chwili między burtami przeskoczyła też pokładowa piękność Caede, rzucając na odchodne "Ogarnięte!"
Na drugiej burcie było gorzej. O ile na Lantashu fale nie robiły wrażenia, o tyle Lipali miotało mocno. Vaas nie był w stanie tak dobrze zrównać okrętów.
- Jazda, szczury! Skakać! - warknął dziwnie odważny Thrall.
Korsarze pochwycili liny i spróbowali przeskoczyć. Kuskus i Ganesh, zaprawieni abordażyści, zrobili to bez większego wysiłku. Wśród świeżych nabytków było gorzej. Dwóch dało radę wylądować na drugim pokładzie, ale pozostałych dwóch... Jeden nie miał odwagi puścić liny i wrócił spowrotem na Dumę, zaś drugi tylko cudem nie spadł do oceanu, zawierzając się o sznury trzymające szalupy.
- Pomocy! - krzyknął zza poziomu burty. Po głosie wydawało się, że to był chyba ten co chwilę wcześniej tak odważnie krzyczał. Najwyraźniej wybrał "chałę".
Drummond uniosła rękę na znak oczekiwania. Chciała się upewnić, czy nie nastąpią jeszcze roszady z pozostałych okrętów. Gdy sytuacja została wyjaśniona, opuściła ją gwałtownie niczym dziewka ogłaszająca start wyścigów konnych.
Lantash wydawało się że zwolnił, jednak to Serena oraz Thrall podnieśli tempo okrętów bojowych. Z minuty na minutę dystans między Dumą i Lipali a Lantashem ulegał zwiększeniu.
- Zbijają na sterburtę! - krzyknął Riin z gniazda gdy minęło około 20 minut pościgu. Pół godziny, jeśli liczyć reorganizację.
- Mają zmianę pogody. My zaraz też będziemy mieli.
Niebo na horyzoncie było czarne, ale nie to ich martwiło. Ciemne chmury zaczynały formować nad nimi literę C, z perspektywą na kształt litery G.
Duma i Lipali znajdowały się w odległości około 150 metrów od rannego okrętu Skeggi, który wymienił już żagle i próbował gonić swoich, ale najwyraźniej zamierzał teraz zrezygnować z walki. Obierali kurs prostopadle, jak najdalej od bitwy. W ciągu 20 minut flota Dekappiana przebyła około 33 kilometrów, zaś odległość od asurów zmalała do około półtora kilometra, odrabiając tym samym stratę powstałą przy przeskokach załogi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Wto 17:57, 07 Kwi 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|