 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Nie 17:16, 31 Maj 2020 Temat postu: |
|
|
Dekappian
Bosch skinął słysząc o uziemieniu Lantasha i przejęciu roli nadzorcy nad budową nabrzeża.
- Spokojna głowa. Poławianie Gustaw ogarnia bez problemu. W doku zrobimy prowizorkę na razie na wyładunek tego co najpotrzebniejsze, a potem zaczniemy myśleć nad usztywnieniem tego. Mamy dźwig, ale na pontonowym pomoście to towar większej wagi pójdzie na dno z całym majdanem. Będzie sprawniej, jak skończymy tamę na górze, a niewolnicy zajęliby się wyrębem drewna. Albo inżynierowie przetapianiem metalu na podpory.
Kuskus zamyślił się nad zleconym zadaniem skierowania niewolników do pracy.
- Damy radę, ale dopytałby admirał tylko, czy kapłanka nie ma wolnych poganiaczy. Oni lepiej wiedzą co robić z bydłem i kiedy próbuje ono w chuja ciąć.
- Jeśli mogę - wtrąciła Cirara. - Mogę nam zaoszczędzić trochę czasu w kwestii odsalania. Jestem w stanie wytworzyć taki specyfik, który sprawi, że spłynie ona ze ścian. Potrzebuję tylko około doby na stworzenie tego gazowego roztworu i przez noc powinno upłynnić wszystko ze ścian. Mankament jest taki, że od momentu jak będzie działać, aż do wywietrzenia, lepiej żeby nikt nie przebywał w tych pomieszczeniach.
- To jak sól w pizdu pójdzie - podchwycił Remkel - Tedy sens robienia podpór będzie. Jeszcze się okaże, że sól coś chwyciła skamieniawszy, to cały korytarz rypnie nam na łby tam gdzie wspornik pierwej nieistotny się wydał. Kuźnia jeno fakt, priorytetem bym zrobił. Boschowi tedy mogę co na nabrzeże dać, bez którego nic większego z okrętu nie przeniosę. No chyba, że chłopy mają po sztabce żelazo nosić miast całych skrzyń. Dla mnie kolejność prosta. Sól, kuźnia, nabrzeże i tedy rychtować dach.
- Tak czy inaczej - odezwał się przybyły w międzyczasie Ganesh. - Oczyścić z gratów pomieszczenia trzeba. Udrożnimy co możemy, a potem Cirara zrobi swoje. Pojutrze będzie można wtedy zacząć się urządzać.
- Od razu na dobrej fali wtedy od ręki się zrobi i magazyn, i kapitanat. - wtrącił Bosch.
- No chyba, że bardziej nam zależy na pomieszczeniu jakimś na teraz, zamiast wszystkich na raz. Do pojutrze poczekać nie brzmi źle, roboty innej i tak nie zabraknie. - podsumował Kuskus w oczekiwaniu na decyzję.
Imra mruknęła przyjmując polecenie.
- Panie admirale - odezwał się Riin. - To może pierw ruszę z dzisiejszym patrolem poznać okolicę. Z powietrza przez te drzewa tylko liście widać, a kapłanka i tak teraz zajęta z prawnikami. Póki jasno zresztą.
- Jaskier, poprowadzisz wstęp do nabożeństwa, jak zwykle. Ale. Tym razem wpleć subtelnie komu tak naprawdę zawdzięczają odkrycie. Komu zawdzięczają dopłynięcie do Lustrii. I kto jest ich jedynym gwarantem długofalowego sukcesu - oznajmił Daz.
Jaskier uśmiechnął się kącikiem ust.
- Zadbam o to, żeby było to doskonale wiadome.
- Dobra - skwitował Vaas. - To moi ludzie do czasu nabożeństwa pomogą przy nabrzeżu, a potem przymusowa kima. Z rana zaczniemy patrol dookoła, jeśli nic w nocy nie wybuchnie. Syndra tylko nalegała, że chce zobaczyć trochę tego nowego lądu, to pozwolę jej na nocną eskapadę.
Drummond zaczekała z wyrażeniem swojej opinii, czekając aż wszyscy wyjdą. Gdy miała się odezwać, do kajuty wpadł wyraźnie ucieszony Thrall.
- Wylinka! - krzyknął. - Gustaw ją właśnie wyławia na pamiątkę. A raczej, rozmoczone fragmenty. Dziewuszka nam rośnie i za parę godzin pokaże się w nowej krasie! Póki co ukryła się przy dnie i wstydliwie się przebiera.
Ucieszony treser w podskokach wybiegł z kajuty zaraz po przekazaniu nowiny.
- Nie mam nic przeciwko kapłance - podjęła temat Drummond. - Jak do tej pory bardzo nam sprzyjała. Obawiam się tylko, by jej nie odbiło jak kundlowi. Samo oddanie primogena jej kultowi wydaje mi się rozsądne, bo co byśmy z nim zrobili? Z pewnością ona wyciągnie z tego większe korzyści, które w jakimś stopniu spłyną na nas. Najważniejsze to nie sprawić, że się od niej uzależnimy. Póki co, sytuacja jest całkowicie odwrotna, więc jestem o to spokojna.
Przeczesała palcami włosy odpływając gdzieś myślami.
- Jeśli mamy się tu zadomowić, to potrzebujemy kogoś stale na morzu. Płyną przecież za nami okręty z Blacklight Tower, a trochę głupio byłoby je przegapić i potem szukać dookoła Pahuax. Jeśli dobrze liczę, to teraz jest właśnie ten czas, kiedy miałyby nas dogonić. O ile już nas nie wyprzedziły przez nasze postoje.
Kaleth
Na chwilę obecną jedynym punktem przymusowego przejścia na powierzchnię, była ceglano-kamienna wieża, przy której tworzone było szczątkowe nabrzeże. W jej wnętrzu znajdował się rozległy parter i trzy piętra o wysokim stropie, na które wiodły poszczerbione i pokryte solą schody. Z najwyższego piętra po stopniach wychodziło się na powierzchnię przez gruzowisko, niegdyś będące pewnie zdobnym portykiem, które na szczęście obsunęło się na zewnątrz, nie zasypując przejścia. Z uwagi na rozsypane kamienie i bujną roślinność, nie będącą jeszcze ofiarą zadeptania, samo wejście było skutecznie zamaskowano póki co.
- Jakby uprzątnąć ten bajzel - odezwał się Sarge wskazując przegniłe resztki mebli ostatniego piętra - to byłaby to dobra strażnica. Bezpośrednio przy jedynym wyjściu z widokiem na zatokę.
Pomieszczenie z jednej strony było półokrągłe, zgodnie z kierunkiem schodów, zaś po przekątnej ściany były ustawione prostopadle. Było to najniższe w kwestii wysokości pomieszczenie, które posiadało wyjście na nadpoczętą, albo zrujnowaną, kilkumetrową blankę, z której doskonale było widać wnętrze zatoki oraz fragment nieba.
Sam pokój rozmiarami był większy od 2giego i pierwszego piętra, lecz nieco mniejszy niż parter i swoją powierzchnią wchodził w głąb skały.
- Baraków bym tu nie robił - odezwał się Kopytko. - Bo będzie nas słychać z góry.
- Jeśli ktoś nas z góry usłyszy, to równie dobrze będzie już widział zatokę, a patrole będą martwe - podsumował inny.
- Na moje oko, albo upchniemy tu dwudziestu chłopa, albo połowę tego i małą zbrojownię - ocenił jeszcze inny.
- Na razie, to skupcie się na uprzątnięciu tego pierdolnika i przygotujcie pięć łóżek - polecił Sarge. - Mały posterunek i miejsce przerwy, najpotrzebniejsze rzeczy tylko. Przez najbliższe dni to będzie ruchliwe miejsce, bo to jedyny łącznik góry i dołu, więc jak mi ktokolwiek tu będzie robił bajzel to go oddam Melvie na wychłostanie. Do tego znajdzie jakiś sposób na sygnalizowanie alarmu tym na dole, że wróg u bram. - Wiarus przeszedł się po pomieszczeniu i ostrożnie stanął na rozpadających się blankach. W drodze powrotnej potknął się o wystający na przejście stopień schodów. - I pomalować ten schodek, bo sam Khaine się o niego wypierdoli jak tu przyjdzie.
- Spokój! Nie grymaś! - słychać było wkurzone krzyknięcie Grizzelle, po którym nastąpiło gadzie warknięcie.
Po schodach wkroczył Gorr z dzieckiem norskanki na ramieniu, za nimi zaś sama matka ciągnąca buntującego się na schodach zimnokrwistego. Za nimi z kolei na schodach tłoczyli się Riin, Demien oraz Gauwalt.
Gorr zdjął Glama z ramienia i poczochrał po grzywce. Grizzelle w tym czasie wciągnęła zwierzę i widząc kolejne schody, zaklęła szpetnie.
- Musimy wymyślić jakiś sposób na przemieszczanie się góra-dół inny niż te schody. Ja mam już dosyć z samym gadem, a co dopiero jak będziemy nosić jakiekolwiek towary. - powiedziała i następnie kucnęła przy dziecku i odezwała się po nordycku.
- Glam, mamusia idzie rozejrzeć się po okolicy, a ty zostaniesz pod opieką Sarge, dobrze? I masz się go słuchać, rozumiesz?
- Bo mi też uschnie ręka?
Gorr i Griz zdusili uśmiechy wymieniając spojrzenia.
- Tak. Niegrzecznym dzieciom usychają ręce, zwłaszcza tym co podnoszą rękę na opiekunów.
Wstała i pochwyciła mocniej lejce.
- Sarge, znajdź mu jakieś zajęcie, żeby nie miał głupich pomysłów - odezwała się już we wspólnym. - Glam, pożegnaj się z Øgle i widzimy się wieczorem.
Chłopiec podbiegł i przytulił się do tylnej nogi jaszczura głaszcząc go po żebrach. Po zwierzęciu widać było powstrzymywanie się przed ugryzieniem.
- Nie żebym poganiał, ale chciałbym zdążyć nim zapadnie zmrok. - chrząknął Riin.
Półelfka westchnęła i rozpoczęła kolejny mozolny etap wspinaczki z gadem po schodach.
- Wrócimy razem z Naesallą i niewolnikami. W nocy to i tak żadna robota, a co dopiero na wrogim terenie - oświadczył Demien przeżuwając coś ze znudzeniem.
- Chodź młody, pomożesz nam. - odezwał się Kopytko wskazując przegniłe meble. - Pobawimy się w kto jebnie większy krąg na wodzie. - W ramach ukazania zabawy, cień pochwycił resztki szafy i zrzucił ją z blanek na środek wewnętrznej zatoki.
Brzdęk metalowej zbroi na schodach oznajmił wchodzącego Huriofa. Egzekutor zgodnie z wyuczoną dyscypliną ukłonił się lordowi.
- Na nocny patrol mamy wzmocnione siły. Admirał wydał nam czterech korsarzy, natomiast kapłanka oddelegowała nam po nabożeństwie swoje dwie najlepsze kultystki. Ze mną i Thulgrimem to osiem osób, które można podzielić na cztery lub dwie drużyny. Pozwoliłem sobie wysłać P'arciego do Remkela, by każdy dostał na wyposażenie flarę. Jak admirał się zgodzi, to będziemy mieli sposób na nocny alarm.
Egzekutor zamilkł z ciekawością przyglądając się jak Glam próbuje zepchnąć kredens z uszkodzonej blanki.
Zapytany o dowódcę Ss'ildra Tor skrzywił zamaskowaną głowę.
- Cirerah? W sensie... Alchemiczkę kapitana? Niewiele mogę o niej powiedzieć.. A nie, ona Cirara. - żachnął się. - Nie znam takiej osoby, ani o niej nie słyszałem.
Z powierzchni, po schodach w dół, zeszła Syndra z zarzuconą flintą przez ramię.
- Jak wam brak ludzi na noc, to mnie jeszcze dopiszcie. Chętnie pozwiedzam okolicę.
Ariadne
Vestan ukłonił się w odpowiedzi na polecenie.
- Tak, nabożeństwo na Lantashu to nadal najlepszy pomysł. Bezpośrednio pod naszym posągiem Khaine'a z primogenem w tle powinno dać odpowiedni wydźwięk naszym działaniom. Przygotować też jakieś ofiary z asurów?
W kajucie Polin trwała jakaś żywa dyskusja. Po wejściu Ariadne ujrzała siedzącą na biurku czarodziejkę ognia oraz siedzącą wygodnie na jej łóżku Seranę.
Polin skłoniła się oddając honory, natomiast Serana jedynie skinęła głową. Niezręczną ciszę postanowiła przerwać piromanka.
- Pani, Serana przyszła zaoferować swoją pomoc w kwestii primogena. Twierdzi, że ma ona pewną teorię, jednak nie chce rzucać słów na wiatr bez upewnienia się.
Serana powolnym kiwnięciem głowy potwierdziła słowa.
- Będzie potrzebny do tego cały komplet naszych magów, alchemik oraz skink. Może to się okazać nie wystarczające, ale nie chcę zapeszyć. W idealnym przypadku, mielibyśmy przedstawicieli wszystkich kolorów magii, włącznie z dharem.
Zastanowiła się chwilę nad doborem słów wciąż siedząc na łóżku.
- Powiem wprost. Chcę dowodzić badaniami nad primogenem, ponieważ nikt inny nie będzie w stanie opanować drzemiących w nim mocy. Skoro to Pani sprawuje teraz władzę nad tym zakątkiem, zwracam się z prośbą o zezwolenie na to.
Ariadne kątem oka dostrzegła kręcącą głową Polin. Serana również, rzucając czarodziejce ognia spojrzenie wypełnione politowaniem. Stojący za Kapłanką oprawcy na przemian chrząknęli i strzelili rozciąganymi palcami w oczekiwaniu na polecenie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Pon 10:56, 01 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|