 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Sob 13:18, 23 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Dekappian
Dźwięk otwieranej butelki przyzwał Jaskra, co prawda obecnego na pokładzie, ale zajętego rozmowami z załogą o kwaśnych minach. Bard oparł się o falszburtę, w milczeniu czyszcząc butem odpływnik. Następnie westchnął i przeniósł wzrok na nabrzeże, na którym z braku niewolników, ale także i samej godziny, kończono pracę na dziś.
- Nie do końca wyszło jak chcieliśmy - rozczarowany wskazał ruchem głowy posąg Khaine'a, nadal oparty o ścianę przy Primogenie. - A po tym jak lord kundel sobie poczyna i radości jego wychodzącej dzierlatki... No już zaczyna się gadanie.
Jakby na potwierdzenie jego słów, przeznaczeni do pilnowania okrętu dwaj korsarze, Miklos Ulongyr i Anvil Naelgrath, odeszli na przeciwną pokładu rozmawiając szeptem.
Ciche pluśnięcia na wodzie odwróciły uwagę Daza od załogi. W ciemnościach wejścia do groty Admirał wypatrzył źródło dźwięku w postaci małej łodzi wiosłowej, a na niej powracającego Kuskusa. Elf był ewidentnie zmęczony, nie tylko od samoobsługi szalupy. Z wolna zbliżał się w kierunku burt Dumy, co wywołało kilka zirytowanych westchnień marynarzy zmuszonych do dodatkowego wysiłku.
- Ważki trud teraz radą służyć - odezwał się ponownie Jaskier, nieco przywracając sobie humor teatralną wypowiedzią. - Szaber asurów jest zawsze wybornym konsensusem, lecz tej atmosfery może nie rozrzedzić, a jedynie chwilowo przyćmić jak chmura słońce na niebie. Prędzej czy później, znowu będzie jebać w oczy.
Wzmianka barda uświadomiła Admirała, że jego własne niedawno uszkodzone oko przestało już doskwierać.
Ariadne & Kaleth
Vestan nie dał rady w porę się podnieść i w pół siedząc, w pół leżąc, próbował się wycofać pod ścianę odpychając podłoże rękami i nogami. Spojrzenie miał rozbiegane, przeskakując wzrokiem pomiędzy idących po niego. Dopiero teraz docierał do niego rozmiar jego porażki. Daremna ucieczka pomiędzy stalagmity została sprawnie przerwana przez Kaletha zwykłym chwytem za szaty. Kapłan w swoim strachu wręcz zwinął się w kulkę dookoła ręki Lorda, jak gdyby miało go to uchronić przed czymkolwiek.
Upewniwszy się, że nikt więcej nie stanowi zagrożenia, a ponadto zaczyna się rodzić tłum gapiów, Rerinar przejął więźnia i wycedził mu do ucha kilka słów. Lord i Kapłanka, zajęci wymianą zdań, słyszeli tylko pojedyncze jęki Vestana gdy ochroniarz tłumaczył mu głupotę jego czynów uderzeniami w brzuch, nerki i krocze. Nauczony doświadczeniem RR, wyjął zabezpieczone wcześniej kajdanki i skuł kapłana z rękami z tyłu, a następnie powlókł go za włosy w stronę tłumu.
- O, Hellfall! Gdzieee jeeesteeeeś? - zakrzyknął melodyjnie na odchodne. Ochroniarz nie czekał na zmianę decyzji Kapłanki, zajętej jeszcze rozmową. Dopiero teraz Vestan zebrał się na krzyk. A raczej, łkanie przeplatane wrzaskliwym płaczem.
Z przeciwka, od strony tłumu, wyszła Melva. Zmierzając w stronę Kapłanki jedynie z krótkim zaciekawieniem popatrzyła jak RR wlókł zwolnionego z posady kapłana, za którym ciągnął się z kolei ślad moczu. Rzeźniczka podeszła do Lorda i Najwyższej Kapłanki, ukłoniła się, jednak nie odezwała bez pozwolenia.
Kaleth
Domrirth Kezemreel nie był trudny do odnalezienia. Kapłan Komodor stał pośród gapiów i z zaciekawieniem obserwował przebieg następstw nieudanego zamachu. Kapłan Mathlanna nie oponował przed udziałem w pogrzebie, aczkolwiek nie krył zdziwienia.
- Proszę nie czuć się urażonym Lordzie, lecz udzielanie ceremonii pogrzebowej poprzez spalenie żołnierzy na lądzie poniekąd odbiega od obrządku morskiego - oświadczył zafrasowany, gdy mijali tłum i kierowali się ku schodom. - Jest w mej mocy, rzecz jasna, udzielić modlitwy za dusze ku czci innego boga, lecz... - rozejrzał się i dodał szeptem. - Nie będzie to miało swej mocy. No i nie wiem jeszcze jakiemu bogu mam skierować modły.
Ariadne
- Zostanie blizna - odezwała się zza metalowej maski Melva, gdy Kaleth się oddalił. - Jak rozumiem, mnie przypada teraz zaszczyt dbania o bezpieczeństwo Pani.
Melva spojrzała na przewrócony parawan i misę, a także wyrysowane rytualne kręgi na ziemi. Widząc ranę, najwyraźniej sama w jakimś stopniu połączyła kropki i nie zadawała pytań.
Ariadne dostrzegła jeszcze jedną rzecz. Przy samym wejściu groty, pomiędzy gapiami, stała Syndra z dwoma korsarzami. Najwyraźniej dotarła tu w trakcie patrolu, a obecnie kręcąc głową, wyrażała swoją dezaprobatę w kwestii bezpieczeństwa.
Kaleth
Po wyjściu na powierzchnie w obozie dało się słyszeć gwar szeptów. Liczne pochodnie doświetlały plac z ułożonymi stosami, dookoła którego stali zgromadzeni żołnierze. Jedynie na samym środku placu, w szyku bojowym stał wybrakowany oddział Haeny, z dowódczynią wystawioną kilka kroków przed formacją. Zamiast broni, dzierżyli oni nad swoimi głowami pochodnie.
- W samą porę, lordzie. - pojawił się znikąd Huriof z hełmem pod pachą. Rzucił szybkie spojrzenie na towarzyszącego kapłana, na chwilę robiąc zdziwioną minę, wychodząc zapewne z założenia, że "lepsze to niż nic". - Jakaś mowa byłaby mile widziana. Podobnie jak Sarge, o ile jest trzeźwy. - odwrócił głowę od Kaletha dokańczając zdanie. - Zapadł się pod ziemię.
Egzekutor kierował ich w stronę podium na placu, usuwając ludzi z drogi.
- Mam nadzieję Lordzie, że pamiętacie imiona poległych - dorzucił szeptem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|