 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Pią 22:47, 13 Lis 2020 Temat postu: |
|
|
>>> SOUNDTRACK <<<
Ariadne & Kaleth
- Podołamy sami - oświadczyła Polin wstając. - Nie ma sensu innych fatygować, a my się przejdziemy na spacer z grzeczną gadzinką. Prawda? - spytała zwierzę fałszywie słodkim głosem. Skink z trudem stał i drobił kroczkami ze spętanymi nogami i rękami. Odległość do portu nie była duża, ale w taki sposób powrót z jeńcem zajmie wiedźmie ognia dobrą godzinę. Czarodziejka najwyraźniej czerpała z tego jakąś sadystyczną przyjemność i trzymała się swojej decyzji.
- Pogrzeb swoich ludzi zrobię osobiście wieczorem w obozie zgodnie z tradycją - odparła Lordowi Haena. - Stos będzie widać z daleka, ale mam nadzieję, że odłożymy w tym przypadku pragmatyzm na bok. - Dowódczyni umilkła na chwilę patrząc na oddalającą się do swojego pegaza Ariadne. - Nie wiem czy wypada mi osobiście kierować takie prośby o udział w pogrzebie bezpośrednio do Kapłanki Khaine'a, ale jeśli tak to poczekam z tym do naszego powrotu.
Sam zdawał się przyjąć informację o punkcie utylizacji zwłok, jednak mimo to czekał na wozy.
- Nie chcę, żeby każdy sześć razy ten odcinek biegał z trupem kompletnie bezbronny - oświadczył dorzucając oderwaną rękę na stos.
Gdy Ariadne poderwała się do lotu, z ziemi usłyszała parsknięcie Thulgurima.
- Murach? - zaniósł się pół kaszlem, pół śmiechem. Resztę komentarza zagłuszył trzepot skrzydeł odlatującego pegaza.
Kaleth
- Zara, zara... Jakie gigantyczne jaszczury? - skorygował się krasnal, ale natychmiast machnął ręką na ten wątek. - Murów to my pewnikiem nie mamy, a jeno zasłonkę na latrynę. Bo jeno to w obozie będzie jak nas niechybnie wróg najdzie - sraczka. I to na rzadko.
Skrzywił się zdegustowany i splunął.
- Zamysł karczowania poparcie moje ma, jeno ludzi do tego zagonić. Za dużo srok za ogon żeśmy połapali, miast umocnić się na wstępie. A niewolnicy i tak ju zajebani robotą.
Krasnolud machnął obiema rękoma na znak, że zakończył swoje przemyślenia, a zarazem żeby wszyscy dali mu święty spokój. Widząc, że Lord wsiada na swojego wierzchowca, odwrócił się i ruszył nadzorować zadanie krzyżowania.
Odjeżdżając w kierunku fortu, Kaleth usłyszał ponownie nieludzkie wrzaski skinków, od których zerwało się ptactwo z drzew.
====
>>> SOUNDTRACK 2<<<
====
Dekappian
Zawezwane osoby zjawiały się pospiesznie na miejscu, w tym Kuskus, po którego nie zdążyli nawet jeszcze posłać, a już był.
Korsarz przyjął powierzone mu zadania i chwile trawił je w myślach.
- Ganesh niech kilka dni lepiej zostanie zwolniony z zadań. Jest ambitny i chce się wykazać, ale ja bym nie ryzykował. Przynajmniej dopóki ból nie przestanie mu przyćmiewać myślenie, to zastąpiłbym go w obowiązkach.
- Jeeeesteeeem! - krzyknęła nadbiegając Caede.
- I mamy jeńca - dodał na odchodne Kuskus, ręką wskazując zgromadzenie za rozwaloną ścianą. - Ale to się może zmienić, jeśli go nie opatrzymy. Pozostałych trzeba było ubić. Zachowywali się jak... No w zasadzie to były wściekłe zwierzęta.
Słysząc pytania o postęp prac i magazyn, brzydula uśmiechnęła się szeroko.
- Nie ma tego złego. Z windą, wszarz pracował najpierw na ściance toteż nic nie uległo uszkodzeniu. Będziemy mieć z tym opóźnienia, to jasne, ale dla odmiany jego opierdalanie się nie zaowocuje większą kurwicą niż by mogło. Jakby się przyłożył do pracy i zamontował już mechanizmy na nabrzeżu, to nie wiem czy i cały sufit by nie zleciał przez kharibdyssa, co by się zaplątał w olinowanie.
Caede wydawała się dziwnie zadowolona z kogoś, przez kogo nie tak dawno zalewała się łzami.
- A z magazynem chyba też nie powinno być problemu. I tak trzeba było to osuwisko zwodować, i tak. Liczyłam co prawda na bardziej przyziemne metody, bo jeszcze nie wiem, czy nie uległa uszkodzeniu struktura budynku... Ale to się ustali w ciągu kilku godzin. Tak czy inaczej, nabrzeże do stanu prowizorycznego powinno być najdalej na pojutrze, ale celujemy w jutrzejszy wieczór. Dopiero potem dach, bo wszystkie siły teraz są zaprzęgnięte do roboty. Przy czym, i tak połowa roboty z nim już za nami.
- Jeśli chodzi o siłę roboczą... - wtrącił Eref. - To rano Kyrian coś napomknął, że sześciu spośród asurów jest skłonnych już z nami współpracować. Podejrzewam, że wypada ich przekazać naganiaczom kapłanki, o ile nie mają się marnować na pokładzie Karaho.
Mając na sobie uwagę i słysząc z kolei prośbę o zajęcie się zestawami obozowymi zamrugał.
- Admirale, ja się już tym zajmuję. Na dzień dzisiejszy mamy... - obrócił się do jednego z majtków by udzielił odpowiedzi.
- Trzydzieści jeden!
- Jak widać, nie opierdalam się jak niektórzy. - teatralnie uśmiechnął się kącikami ust na sekundę, by natychmiast przywrócić pozbawiony emocji wyraz twarzy.
Nim Daz zdążył odesłać ludzi celem poinformowania Kapłanki i Lorda, ta pierwsza wleciała do groty przez jeszcze istniejącą dziurę w sklepieniu, zawisając nad portem.
Ariadne
Przelot z posterunku w dżungli do groty zajął niespełna minutę, co poniekąd mogła zawdzięczać niedokończonemu jeszcze dachowi. Wlatując do wnętrza dostrzegła, że okręt Dekappiana zdążył zacumować i koło samego Admirała stał już wianuszek jego ludzi. Dostrzegła również Aramisa ze swoją drużyną niewolników w... pomieszczeniu przy nabrzeżu, które jeszcze niedawno znajdowało się za zasypaną ścianą. Jej ludzie najwyraźniej zbierali zwłoki innych jaszczurek i znosili do tegoż pokoju gdzieś z wewnętrznych tuneli. Naganiacz sprawiał wrażenie zadowolonego i sporadycznie klepał niewolników po plecach. Tak po ludzku, ręką, nie batem. Zauważając Kapłankę, Aramis pokazał jej uniesiony w górę kciuk.
Jej uwagę przykuła Grizelle, przymierzająca na głowie dziwną czaszkę, podobną do nosorożca, której poprzedni właściciel wykrwawiał się pod nogami wojowniczki. Ariadne nie dostrzegała nigdzie Missisi ani Melvy.
Kaleth
Wyjeżdżając z posterunku na swoim mrocznym rumaku, dotarł do obozu po kilku minutach kłusowania po krętych ścieżkach wśród pagórków. O ile widok z posterunku na obóz był dobry, a piechota nie miała problemów dotrzeć w linii prostej między punktami, o tyle rozpędzony wierzchowiec aby nie połamać nóg musiał kluczyć. Po drodze minął Polin, która niczym dziecko podskakujące na łące, zmierzała w kierunku głównego obozu. Przed nią usiłował iść skink, co chwilę się przewracając.
W obozie zauważalnie się przerzedziło, a czekał na niego tylko Sarge z grupą żołnierzy. Nim Kaleth zdążył zadać pytanie gdzie podziali się pozostali, gęsiego poczęli wychodzić ze schodów prowadzących do strażnicy.
- Dywersanci wyeliminowani - rzucił Sarge, wyraźnie nie w sosie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yelonek dnia Pią 22:53, 13 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|