 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Nie 18:12, 04 Sie 2019 Temat postu: |
|
|
Wszyscy
Wzbicie się w powietrze Ariadne zwróciło uwagę wszystkich w pobliżu. Mimo wszystko, negro pegassi nie należał do najczęstszych widoków. To skupienie uwagi pozwoliło na szybsze rozpierzchnięcie się w tłumie Daza, Kaletha, jak i poganiaczy z kilkoma niewolnikami, którzy poczuli w sobie potrzebę bycia przydatnymi.
Daz & Kaleth
Śledzony zatrzymał się na chwilę by zrozumieć co to za poruszenie za jego plecami. Zauważając, iż to 'tylko' kapłanka, a nie potencjalne zagrożenie, którego mógł się spodziewać, powiódł wzrokiem gdzieś w stronę nabrzeża. Zauważalnie komuś skinął, a ruchem głowy nakazał dalsze poruszanie się.
Kaleth nie dostrzegł do kogo było to skierowane, mimo natychmiastowego omiecenia spojrzeniem miejsca, gdzie osoba nawiązała kontakt wzrokowy. Daz miał więcej szczęścia. Po swojej lewej stronie, pomiędzy wozami i straganami, dostrzegł zabezpieczenie śledzonego. Była nim drobnej budowy elfka o ciemnych włosach do szczęki z jednej strony i wygolonym drugim boku. Gdyby nie błąd białego irokeza, najprawdopodobniej kobieta nie zostałaby dostrzeżona. Nie miała na sobie żadnej widocznej broni, zaś ubrana była w jeździeckie spodnie, skórzaną przeszywanicę i półpłaszcz zarzucony na jedno ramię, pod którym coś skrywała. Nie posiadała na sobie żadnych widocznych herbów.
Nadmierna próba dopatrzenia się co skrywa płaszcz kobiety prawie kosztowała Daza zdemaskowaniem. Kobieta obracając głowę niemal nawiązała z korsarzem kontakt wzrokowy, jednak uratowało go czyste Szczęście i wpadnięcie na zapatrzoną w pegaza osobę. Prawdopodobnie był to niewolnik, sądząc po ilości przeprosin, jednak Daz nie miał czasu się na tym skupiać. Cel był w ruchu i za chwilę miał się znaleźć na wysokości prywatnego doku Lokhira. Pamiętali z mapy Kurio, że na jego wysokości wystarczyło odbić w głąb miasta by znaleźć się na terytorium Ss'ildra Tor. Między nimi a wspomnianym dokiem nie było żadnych potencjalnych skrętów w prawo - dopiero na jego wysokości rozpoczynał się szeroki bulwar w głąb Clar Karond. Cała prawa strona składała się z pomniejszych domostw, magazynów, stert upchanych ładunków zajmujących wolną przestrzeń, bądź ruin. Na szerokości nabrzeża od prawej do lewej i po całej jego długości ciągnęły się stragany ze sprzedawaną wodą i jedzeniem, niezbędnym asortymentem i wyposażeniem okrętów, niewolnikami, a także sterty wyładowanych, bądź czekających na załadowanie skrzyń i beczek. Z uwagi na fakt, że był to środek długości nabrzeża, tłum był tu najgęstszy, a lawirujące pomiędzy tym wszystkim wozy transportowe nie ułatwiały w przemieszczaniu się.
Ariadne
Widok z góry ujawnił skrajności miasta. A raczej strefę wojny z pozostałościami stref neutralnych. Piękno wieży Króla Wiedźm i terenu przyległego kontrastowało z objętą pożarami strefą graniczną Ghrondu i Ss'ildra Tor, a to z kolei jeszcze bardziej kuło w oczy ze względnym spokojem nabrzeża gdzie ludzie pili, handlowali, umilali sobie czas orgiami, albo - jak w jej przypadku - polowaniem.
Z wysokości jej uwagę przykuła okolica doku Lokhira, a raczej woda w pobliżu okrętu wojennego. Dookoła okrętu pływały swobodnie dwa lub trzy kharibdyssy, bez żadnej klatki. Najwyraźniej nikt nie miał czelności zwrócić uwagi kapitanowi okrętu należącego do admirała największej floty. Po chwili jednak Ariadne musiała się zreflektować. To nie były kharibdyssy. To BYŁ kharibdyss. Jedna dorosła sztuka o gigantycznym rozmiarze i długości ponad dwóch okrętów Daza. Fakt, że Ariadne zapatrzyła się na stworzenie, pozwolił jej dostrzec jeszcze jedną rzecz.
Gdy krążyła nad nabrzeżem, od strony morza dostrzegła, że cztery osoby właśnie bardzo ryzykowały idąc przy samej tafli wody po zewnętrznych stelażach. Z wysokości wyglądało, jakby próbowali się zakraść w pobliżu śluzy do suchego doku Lokhira.
Gdy oderwała wzrok by wspomóc kompanów, najwyraźniej tamten widok za bardzo zaprzątał jej głowę, ponieważ nic więcej nie dostrzegła. Omiotła wzrokiem bulwar ewidentnie należący do Ss'ildra Tor - liczne proporce po obu jego stronach świadczyły jednoznacznie kto na nim rządzi. O ile początek bulwaru stanowiły ruiny, o tyle dalsze budynki wydawały się funkcjonalne, a pomiędzy nimi zaczynała się sieć alejek. Prawdopodobnie obie strony alei stanowiły kiedyś slums, dopóki Czerwoni nie utorowali sobie drogi do morza. Bulwar po kilkuset metrach się rozdzielał w kształcie litery Y, gdzie jedna z odnóg prowadziła w głąb terytorium Ss'ildra Tor, zaś druga - prosto do bramy rodu Klasha, w którego centrum stała Wieża Zagłady.
Post został pochwalony 0 razy
|
|