 |
|
 |
|
Yelonek
Ranald's middle finger
Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 1695
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Pon 19:45, 05 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Kaleth
- Żadnego ziela przy przelewce - odezwała się Sania. - Ani gorzały. Krew ma być czysta. A pijawki taki duży chłop się nie boi, nie bolą.
Zielarka najpierw obandażowała przedramię Grizelle, która wcześniej użyczała już swojej krwi kapłance do rytuału, co Gauwalt skomentował słowem "barbarzyństwo". Następnie palcami nakładała na zdrowe przedramię norskanki jedną pijawkę po drugiej. Gdy wydała się usatysfakcjonowana z tuzina przyssanych robali, nakazała wojowniczce wygodnie usiąść i ułożyć rękę na pokaźnej misce. Identyczną procedurę wdrożyła w stosunku do Lorda, usadawiając go po drugiej stronie naczynia, tak by ich ręce leżały równolegle.
- A co do cięcia na żywca... - odezwała się ponownie Sania. - To on już dawno liczy barany.
Dla potwierdzenia słów Gauwalt uniósł rękę Gorra nad twarz pacjenta, która po puszczeniu z głośnym plaskiem uderzyła leżącego w facjatę. Aptekarz cmoknął głośno z aprobatą. Kilka osób obróciło głowy w kierunku Demiena, który zaciągnął się dymem kadzideł pełnymi płucami. Zdziwiony gladiator najwyraźniej nie połączył faktów i odpowiedział pytającym spojrzeniem.
Daz
Drummond rzeczywiście zamierzała się popisać. Sporadycznie chichocząc pod nosem ruchem dłoni nakłoniła Khasię by ta położyła głowę na nabrzeżu i pozwoliła czarodziejce wejść na swój pancerz. Wiedźma nie siadała i zmusiła bestię by ta niczym dzierlatka w szkole dla dam z książką na głowie, wyprostowała swoją szyję płynąc i dostarczyła pasażerkę wprost na okręt.
Kuskus krzykiem pogonił wyznaczonych mu korsarzy pod pokład Dumy, zaś sam obrócił się do Admirała.
- Trochę to zajmie, bo zamierzam przeczesać okręty deska po desce i gwóźdź po gwoździu. - obejrzał się czy nikt nie słucha i podszedł do Dekappiana, rzucając szeptem - I do tego, zamierzam patrzeć im na te brudne łapy.
Gdy zbiegli się pozostali, dodał głośno.
- Do tego czasu, uziemiłbym okręty w porcie, a wpuszczał załogi dopiero po sprawdzeniu. I każdego fiskał na wejściu.
Po wyrażeniu swojego zdania i zaciśnięciu pięści do swoich myśli, zszedł pod pokład do przeszukujących.
Problem z przesłuchaniem załóg polegał na tym, że pierwsi mieli przybywać kapitanowie, a dopiero potem ich podwładni, toteż Daz miał przed sobą głównie ludzi Vaasa, swoich oraz pojedyncze egzemplarze z innych okrętów.
Słysząc rzucane oskarżenia Vaas spurpurowiał i dobył swojego miecza.
- Która niewdzięczna kurew raczyła zdradzić? - rzucił wkraczając w tłum, umyślnie roztrącając ich na boki w drodze do burty. Burty, na której właśnie głowę oparł kharibdyss. Kharibdyss, na którym właśnie stała chichocząca Drummond. Drummond, której szeroko otwarte oczy wciąż świeciły się jaskrawą zielenią. Zielenią, w której patrzący widzieli amok i chaos Mathlanna.
Kilku korsarzy Dumy porozumiało się spojrzeniami i wystąpiło, klękając przed Admirałem. W ślad za nimi poszli pozostali wraz z marynarzami. Po chwili wahania, kilku załogantów Lipali dołączyło do pozostałych.
- J-j-jaki test? - spytał jeden z marynarzy Vaasa.
- Serany też sprzedajna kurwo pytałeś?! - wydarł mu się w ucho doskakujący Surefire w złotej półmasce.
- N-n-nie k-k-k-apitanie!
- W chuja lecisz! Nie kapitanuj mi tu, sprzedawczyku jebany! Co ci obiecała?
- Stul ryj i klękaj - syknął któryś z klęczących ludzi Vaasa, ale Ganesh natychmiast go złowił z tłumu.
- Takiś cwany? - warknął nad wleczonym przed Admirała marynarzem dobywając swojego korsarskiego miecza. - Myślisz, że potulność cię uchroni sprzedajny psie?
Vaas tylko rzucił okiem, którego to wychwycono, ale natychmiast wrócił do obserwacji pozostałych. Wśród zgromadzonych coraz więcej osób klękało, w tym z załóg innych okrętów. Daz odnosił wrażenie, że jednak nie o to chyba chodziło.
- Nie wiem o co chodzi, ale zauważalnie ponoszą was emocje - odezwał się Kyrian, pierwszy z przybyłych kapitanów. Korsarski handlarz niewolnikami pokręcił głową i dodał - Jeśli mamy robić decymację z prawdziwego zdarzenia, to na chłodno i z przesłaniem.
Drummond w tym czasie wstąpiła między gawiedź, nadal chichocząc. Spokojnie, wręcz zabawowo przechadzając się między ludźmi dotykała ich dłońmi, muskała po twarzach bądź ramionach, ale prawie każdemu patrzyła w oczy. Część nie wytrzymywała spojrzenia i albo natychmiast klękała, albo obracała głowę i odsuwała się o krok. Jeden z nieznanych Dazowi marynarzy, prawdopodobnie z nowo przybyłego okrętu, nie wytrzymał Mathlannowego wejrzenia i krzyknął z przerażenia, a następnie zaczął uśmiechać. Przebiegł ledwie dwa kroki, nim pochwyciła go paszcza kharibdyssa przepoławiając na miejscu. Posoka bryzgnęła po całym pokładzie. Na ten widok wszyscy przybyli korsarze i marynarze uklękli, a na stojąco pozostała jedynie kadra oficerska. Przypływający w trakcie załoganci, nie rozumiejąc co zaszło, gromadzili się za plecami swoich przełożonych. Stojąca z boku Missisi obserwowała wszystko z mieszanką ciekawości, przyjemności, ale podejrzliwości w stosunku do Drummond.
Ariadne
- Mogła wpłynąć między okręty - skomentowała sucho Melva. - Ona podobno była wprawiona w walce ze szczurami w ich legowiskach, więc chyba potrafi o siebie zadbać.
Zamaskowana rzeźniczka bacznie się rozglądała, jednak nie potrafiła nic dostrzec.
- Nie widzę jej, ale... O ile Serana jej nie pomogła, to ona ciągle jest tu z nami. - oznajmiła z rezygnacją.
Powietrzna obserwacja nie pozwalała dostrzec wiele więcej niż zgromadzenie na nabrzeżu, trwające pospieszne naprawy oraz wydarzenia na Dumie wywołane przez Dekappiana. Lecąc przy wybrakowanym sklepieniu, Ariadne słyszała raban w obozie na powierzchni. Najwyraźniej w ich bazie ogłoszono pełny alarm i nie dotyczyło to już samego portu.
Kaleth
Sania sprawdziła pęczniejące pijawki na rękach Kaletha i Grizelle i przywołała do siebie Gauwalta.
- Najpierw napełnić misę i potem przelejemy. Potrzeba od razu większej ilości, żeby uzupełnić braki - wyjaśnił aptekarz.
Para przystąpiła do przecinania odwłoków pasożytów, z których natychmiast zaczęła się lać zgromadzona krew. Po kilku chwilach stało się jasne, że stworzonka jednocześnie trawią to co zgromadziły, jak i filtrują nową krew bez uszczerbku dla własnego zdrowia póki mają żywiciela.
W trakcie przedłużających się minut, Gauwalt podjął decyzję rozcięcia Gorra.
- Niemożliwym jest dłużej zwlekać, jeśli ma nie stracić płuca. Przelewaj już od połowy.
Wezwawszy do siebie kogo tylko się dało, przelał krew do bukłaka, a następnie wychodzącą z niego rurkę wpiął igłą w przedramię Gorra. Jedna osoba miała trzymać bukłak wysoko, by krew spływała, druga stojąc na blacie mieszać zawartość naczynia by krew nie zakrzepła, a trzecia upewniać się, że krew faktycznie spływa do rannego.
- Lessez mes aidee - odezwał się milczący dotychczas Dustoi. Gauwalt, po uzyskaniu tłumaczenia, wyraził zgodę na pomoc.
Lord nie widział dalszego przebiegu operacji, po części czując, że odpływa. Walka o utrzymanie przytomności za życie kompana dopadała też Grizelle, która zaczęła pod nosem nucić jakąś kołysankę.
Odrobinę ożywienia dla Lorda wprowadził przybywający giermek.
- Mai przejął dowodzenie na górze. Postawił wszystkich w stan gotowości, gryząc się trochę z innymi dowódcami. Każdy miał jakiś inny pomysł na obecną sytuację i doszło do... jak oni to nazwali... konfliktu poziomego łańcucha dowodzenia. Nikt nie zginął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|