 |
|
 |
|
Wania
Grafoman
Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Pon 9:46, 06 Lip 2020 Temat postu: |
|
|
Daz
Wracając z dziennego patrolu stał oparty o balustradę na rufie Dumy i palił papierosa. Patrzył na tnący fale za nimi Mater. Nie zauważył, gdy podeszła do niego Drummond.
- Powinnam się martwić? - zapytała zimno, wybijając admirała z zamyślenia.
- Opowiadałem ci, jak zostałem kapitanem Dumy? - odparł pytaniem, rzucając niedopałek w morze. Gdy pokręciła przecząco głową, obrócił się do niej i zapalił kolejnego.
- Wiele długich lat temu, gdzieś na północnym skraju Ulthuanu. Pogoda była zupełnie inna od tej teraz... - zaczął opowieść:
Cytat: |
Wiatr niemiłosiernie targał porwane żagle. „Duma Khaine’a” nie wyglądała na chętną do dalszej podróży. Bosman Daz Dekappian zwisał z masztu przecinając liny podtrzymujące bezużyteczne płótno. Z drugiej strony marynarz Aken Bosch robił to samo. Okrętem kołysało niespokojnie na falach wzburzonego morza.
- Szybciej psubraty! – krzyczał z dołu kapitan Yasar, wymuskany oficer naggarondziej floty. – „Jasny Król” ze swoją armadą jest nadal w okolicy.
- Szybciej się, kurwa, nie da. Jakbyś choć raz zmieniał żagle, to byś to wiedział, dzbanie – warknął Dekappian pod nosem. – Bosch! U mnie gotowe!
|
- Bosch? Nasz Bosch? - zdziwiła się Drummond.
- Tak, jako jedyny jest ze mną od początku - admirał pokiwał głową i kontynuował:
Cytat: |
- U mnie prawie – zameldował marynarz. – Możesz rozkładać nowe płótno.
Uwolniony materiał poszybował niesiony prądem powietrznym. Dwaj druchii zaczęli montować nowy żagiel. W ciemności, która dla elfów nie stanowiła problemu, zamajaczył kształt wrogiego okrętu.
- Szykują działa – w głosie dowódcy słychać było piskliwe tony. Była to jego pierwsza bitwa morska.
- Armaty w gotowości! – zameldowała przytomnie Yuviel Goldenhair, pierwsza oficer Dumy. Elfka była równie niechętna nowemu dowódcy narzuconemu przez dowództwo, jak reszta załogi. – Cel w zasięgu, strzelać bez rozkazu! – dodała do obsługi dział.
Tymczasem nad pokładem Bosch dociągnął ostatnią linkę mocującą.
- Musimy się ruszyć i musimy to zrobić teraz – krzyknął do Daza.
Bosman zerknął w dół, po czym znacząco spojrzał na towarzysza i go popchnął.
- Nie, chyba cię pojebało... – wrzasnął Aken spadając, trzymając się liny rozwijającej żagiel.
Dekappian sam skoczył, trzymając się liny po drugiej stronie płótna. Szarpnięcie pozbawiło obu tchu, gdy czasza napełniła się powietrzem, lecz nie puścili lin. Okręt wyrwał do przodu.
- Zaraza, nikogo nie ma u steru? – zdziwił się Dekappian. Kapitan właśnie się podnosił na środku pokładu, po zrywie statku, a pierwsza pilnowała armat.
- Yuviel, Aken! Manewr z kotwicą! – krzyknął do niej i marynarza bosman, po czym kilkoma susami znalazł się przy sterze. Towarzyszyło mu zdziwione spojrzenie Yasara. – Teraz!
Na sygnał Bosch zrzucił kotwicę, a Daz skręcił ster maksymalnie lewo, w stronę wrogiego okrętu. Jednocześnie zabrzmiała salwa z artylerii Dumy. Statek zaprotestował trzeszcząc donośnie przed tego typu manewrem, lecz posłusznie zaczął robić zwrot. Wrogi okręt przyjął salwę w przednią część kadłuba, a straciwszy cel sprzed armat rozpaczliwie próbował nadrobić dystans. Lecz teraz to Duma była w natarciu. Ciasny skręt dał możliwość odpalenia salwy z drugiej baterii armat oraz wyprowadził ich na pozycję do abordażu. Erefar Strongtower ze swoim oddziałem korsarzy czekali na odpowiednią chwilę, by przeskoczyć na wrogi okręt.
- To „Asuran”, fregata Silverdawn’ów! – krzyknął jeden z marynarzy na dziobie.
Dekappian zatarł ręce z zadowolenia. Ród Silverdawn był jednym z bogatszych rodów asurów w tej części Ulthuanu, należał do nich port Neeth Tirion wraz z miastem Elme Asari i bliźniaczymi twierdzami Barnsil i Lardel. „Duma Khaine’a” podgryzała ich szalki handlowe przez większą część tego roku. Stanowili wysuniętą szpicę armady „Krwawej Posoki”, wielkiej czarnej arki druchii wysłanej z misją pustoszenia północnej części Ulthuanu. „Asuran” stanowił więc bardzo łakomy kąsek, od którego większą chwałę przynieść mogło tylko przejęcie lub zatopienie „Jasnego Króla”, okrętu flagowego rodu Silverdawn.
Okręty zderzyły się burtami, a łańcuch od kotwicy „Dumy” wpił się w dziób „Asurana” skutecznie go unieruchamiając.
- Ku chwale Malekitha! – ryknał Erefar i z bojowym okrzykiem on i jego ludzie przeskoczyli na pokład asurańskiego statku niosąc śmierć każdemu wysokiemu elfowi w zasięgu ich ostrzy. Zaraz do nich dołączyli marynarze „Dumy”. Dekappian niewiele myśląc wyciągnął swojego Dziab-Dziaba i dołączył do rzezi. Yuviel dwoiła się i troiła rzucając na zmianę magiczne pociski na wrogów i magiczną tarczę na zagrożonych sojuszników. Furia i agresja druchii przytłoczyła asurów owocując krótką, acz zaciętą walką. Kilka minut później, gdy ostatni pojmany wysoki elf skończył z poderżniętym gardłem, a głowa kapitana „Asurana” została nabita na pal na dziobie, rozpoczęło się dzielenie łupów i opatrywanie rannych. Kiedy opadł bitewny szał, do Dekappiana zbierającego asurańskie talizmany, skrawki drogi, podeszła Yuviel.
- Dobra robota, Daz – pochwaliła bosmana. – Jak skończysz, znajdź kapitana Yasara. Potem oczekuję na raport dotyczący stanu „Dumy” i „Asurana”.
- Tak jest – odpowiedział oglądając swoje trofea i chowając je do kieszeni. Zaczął rozglądać się za kapitanem.
Zgodnie ze swoim przypuszczeniem, znalazł go w kapitańskiej kajucie, ukrytego za biurkiem.
- Kapitanie, melduję przejęcie „Asurana” – ukrył grymas obrzydzenia pod maską obojętności. Dłoń jednak odruchowo powędrowała mu na ostrze Dziab-Dziaba. – Pierwsza prosi pana na pokład.
Nie czekał na odpowiedź, tylko odwrócił się i wyszedł.
- Bosch, sprawdź pokłady i czy nie bierzemy wody. Remkel, Makron – wezwał krasnoludzkiego niewolnika i ludzkiego pomagiera – Bierzcie zestawy naprawcze i do roboty – wskazał właz na niższe pokłady. – Jak uporacie się z „Dumą”, to zapierdalacie na „Asurana”. Obie łajby mają pływać w ciągu dwudziestu minut.
|
- Remkel? Ta śmierdząca pula włosów? - zdziwiła się Drummond.
- Ta, ale jego pierwsza wersja. Dla mnie oni wszyscy wyglądają tak samo, to ich tak samo nazywam - zaśmiał się admirał.
Cytat: |
Sam wrócił na pokład statku Silverdawnów i zszedł pod pokład. Spodziewał się sporych zniszczeń na dziobie i się nie pomylił. Miejsce gdzie wbił się łańcuch brało wodę w znacznym tempie. Uszkodzenia z ostrzału artyleryskiego były mniej groźne, w większości kule przeszły na wylot. Jeżeli nie napotkają sztormu, powinni doprowadzić łajbę do „Posoki”. Brodząc w zimnej wodzie po pas usłyszał przytłumione krzyki z części rufowej okrętu. Zaciekawiony przeszedł na rufę i zaczął szukać źródła hałasu.
- Bosman! My przyszli, bo „Duma” je dobra! – usłyszał za plecami głos krasnala. – Nie pilne tylko dziury. Te pilniejsze widzę.
- Remkel! Dawaj toporek! – uciszył niewolnika i zabrał mu narzędzie, po czym klęknął i zaczął rąbać w wodzie po metalu.
- Bosman! My dziury łatać, a ty robić? My i ta zarobieni – ofuknął się cieśla, ale najwyraźniej usłyszał krzyki, bo ucichł. Nagonił swoich do roboty na dziobie i przy pompach odprowadzających wodę. Sam jednak przyglądał się pracy bosmana, gotowy do pomocy, mimo że woda sięgała mu do piersi. Metal w końcu ustąpił i umożliwił otwarcie ukrytego, na wpół zalanego przedziału. W nim Dekappian zauważył dziesięcioro skutych w pozycji półsiedzącej druchii w bardzo złym stanie, zarówno z niedożywienia jak i z podtopienia. Przez otwarte drzwi woda wlewała się jeszcze szybciej.
- Makron! Dawaj tutaj! – krzyknął po człowieka. Nie mając czasu do stracenia rzucił się im na pomoc, tnąc więzy i przekazując tych, co nie mogli się sami poruszać człowiekowi i krasnalowi, by ich wyciągneli. Ostatnią ofiarę wyciągnął sam, nurkując przez zalany już trap.
- Uruchamiać te pompy do kurwy Staruchy! – wrzasnął jeszcze zanim opuścił ładownie niosąc druchii na rękach.
Położył ją (jak się okazało) na pokładzie. Nie oddychała, więc uznał, że musiała się nałykać wody i stracić przytomność, zaczął więc naciskać na jej klatkę piersiową, co kilkanaście uciśnięć przerywając by wdmuchnąć jej powietrzę do ust, by przy kolejnych naciśnięciach umożliwić wypłynięcie wodzie. Po kilku minutach udało się i czarna elfka z kasłaniem wypluła wodę i otworzyła oczy. Miała piękne, ciemne oczy. Daz przyłapał się na tym, że się w nie wpatruje, otrząsnął się i pomógł jej usiąść.
- Co to jest? – zdziwiła się Yuviel widząc wymęczonych druchii. – Dekappian?
- Pierwsza, byli uwięzieni w przedziale jenieckim na rufie okrętu. Bierzemy wodę, ale Remkel już ją wypompowuje i łata dziób – zameldował bosman. – Duma z minimalnymi uszkodzeniami.
- Nazywam się Alma Anesandra, mój oddział był częścią wyprawy kapitana Tallhelma, lecz wpadliśmy w asurańską zasadzkę, która oddzieliła nas od reszty w rejonie Elme Asari – powiedziała słabo ranna elfka. – Wieźli nas do Tor Dranil, a stamtąd mieliśmy trafić do Lothernu.
- A...Anesandra, jak a...admirał Anesandra? – wyjąkał kapitan Yasar zza pleców Yuviel.
- To moj... ojciec... – Alma dodała słabo i straciła przytomność z wycieńczenia.
- O Khainie, jak dobrze, że was uratowałem! – Yasar aż klasnął w dłonie. Na te słowa po plecach Dekappiana przeszedł zimny dreszcz. Położył delikatnie kobietę na pokładzie, po czym wstał i wyprostował się.
- Co proszę, kapitanie? – zapytał lodowato, dając szansę oficerowi na wycofanie się z tych słów.
- Tak, bosmanie, ja uratowałem. Wszak ja jestem kapitanem – orzekł z samozadowoleniem w głosie.
- Tak jak zdobył kapitan „Asurana”, chowając się w kajucie? – chłód w głosie bosmana był namacalny.
- Dowódca nie musi brudzić sobie rąk – prychnął wysuwając buńczucznie podbródek. – Masz z tym jakiś problem?
Dekappian spojrzał po zebranych. Yuviel odwróciła się plecami od sceny. Marynarze obecni na pokładzie jeden po drugim poszli za jej przykładem. Erefar i jego korsarze także.
- Co to ma znaczyć? – zapytał zdezorientowany kapitan.
- Na „Dumie” nie ma miejsca dla słabych – wysyczał Dekappian dobywając Dziab-Dziaba. – Na „Dumie” nie ma miejsca dla tchórzy i karierowiczów – wycelował ostrze zaskoczonemu Yasarowi w pierś. – Jesteśmy dumą Khaine’a! Jesteśmy ostrzem jego włóczni! Jesteśmy wojną! – splunął w stronę kapitana. – A tyś jej ofiarą.
- Jak śmiesz łysy psie! - Yasar zaczął mocować się z ostrzem eleganckiego rapiera. - Wiesz z kim masz do czynienia!
- O tak, śmieciu. Wiem doskonale - zamachnął się.
Ostrza zwarły się ze zgrzytem. Bosman zdecydowanie górował nad cherlawym kapitanem, lecz na rozbujanym i zakrwawionym pokładzie szanse się wyrównały. Zaczęli krążyć wokół siebie jak wściekłe psy, warcząc i wygrażając jeden drugiemu. Czekali na ruch przeciwnika. W końcu oficer nie wytrzymał presji i zaatakował pierwszy. Dekappian przyjął cios śmiejąc się i drażniąc oponenta. Ten podjął przynętę i rzucił się na ślepo na bosmana. Daz wykorzystał furię Yasara, finezyjnie wyminął go, jednocześnie tnąc przez szyję. Jucha chlusnęła na pokład, dokładając świeżej czerwieni na deski. Bosman stanął za kapitanem i patrzył jak ten rozpaczliwie próbował zatrzymać krwawienie i charcząco walczył o oddech. Ostatecznie jednak padł i zamarł.
|
- Córka admirała? - syknęła zimno Drummond, lecz zaraz pokiwała głową słysząc dalszy ciąg historii. - Też bym wykorzystała taki moment
Dekappian mimowolnie się wzdrygnął, lecz podjął dalszą opowieść:
Cytat: |
Przez chwilę delektował się widokiem truchła u swoich stóp.
- Kapitanie Goldenhair – uklęknął i zwrócił się do Yuviel.
Wiedźma odwróciła się i przeszła nad trupem nie zwracając na niego uwagi. Minęła Dekappiana i zwróciła się do załogi, która wpatrywała się w nią z oczekiwaniem.
- Kapitan Yasar zginął w walce przejmując mostek asurańskiej fregaty i otrzymał godny morski pochówek. Zgodnie obowiązującym prawem, pryz „Asuran” wcielony zostaje do Czarnej Flory ku chwale Malekitha. Wedle morskiej sukcesji obejmę jego ster i od dziś znany będzie jako „Północny Wiatr”. Z kolei „Duma” nie może pozostać bez kapitana – pstryknęła palcami i kapitański pierścień z dłoni Yasara zmaterializował się w jej ręce. – Prawda, kapitanie Dekappian?
- Ku chwale Khaine’a – odpowiedział wstając i przyjmując pierścień. – A teraz wracajmy na „Posokę”. Kapitan Tallhelm może mieć kłopoty.
Załoga krótkim „aye” wyraziła swoje poparcie. Ciało poprzedniego kapitana skończyło w wodzie z resztą trupów asurów jako karma dla rekinów. Remkel dokończył łatanie „Wiatru”, a Bosch, mianowany bosmanem, sprawdził raz jeszcze „Dumę” i oba okręty podniosły żagle i odpłynęły na północ, gdzie wśród skał czekała ukryta arka. Przez kilka dni rejsu uwolnieni druchii nabrali sił i wigoru. Stanowili ciekawą mieszankę marynarzy-partyzantów. Z tego co wieczorami opowiadała Alma, Dekappian wywnioskował, że taką taktykę upodobał sobie Tallhelm. Ukrywał statek w bezpiecznym miejscu i prowadził walkę podjazdową, nękając asurańskie wioski i miasta. Anaesandra była myśliwym, jednym z jego poruczników.
- Jak pojmali nas asiury, spodziewałam się co najmniej tortur, lecz oni nic. Zakuli nas w kajdany i wsadzili na statek. Coś jednak nie poszło po ich myśli, chyba zostali odcięci od brzegu, bo skończyły się im racje. Wtedy przestali nas żywić – powiedziała, zagryzając świeżo upieczonego łososia. – Sami też się nie najadali. No a potem zjawiliście się wy. W dobrym momencie, bowiem zaczynało już być ciężko.
- To ile wy czasu spędziliście na pokładzie tego okrętu? – zdziwił się Dekappian.
- Straciłam rachubę po dwudziestu dniach, mniej więcej. Widać Mathlaan nie sprzyjał asurom – Daz pokiwał głową na te słowa. Zaczął się przyzwyczajać do towarzystwa Almy, a ta coraz częściej zostawała na noc w jego kajucie.
|
- Zawsze lubiłeś otaczać się potężnymi kobietami, widzę - skomentowała Drummond tonem, który jednocześnie można było uznać za komplement, przestrogę, groźbę i zadowolenie.
Cytat: |
- Kapitanie! Komunikat z „Wiatru” – do kajuty zastukał Bosch. – Mamy wrogi żagiel na horyzoncie, to „Jasny Król”, na kursie przechwytującym!
Daz wysunął się spod spoconej Almy i zaczął się w pośpiechu ubierać. Pocałował ją jeszcze i wybiegł na mostek. Przyjął lunetę od Boscha i spojrzał we wskazanym kierunku. „Wiatr” był szybszy od „Dumy” trzymali więc znaczną odległość w szyku.
- Nie zauważyli nas jeszcze – zawyrokował. – Płyną na Yuviel. Możemy wejść im na rufę trzymając się od słońca i praktycznie do końca nas nie zauważą. Zaskoczenie jest po naszej stronie. Bosch!
- Ta jest – bosman przyjął niewypowiedziany rozkaz i przekazał go załodze. – Gotowość bojowa!
- Ależ to jest bestia – mruknął, przyglądając się rozmiarowi okrętu flagowego Silverdawnów. – Może być kiepsko, nawet na dwa okręty.
- Może nie powinniśmy się na niego zamierzać? – zapytała Alma pojawiając się nagle na mostku.
- Bez nas, „Wiatr” nie ma szans – pokręcił głową Dekappian. – Nie powinniśmy się na niego zamierzać tylko musimy.
Alma skinęła głową ze zrozumieniem, po czym zniknęła pod pokładem.
- Wszystko gotowe kapitanie – zameldował Bosch. Załoga „Dumy” nie była liczna. Yuviel zabrała korsarzy i większość marynarzy na swój okręt: większy i lepiej uzbrojony.
- Przesunąć wszystkie armaty na prawą burtę, celować w kadłub poniżej linii wody – rozkazał. – Pierwsze przejście ogniowe i nawrót. Drugie przejście, celować w prochownie i armaty.
- Ta jest!
Walczyć przyszło im wśród raf wulkanicznych i wysepek. Dla większych okrętów był to nawigacyjny koszmar, lecz dla mniejszej „Dumy” było to pole idealne do taktyki jaką przyjął Daz. Rozległ się huk wystrzałów z armat. „Wiatr” i „Król” zaczęli śmiertelny taniec.
- Teraz, albo nigdy – kapitan mocniej zacisnął ręce na sterze. Byli już prawie w zasięgu dział.
- Żagiel! Żagiel! – wrzasnął majtek w bocianim gnieździe. – Lewa burta, Silverdawn!
- Moczem pojony asiur! – zaklął Dekappian. Zaszedł ich po nieuzbrojonej stronie. – Trzymać się planu!
- Ognia! – krzyknął, a „Duma” wypluła serię ze swoich dział. Woda zagotowała się w miejscu uderzenia kul i bryzgnęły drzazgi kadłuba. Na „Królu” słychać było zaskoczone wrzaski przy armatach po ich stronie. Stracili element zaskoczenia, ale też odnieśli sukces; okręt wysokich elfów zaczał się nieznacznie przechylać od nabierania wody. Nadal jednak bezlitośnie okładał „Wiatr”. Drugi statek namierzył „Dumę” i posłał za nią kilkanaście kul z zadziwiającą precyzją, rozrywając kadłub i pokład oraz raniąc marynarzy.
Gdy zaskoczenie na „Królu” minęło, pokładowi magowie zaradzili uszkodzonemu pokładowi. Ataki przybrały na sile. Sytuacja przechylała się na niekorzyść druchii, gdy nagle nastała nietypowa cisza. Daz spojrzał na gestykulującego i krzyczącego bezdźwięcznie Boscha, pokazującego na słońce. Zmrużył oczy i dostrzegł lecący nad morzem okręt; lecący z zawrotną prędkością. Przetarł oczy ze zdumienia i gdy statek się zbliżył dostrzegł gigantyczne gady ciągnące i pchające okręt pod banderą Druchii.
- „Mara” – wrzasnął w ciszy widząc okręt legendarnego kapitana Hiatla płynący im na odsiecz.
Na pokład wróciła Alma z długim łukiem i kołczanem pełnym strzał. „Duma” zostawiła w tyle „Króla”. Elfka stanęła na rufie obok Dekappiana. Kapitan oniemiały obserwował przez lunetę jak rozszalałe kharybdissy rozszarpały mniejszy asurański okręt i rzuciły się na większy. Na dziobie „Jasnego Króla” stanął Tarsil Silverdawn, arcymag i admirał asurańskiej floty. Alma napięła łuk do granic możliwości i posłała w jego stronę strzałę; w tym samym momencie jego wzrok skrzyżował się z wzrokiem Daza, który patrzył jak pocisk wbija się asurowi w bark i znika wraz z nim i całym okrętem w błysku teleportacji. „Mara” z kolei nawet nie zwolniła, kharybdissy podniosły ją i poniosły w stronę horyzontu. Mocno oklepane „Duma” i „Wiatr” kontynuowały rejs do „Posoki”, docierając tam kilka dni później.
Admirał Anesandra z wdzięczności za uratowanie córki zaaprobował kapitański status Dekappiana. Zezwolił także na priorytetową naprawę "Dumy" i "Wiatru", by wrócili na szpicę. Lecz związku córki nie akceptował, szczególnie gdy przepędzał Daza z admiralskich kwater. Ostatecznie kilka tygodni później "Duma" postawiła żagiel, z Almą na pokładzie i wilczym biletem na arce.
|
- Zrezygnowałeś ze szpicy armady? - zdziwiła się Drummond.
- Formalnie nigdy. Rozkazy jednak dawały mi znaczną swobodę działania, z czego chętnie skorzystałem. Dzięki temu spotkałem ciebie. Pamiętasz? - dodał.
- Pamiętam - przymknęła oczy i sama wbiła wzrok w horyzont.
Wspomnienia przerwała Caede zza steru.
- Admirale, pierwsza. Latarnia! Zbliżamy się do Zatoki.
Daz pokiwał głową i przejął ster by osobiście wprowadzić Dumę do portu.
Kilka godzin później usiadł w kapitanacie za zdobnym biurkiem, gotowy do przyjęcia raportów i wydania rozkazów. Na pierwszy ogień poszedł Riin i Cirara z ich mapą podziemi. Od razu też przywołał Caede, by wspólnie przyjrzeć się planowi. Drummond cierpliwie stała po jego prawej stronie.
- Bardzo dobra robota. Widzę już potencjalne kierunki rozwoju. Więc tak, Caede, organizacja magazynu we wskazanym przez ciebie miejscu jest ok. Upewnij się tylko, żeby był połączony z kapitanatem, a to miejsce - wskazał rejon oznaczony 2 i 5 - To może być dobre miejsce na tawernę z burdelem i noclegownią. Dla kadry możesz adaptować piętro, Caede.
Zerknął na swoje notatki, następnie przekazał Caede rozkazy do przekazania odpowiednim wykonawcom.
- Bosch i Ziggi z marynarzami działają przy nadbrzeżu. Przekaż, żeby jednocześnie odgruzowali stare korytarze prowadzące do portu.
- Kapitan Eref wraz kompanią artyleryjską ze wszystkich okrętów zajmą się zapewnieniem materiałów konstrukcyjnych.
- Remkel, jego inżynierowie oraz dwa zespoły niewolnicze: dach i wzmocnienie konstrukcji. Priorytet. I nie chce słyszeć o żadnej windzie, póki będę widział słońce z dołu.
- Felipe niech zajmie się grawerem na broni, a następnie niech zajmie się dekoracjami w kapitanacie - poklepał biurko.
- Ty z kolei wraz z trzecim zespołem niewolniczym możesz zająć się kolejnymi pomieszczeniami. Poza lokalem dla Feli i Sali na tawernę musimy znaleźć miejsce na: pracownię alchemiczną dla Cirary, pracownię badawczą dla Imry i Kresa i pracownie precyzyjną dla Felipe i Hansa, a także miejsce gdzie będzie można wsadzić jeńców i niewolników. A także koszary korsarzy i posterunek "Latarnia". No i usadź też prawników, gdzieś blisko, patrząc jak to wszystko się rozrasta, będą potrzebni skrybowie i ich tabelki.
- Wyślemy Almę z załogantami od balist na łowy po świeże mięso. Gustav niech dalej łowi ryby z załogami, które mają luzy, a Felia niech to elegancko obrabia. Salia ma robotę z bluszczem, coby jakieś antidotum mieć pod ręką na wszelki wypadek...
- No i korsarze. Tirak, Andalor i Norlar razem z kapitan Kyrian niech zajmą się oprawianiem i nawracaniem jeńców na jedynie słuszne rządy Czarnego Pana. Może się czegoś nauczą. Ithis wraz z czterema korsarzami niech będą w gotowości do reagowania i pilnują okrętów. Kuskus, Ganesh ze mną, jako gwardziści. Trzech korsarzy, którzy nie pilnują miru w zespołach niewolniczych, posterunek Latarnia. Mają go urządzić i obsadzić. Wydać im flary.
- Patrol nocny: Vaas i Lipali. Asysta: Duma. Dalej zobaczymy.
- Wyślij także, albo sama idź do Lorda, Kapłanki, Kapitanów i Pierwszych Oficerów i każdemu wręcz w prezencie od Admirała po jednej złotej tabliczce, które wyłowiliśmy dzisiaj rano. Tą która zostanie, zawieś w kapitanacie.
Zwrócił się do Drummond.
- Skoro Serana to wiedźma Hiatlowa, trzeba jej temat rozwiązać prędzej niż później. Przekaż mentalnie kapłance, że mam pomysł związany z lustrem, iluzją i podmianką, ale przede wszystkim z zaskoczeniem.
Spojrzał na zebranych, jak nie mieli uwag, to kazał im odejść, zostając samemu z pierwszą oficer i chęcią na papierosa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|